Ano tak... Mielismy pisac dopiero z Damaszku, a najprawdopodobniej po Damaszku, ale nasze plany ulegly zmianie. Chcielismy dzisiaj od rana dotrzec do ruin w Apamea a potem do chyba najslynniejszego i bardzo dobrze zachowanego zamku krzyzowcow Kalat al.-Hisn (Krak des Chevaliers).
Wstalismy dosyc wczesnie, kupione wczoraj chapati nie nadawaly sie juz do jedzenia, wiec sniadanie ograniczylismy do kawy i ciasteczek, zabralismy prowiant, po drodze na dworzec mirobusowy kupilismy swieze bulki i bez problemow dojechalismy do wioski Qala at'Mudiq. Stad juz piechotka kolo wzniesienia ze strasznie zasmiecona cytadela dotarlismy do Apamea, ktora przez miejscowych zwana ujest Afamia. Miejsce kapitalne. Dluga na prawie 2km aleja z kolumnada po ubu stronach zrobila na nas spore wrazenie. Czesc kolumn zniszczona i poprzewracana, na ziemi sporo fragmentow, ale tez cala ich masa majestatycznie stoi w rownych rzedach wzdluz glownej ulicy dawnej metropolii. Poza tym sporo pozostalosci innych budowli tego starozytnego miasta, ale juz w zdecydowanie gorszym stanie. Az sie wierzyc nie chce, ze w okresie swietnosci (II w.) to miasto zamieszkiwalo 500 tysiecy ludzi. Zrobilo sie poludnie. Straszny upal dawal nam sie niemilosiernie we znaki. Nie mielismy pomyslu jak stad mozemy sie wydostac w kierunku na Krak /bezpośrednie busy nie jezdza, na bardzo niepewnego stopa nie mielismy sily a na jazde przez Hims nie mielismy już czasu/ i zdecydowalismy, ze wracamy do Hama. Teraz troche pisania, wejdziemy na internet i wrzucimy fotki, sprawdzimy poczte (mam nadzieje, ze ktos cos napisal...:-)). Jeszcze zakupy jedzeniowe na kolacje i sniadanie; Danusia robi male pranie, bo skoro mamy troche czasu i dobre warunki, to trzeba to wykorzystac.
Jak do tej pory Syria nas nie zachwyca. Widzielismy kilka interesujacych miejsc, ale to wszystko otoczone jest straszna szaroscia i balaganem; ogromna masa smieci; chaos na zatloczonych ulicach; miasta bez klimatu, szare, betonowe, brzydkie... Nawet nie poprawiaja tego odczucia kolorowe lampki rozswietlajace wieczorem wiele miejsc. Zobaczymy, jak bedzie w Damaszku!
Jeszcze mi sie cos przypomnialo... Danusia - z racji niesamowitych upalow i pelnego slonca - postanowila zaryzykowac i zalozyc dzisiaj krotkie spodnie. Generalnie bylo wszystko OK, ale wzbudzala takie zainteresowanie (szczegolnie meskiej czesci spolecznosci muzulmanskiej:-)) ze chyba jutro pojedzie w dlugich...:)
Obrzarlismy sie wlasnie makaronem z sosem pomidorowym. W hotelu jest mini kuchenka, gdzie mozna samemu pitrasic. W knajpie pewnie by chcieli ze 150SYP za porcje, a produkty na to wytworne danie kupilismy za 100... Pol godzinki dla sloninki i lece na internet:)