Ciezko było nam wyjechac z Christchurch... Ale udalo nam sie kupic bilety na nastepny odcinek podrozy za calkiem niezla cene i poznalismy date wyjazdu z NZ - wiec nie moglismy marudzic, tylko ruszac dalej. Tony i Anita podrzucili nas do centrum. Tam kupilismy butle gazowa i troche szpargalow, miejskim autobusem wydostalismy sie sporo poza miasto i grzecznie czekalismy. Stop był latwiejszy niż w Australii. Po 30 minutach sympatyczna kobieta podrzucila nas do nastepnego miasteczka, a po kolejnych może 5 minutach siedzielismy w aucie z czlowiekiem, ktory jechal do Dunedin - naszego nastepnego przystanku. Jednak zrobilo sie bardzo pozno, bo oczywiście nie moglismy rano wstac i zdecydowalismy sie do miasta nie wjezdzac. Gosciu zostawil nas 40km przed Dunedin na przydroznym miejscu postojowym. Rozbilismy namiot, przygotowalismy palenisko, zrobilismy zupki i herbate, najedlismy sie do syta i już przed 10 wieczorem gleboko spalismy. Nocka spokojna i przyjemna. Chcielismy wstac rano, ale znowu udalo nam sie przespac ponad 11 godzin... Troche na siebie zli zwinelismy oboz i wyszlismy na droge. Po 2 minutach siedzielismy w aucie. Dunedin to calkiem spore miasto - doskonala baza wypadowa na Polwysep Otago. Szybkie zakupy (ja kupilem nawet klapki, bo poprzednie doszczetnie mi sie rozpadly w trakcie ciezkiej pracy w Second Valley) i miejskim autobusem za 5,80NZ$ dojechalismy do malenkiej miejscowosci Portobello w samym centrum Otago. Na miejscowym kempingu rozbilismy namiot, szybki obiad i już kolo 14 byliśmy gotowi na zwiedzanie okolic. Tylko bez samochodu ciezko to zrobic. Odleglosci niby niewielkie, ale zawsze... W recepcji zebralismy wszelkie informacje i ruszylismy piechotka na plaze Allans, gdzie ponoc mozna zobaczyc lwy morskie! No bo wlasnie. Otago to polwysep, gdzie chcielismy obejrzec wlasnie lwy morskie, foki "normalne" i "futrzaste" (jestesmy "znawcami" tych gatunkow wiec wybaczcie nam "nasze" nazwy...:-)) i jeden z najrzadszych na swiecie gatunkow pingwinow yellow-eyed (zolto-okie). Wbrew naszym obawom poszlo bardzo gladko:) Wpierw spacer przez wzgorze, potem szybko zlapalismy jakies lokalne auto i za chwilke byliśmy na plazy. Cudo! Dzika sceneria, po bogach skaliste wybrzeze, przed nami spienione fale pieknego oceanu, a na piasku lezacy lew morski!!! Rewelacja! Sporych rozmiarow zwierzak spokojnie wylegiwal sie na plazy, leniwie ryszal tylko lapo-pletwami, wcale sie nami nie przejmowal i strasznie smierdzial...:) Slyszelismy, ze lwy mogą smierdziec, ale teraz mielismy okazje przekonac sie na wlasne nozdrza:) Tak czy siak wrazenie niesamowite!:) Oczywiście zrobilismy mu milion fotek z kazdej strony!:) Myslelismy, ze ten sielankowy widok zaklocaja tylko lezace wszedzie dookoła stare i pociete opony i detki. Było tego pelno wszedzie. Ale jak sie okazalo, to tylko duzych rozmiarow dziwne wodorosty, których liscie faktycznie wygladaly jak guma, a nawet w dotyku przypominaly opony:) Po krotkim spacerze wrocilismy w 4 minuty do miasteczka, bo tym razem zabralismy sie z pania ze szkolnego minibusa, ktora podrzucila nas wprost na kemping. Co za dzien! Ledwo przyjechalismy na polwysep i już widzielismy takiego zwierzaka!:) No ale Danusi było malo... Wymyslila, ze skoro tak dobrze nam idzie, to może sprobujemy jeszcze tego samego dnia dojechac do innej plazy, gdzie można zobaczyc pingwiny. No dobra! Wyszlismy z kempingu i po 15 minutach jechalismy z dwoma Niemkami w kolejne miejsce. Potem tylko 30 minutowy spacer na plaze Sandfly. O ja pierdziele... Widoki jeszcze lepsze niż na Allans. No i one! Wpierw lwy morskie! Trzy okazale sztuki. W roznych miejscach, w roznych pozycjach. Potem dwa mniejsze. Kurcze! One pozowaly do zdjec!:) Rewelacja! A na koncu plazy udalo nam sie wypatrzec dwa pingwiny! Co prawda były dosc daleko i malo sie ruszaly, ale to były prawdziwe pingwiny!:) No i ta sceneria dookoła... Byliśmy w raju!:)
Z Niemkami dostalismy sie do asfaltowej drogi, tam musielismy sie nimi pozegnac, bo wracaly do Dunedin, a my chwilke poczekalismy i znowu byliśmy na kempingu. Nie było czego sie wczesniej obawiac, bo bez problemu w zaledwie kilka godzin odwiedzilismy dwa bardzo ciekawe miejsca na Otago. Plan zrealizowany w 110% i nastepnego dnia moglismy ruszac dalej. Znowu poszlismy wczesnie wpac, wiec budzik ustawilismy na 6.45. Mimo dnia pelnego bardzo pozytywnych wrazen szybko zasnelismy:)