I znowu poszlo gladko! Z tobolkami podreptalismy może 10minut od hosteliku i po chwili siedzielismy w pierwszym aucie, potem szybka przesiadka do nastepnego i już po godzinie 8 byliśmy w Visitor Centre Waiotapu. Tam już wyraznie czulismy, ze jestesmy na terenach termalnych z bogatymi w siarkowodor zlozami. Po prostu okropnie smierdzialo!:) W okolicy do obejrzenia mielismy trzy rzeczy: przede wszystkim park w samym Waiotapu, oddalony o 2-3km gejzer wybuchajacy codziennie rano i jeszcze kawalek dalej blotne jeziorko. Zostawilismy bagaze przy kasach biletowych, kupilismy wejsciowki na teren parku za 39NZ$! i poszlismy pod slynny gejzer. Byliśmy pierwsi, bo nikt normalny o tej porze do Waiotapu nie dociera, ale co tam. Poczekalismy, az pojawi sie obsluga i dojada wszyscy turysci (a było ich sporo...). Skromny gejzer, na lesnej polance, otoczony laweczkami dla ogladajacych prezentowal sie dosyc mizernie. Przynajmniej jakos inaczej go sobie wyobrazalismy, ale coz... Punktualnie o 10.15 pojawil sie pan, ktory o historii gejzeru i geologicznych mechanizmach ladnie opowiedzial, potem wrzucil do dziury substancje przypominajaca mydlo, żeby zmienic napiecie powerzchniowe wewnatrz gejzera i zaczelo sie widowisko. Na poczatku piana, potem jakies pomruki i po chwili widzielismy już fontanny tryskajace woda i para. Doswiadczenie nowe i ciekawe, ale jakos nie powalajace. Troche za bardzo sztuczne to wszystko było...
Co innego blotne jeziorko! Jak sie do niego zblizalismy, to już slychac (i czuc oczywiscie) było jego obecnosc. Ogromna dziura w ziemi, a na dnie maziste bloto wypuszcz
ajace bable gazow. Jak wielki kociol ze smierdzaca zupa:) To było ekstra!:) Ale najwazniejsze zostawilismy sobie na deser! Park w Waiotapu. Spory teren, prawie dwie godziny spaceru wsrod kolorowych gejzerow, glebokich rozpadlin, zielonych czy zoltych jezior i wielobarwnych zrodel!:) Mieszanka wielu mineralow zrobila swoje. Rewelacja! Pierwszy raz widzielismy cos takiego i wcale tych prawie 40$ nie zalowalismy:) Tylko pogoda mogla być lepsza, bo pod sam koniec naszego zwiedzania zaczelo centralnie lac. I to nie jakis tam deszczyk, tylko calkiem przyzwoita ulewa. A my chcielismy jechac dalej, tylko nie bardzo wiedzielismy jak... Zainwestowalismy w kawke na przeczekanie. Może po godzinie prawie przestalo padac, zabralismy manatki z przechowlni i po kilkunastu minutach siedzielismy w aucie jadacym do Rotorua. Z racji tego, ze Rotorua to miasteczko spore, a nie byliśmy pewni co do noclegu i pogody (bo co chwile padalo...) postanowilismy zadzialac standardowo. Przy centrum informacji turystycznej zrobilismy kupe i Danusia ruszyla na poszukiwania noclegu. W tej sytuacji namiot odpadal, wiec znowu pozostal dorm w jakims tanim hosteliku. Ostatecznie trafilismy do Kaktusa w samym centrum. Z poczatku miejsce wydawalo sie super. Duzo zieleni, sporo zakamarkow, bardzo oryginalnie urzadzone, pelno dziwnych sprzetow. Ale tak rozowo nie było. Dosyc brudno, spora czesc hosteliku zaniedbana, dostalismy dormitorium bez okna(!!), a wieczorem była (chyba niekontrolowana przez wlasciciela) impreza ze spora iloscia alkoholu i gosci z zewnatrz. Czulismy sie malo komfortowo, ale jakos przezylismy:) Jedyny pozytek z tego miejsca był taki, ze facet rozdawal gosciom kupony na darmowe piwo w pobliskiej knajpce i oczywiście z tego kuponu skorzystalismy. Samo miasteczko srednie. Bardzo turystyczne i komercyjne, ale my tam byliśmy już po sezonie i sprawialo wrazenie wymarlego. Puste ulice, w restauracjach tylko obsluga, nic sie nie dzialo. Nawet smierdzialo mniej niż nam mowiono:) Odwiedzilismy tylko maoryska wioske (ale zrobila - przynajmniej na mnie - sztuczne i male wrazenie, pokrecilismy sie po miejskim parku z kilkoma gejzerkami i to wszystko. Spedzilismy tam tylko jedna nocke, bo czekalo na nas Whakatane albo Opotiki. Nie wiedzielismy jak nam pojdzie stop, ale generalnie chcielismy sie dostac do tego drugiego. Pamietacie biologa, ktory nas zabral o beznadziejnej porze stopem do Te Anau przed Milford Sound? Wtedy nam zaproponowal, zebysmy przyjechali do jego domu w Opotiki. No to czemu nie? Wyslalismy SMS z zapytaniem, czy zaproszenie nadal aktualne i dostalismy odpowiedz, ze jak najbardziej:) To ruszylismy!