Poranek leniwy. Mielismy caly dzien, zeby odwiedzic Malule. Po sniadaniu ruszylismy spacerkiem wzdluz polnocnych murow starego miasta na dworzec minibusow. Znalezlismy odpowiedni pojazd i po niecalej godzinie bylismy na miejscu. No wlasnie! Malula niby nic - senne miasteczko na skraju sporego plaskowyzu. Ale miedzy innymi o to chodzilo!:) Zdecydowanie najsympatyczniejsze miejsce w Syrii. Bez smieci, halasu, ruchu ulicznego, smogu...blogi spokoj. A do tego jeszcze te perelki! Kapitalnie polozony, wkomponowany w strome zbocze wzniesienia, chrzescijanski klasztor sw.Tekli i na szczycie klasztor sw.Sergiusza. Ten pierwszy niesamowity. Dziedziniec, kosciol, kapliczki... Wszedzie piekne i stare ikony, krzyze, zapach kadzidla, mistyczna atmosfera w powietrzu. Tego nam bylo trzeba! Do drugiego sciezka prowadzila glebokim i bardzo uroczym kanionem tektonicznym. Mniej okazaly, ale i tak zdecydowanie warty kilkunastominutowego podejscia:) No i jeszcze zostalismy poczestowani przez miejscowego duchownego, calkiem dobrze mowiacego po polsku, pysznym, wytrawnym, lokalnym winem, z ktorego to Malula takze slynie. Bo Malula to miejsce charakterystyczne z kilku wzgledow. Po pierwsze: to oaza chrzescijanstwa w tym rejonie; po drugie: to podobno jedyne miejsce na swiecie, gdzie ciagle mowi sie jezykiem Chrystusa - po aramejsku!; nawet mielismy przyjemnosc posluchac kilku zwrotow, kiedy u pewnego goscia w sklepie popijalismy wysmienita kawe z kardamonem i z czyms tam jeszcze:); u tego tez czlowieka kupilismy buteleczke slynnego wina; no bo po trzecie: Malula slynie z wyrobu miodow i win... A to slodkie wino bylo rzeczywiscie fantastyczne. Wypilismy je dosyc sprawnie, spora czesc schodzac wawozem z klasztoru sw.Sergiusza....:) Czulismy sie wspaniale! Czyste powietrze, spokoj, wino, kupione wczesniej orzeszki... Bylo bosko!
Powrot do Damaszku byl bardzo brutalny. Chwile wczesniej bylismy w Maluli a tu znow ogromne, arabskie miasto. Musielismy jeszcze dotrzec na dworzec autobusowy na przedmiesciach i kupic bilety na jutro.
Tego dnia szybko poszlismy spac, bo przed nami mial byc bardzo meczacy dzien. Chcielismy wjechac do Jordanii, w Amannie tylko przesiadka i dojechac do Wadi Musa... Chcielismy juz nastepnego dnia wieczorem oddychac powietrzem z PETRY!!!!:))))