Geoblog.pl    gryka    Podróże    Podróż Dookoła Świata część II    Trekking dzien 9 - Sanktuarium Annapurny!!!
Zwiń mapę
2009
29
paź

Trekking dzien 9 - Sanktuarium Annapurny!!!

 
Nepal
Nepal, Pokhara
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9167 km
 
Dzien 9
Rano szlyszelismy, jak za sciana pelna mobilizacja. Para poznansko-szczawnicka wychodzila bardzo wczesnie, bo jeszcze tego samego dnia chcieli dojsc do ABC, troszke tam pobyc i ruszyc w dol. My sie jeszcze jakis czas ociagalismy z wyjsciem z cieplych spiworow na lodowaty dzien... Poranek sloneczny, ale bardzo zimny. Widoki oszalamiajace. A mialo być jeszcze piekniej!:) Po lekkim sniadanku ruszylismy na spotkanie z Sanktuarium...:)) Bardzo powoli, krok po kroku dreptalismy w strone ABC. Wysokosc dawala mi dosyc mocno znac o sobie. Sciezka w zaczynajacej sie wlasnie kotlinie nie była bardzo trudna, ani bardzo stroma, jednak z kazdym krokiem nabieralismy wysokosci. Czulem to dosyc wyraznie. Ale to uczucie nie było mi obce i wiedzialem, ze musze isc naprawde powoli i wszystko będzie ok. Co kilkanascie minut robilismy male przerwy. Jednak niekoniecznie po to, żeby odpoczac, ale raczej dlatego, ze naszym oczom ukazywaly sie coraz to nowe obrazy. Było cudnie. Dookoła nas wysokie gory z osniezonymi wierzcholkami i zboczami, przed nami Annapurna, nad nami blekitne niebo i w srodku my:) Mineli nas chlopacy z Polski, którzy już wracali. Pozegnalismy sie zyczac sobie wzajemnie udanych podrozy. Fajni goscie!:) Po 3 godzinach spokojnego podejscia znalezlismy sie przy hotelikach Annapurna Base Camp w samym sercu Sanktuarium Annapurny!! Byliśmy!!!!! Az sie wierzyc nie chcialo, ze po tych jednak sporych problemach, uda nam sie ten cel osiagnac. Ale dalismy rade! Byliśmy niesamowicie szczesliwi i wzruszeni. Byliśmy w Sanktuarium, a przed nami, jak na dloni, wznosila sie Annapurna. Jej ogromny masyw wyrastal niemal zaraz kolo nas... Oswietlona sloncem gora, od czasu do czasu przyslaniana chmurami wywierala magiczne wrazenie... Zakwaterowalismy sie chyba w jednym z ostatnich wolnych pokoikow. To nawet nie był pokoj tylko podreczny magazynek jednego z hotelikow. Zrzucilismy rzeczy, zjedlismy cos i poszlismy na maly spacer w kotline. W sumie to ja na maly, a Danusia na troche dluzszy spacer:) Spotkalismy tez ponownie pare Polakow z Gdanska. Zaraz za grupa hotelikow były wzniesienia z kilkoma czortenami usypanymi z kamieni i powiazanymi tybetanskimi flagami. Tam polozylismy sie w sloncu i poprostu patrzylismy dookoła. Wciaz nie moglismy uwiezyc, ze tam byliśmy. W samym srodku Sanktuarium!:) Ja caly czas byłem kiepski, bolala mnie glowa i czulem sie dosc slabo. Danusia oczywiście pelna energii wrecz fruwala i rzecz jasna poszla dalej...:) Dotarla nad brzeg lodowca u podnoza Annapurna South razem z jakims pieskiem, ktory sie szybko do niej przyczepil. Cale popoludnie chlonelismy widoki. Ledwo jak zaszlo slonce zrobilo sie koszmarnie zimno. Zalozylismy wszystko, co mielismy. Usiedlismy w hotelikowej jadalni, gdzie pod stolem ustawiono olejowy palnik dajacy sporo ciepla. W miedzyczasie dowiedzielismy sie, ze nie ma już miejsc noclegowych w ABC i do naszego pokoiku dojda jeszcze dwie starsze osoby, wciaz idace z dolu. A ludzi faktycznie była cala masa. Z sympatycznymi Gdanszczanami (nie wiem, czy to tak sie mowi na ludzi z Gdanska...:-)) zjedlismy kolacje. Pojawili sie nasi wspollokatorzy. Pierwsze z nimi spotkanie nie było sympatyczne. Byli wsciekli, ze musza z kims spac, ze nie maja osobnego pokoju, ze ich przewodniczka tak daleko ich prowadzila... Zrobilo sie nieciekawie. Ale nie mielismy wyjscia. Tuz po kolacji, w trakcie zachodu slonca, kiedy gory wygladaja najwspanialej, ktos zaczal grac na aborygenskiej tubie. To było cos absolutnie niesamowitego! Wyobrazcie sobie taki obrazek. W sercu Sanktuarium, dookoła cudnie oswietlone majestatyczne i piekne gory, niebo z jednej strony purpurowe, z drugiej granatowe, zachodzace Slonce i wschodzacy Ksiezyc, a w srodku Ty i niesamowite dzwieki tuby... To było granie w podziekowaniu za to, ze można było tam być... Zahipnotyzowani stalismy, patrzylismy, sluchalismy, chlonelismy... Jak sie chwile pozniej okazalo, to nasza wspollokatorka grala na tym instrumencie, ale jakos tego wieczoru nie mielismy ani sposobnosci, ani chyba ochoty z nimi rozmawiac. W pokoiku zrobilo sie bardzo ciasno, ledwo moglismy sie swobodnie poruszac, zagrzebalismy sie wiec wczesniej w przygotowane spiwory, przykrylismy dodatkowymi kocami i staralismy sie zasnac. Ale z tym było kiepsko. Może i dobrze, bo gdybym spal dobrze, to bym nie wyszedl o 4 rano na zewnatrz. Absolutnie atramentowe niebo, bez najmniejszego zrodla swiatla, nad glowa miliony gwiazd, dookoła majaczace Himalaje...Byliśmy pod Annapurna...:) Marzenia znowu sie spelnialy!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (21)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 27.5% świata (55 państw)
Zasoby: 586 wpisów586 651 komentarzy651 10301 zdjęć10301 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
30.08.2024 - 23.09.2024
 
 
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022