Z Hamy bez problemow dostalismy sie autobusem do Damaszku. Wyladowalismy na jakims sporym placu, chyba sporo za miastem, gdzie nawet nie było biur przewoznikow autobusowych. Cale szczescie jedyny autobus komunikacji miejskiej, jaki tam znalezlismy, jechal akurat w rejon Placu Meczennikow. Zrobilismy standardowo "kupe" i Danusia ruszyla na poszukiwanie noclegu. Znalazla cos za 800SYP za dwojke, ale w baardzo przecietnym hoteliku. Oki, było jeszcze wczesnie, wiec tym razem ja ruszylem na poszukiwania w dzielnicy turystycznej. Hoteliki super. Kapitalny klimat, bardzo przytulne, mila obsluga mowiaca po angielsku, pelna informacja! Tylko maly problem...ceny w granicach 2000SYP... Decyzja była prosta i podreptalismy do hoteliku znalezionego przez Danke;) Generalnie czysty pokoj z posciela, lazienka z kibelkiem srednia, ale na miejscu. Najwiekszy problem, to kosmiczny halas zza okien, gdzie ruch uliczny panuje prawie na okraglo, a i klaksony sa w ciaglym uzyciu. Ale byliśmy w Damaszku - najstarszym miescie swiata, gdzie ludzie nieprzerwanie mieszkaja juz ponad 7000 lat!
A samo miasto... Niestety standard. Duze, zatloczone, zasmiecone, spory smog, szare betonowe budynki. Jednak spore wrazenie zrobily wlasnie te domy, wybudowane na stromym zboczu pasma gor na dalekich przedmiesciach miasta. Wygladalo to wrecz nierealnie, jak klocki przyklejone do ogromnnej planszy pochylonej bardzo pionowo. Po zmroku wygladalo to jeszcze bardziej niesamowicie. Majaczacy w oddali dlugi masyw rozswietlal sie tysiacami jasnych punkcikow do polowy swej wysokosci. Jakby ktos rozsypal srebrne konfeti... Oczywiscie zobaczylismy stare miasto z calkiem nienajgorszymi sukami. Byly jeszcze szersze i jeszcze przestronniejsze niz w Aleppo, ale chyba mniej kolorowe i pachnace. Bylismy tez w Wielkim Meczecie Umajjadow, ciekawym, bo budynek zbudowany za czasow hellenskich z greckimi kolumnami, w ktorym miesci sie chyba najwazniejsza swiatynia syryjskich muzulmanow, a w kapliczce wewnatrz spoczywa glowa jednego z najwiekszych chrzescijanskich swietych - Jana Chrzciciela... Niezly miks! Dalismy sie tez skusic, zeby za 150 SYP wejsc do Palacu Azema - bardzo okazalej rezydencji zagubionej w gaszczu kretych i waskich uliczek. Fajnie, ale bez fanatyzmu (cyt.Warszawiakow:-)). I z Damaszku tyle... Spodziewalismy sie, ze nas nie powali na kolana i tak wlasnie bylo. Nastepnego dnia w planach mielismy miejscowosc Malula. Niby nic, a jednak!:-))