Tego dnia mielismy do przejechania jakies 450km w dosc pokreconych odcinkach. Obawialismy sie, czy damy rade do Mount Gambier dojechac... Jednak obawy okazaly sie plonne!:) Spod domu Craiga ruszylismy po 20minutach czekania. Parka wracala do domu do Goolwa, ale zdecydowali sie zawiezc nas kawalek dalej, za skrzyzowanie glowniejszych drog. Pieknie! Zatrzymalismy sie na poboczu, zaczelismy wypakowywac nasze plecaki i za nami zatrzymal sie jakis samochod... Kobieta jechala do Princes Hwy i mogla nas zabrac! Wiec tym razem nie czekalismy wcale:) W samochodzie gadka szmatka i zrobilo sie jakos tak przyjemnie, ze i ona postanowila zawiezc nas kilkanascie kilometrow dalej niż sama jechala...! Bosko! Po zaledwie godzinie byliśmy w najbardziej idealnym z możliwych punktow na czekanie na stopa w kierunku Mount Gambier(MG)! Spora stacja benzynowa, sklep, duzy ruch. Dobra nasza! Moja odwazna Zona zebrala sily wewnetrzne i nawet zapytala kierowcow dwoch samochodow, czy nie jada w naszym kierunku, ale niestety nie. Nabralismy wode, skorzystalismy z kibelka i chcielismy sie przeniesc blizej drogi, ale nie zdazylismy. Podszedl do nas facet i zapytal dokad jedziemy. Powiedzielismy, ze MG, on, ze nie ma problemu...!:) Wiec może po 10minutach jechalismy kolejnym stopem prosto do celu! Gosciu okazal sie gornikiem z kopalni zlota i wcale nie chcial wczesniej jechac przez MG, ale stwierdzil: czemu nie?:) Był bardzo sympatyczny, ale gadal okropnie i ledwo go rozumielismy. Najwazniejsze, ze dowiozl nas pod sama brame pola kempingowego w MG! Byliśmy tam!:))
A po co? Ano z dwoch powodow: Mount Gambier jest po drodze do Great Ocean Road - jednej z najpiekniejszej widokowo drog na swiecie (ponoc - może zobaczymy...), a po drugie slynie z Blekitnego Jeziora (Blue Lake) polozonego w kraterze ogromnego wulkanu. Tym razem jako goscie zawitalismy na kempingu:) Zaplacilismy 25$ za miejsce pod namiot, rozblismy nasz niebieski domek i poszlismy na poszukiwanie jeziora. Było bardzo blisko:)Duze i piekne! I autentycznie blue!:) Dookoła niebieskiej tafli wody porosnieta zielonymi drzewami gran krateru. Widoczek jak z pocztowki!:) Mielismy szczescie, bo taki kolor wody można obserwowac tylko przez kilka miesiecy:) Byliśmy już jednak troche za pozno i nie było sensu, żeby wybrac sie na jedna z licznych sciezek widokowych po najblizszych okolicach. Bo jeziorek w MG jest kilka. Najwieksze i najpiekniejsze jest Blue Lake (wkorzystywane jako rezerwowy zbiornik wody), ale pozostale tez warto zobaczyc. No, my nie dalismy rady, tylko zerknelismy na nie z daleka. Ale to nic. Przynajmniej mielismy czas, żeby sie wykapac, przygotowac jedzenie i stosunkowo wczesnie zasnac snem kamiennym:) Nastepnego dnia chcielismy wczesnie wstac, bo czekala na nas Great Ocean Road!!!