Geoblog.pl    gryka    Podróże    Podróż Dookoła Świata część II    wreszcie Kapadocja!!!!!!
Zwiń mapę
2009
27
wrz

wreszcie Kapadocja!!!!!!

 
Turcja
Turcja, Goreme
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2429 km
 
He, he! Jednak nam sie udalo za jednym zamachem przejechac stopem prawie 700km... Kosztowalo nas to prawie dziesiec przesiadek, strasznie duzo wysilku i determinacji, noc na ulicach jednego z miast, a przed switem skrajne wyczerpanie i wyziebienie... ale dotarlismy do Kapadocji, w ktorej zawsze znalezc sie chcielismy! Jest bosko, ale na reszte relacji musicie poczekac. Nie mam sily nawet, zeby utrzymac butelke z piwem...:)))
Kapadocja!
No, ale zanim do Kapadocji dotarlismy...
W Pamukkale wstalismy dosyc wczesnie. Z bolem serca opuscilismy nasz bardzo sympatyczny nocleg w Hotel Dort Mevsim -The Four Season. Z twardym postanowieniem jechania tylko stopem ustawilismy sie na drodze wylotowej w kierunku Denizli. Zaczelo sie fenomenalnie. Po 2 minutach siedzielismy w samochodzie z czlowiekiem gadajacym po angielsku. Potem było troche pod gorke. Nie bede wspominal calej drogi, bo mi baterie sie skoncza, ale choc kilka obrazkow. Calosc drogi, czyli prawie 700km, pokonalismy chyba dziesiecioma odcinkami. Przez miasta przejezdzalismy autami osobowymi, ktore często zatrzymywaly sie same nawet bez wyciagniecia reki, a na dlugich odcinkach jechalismy ciezarowkami. Z kierowcami tych ostatnich był klopot. Ani slowa po angielsku, jedyna nic porozumienia, to palenie papierosow i usmiech:) Ale kazdy na postojach fundowal nam czaj (turecka, bardzo aromatyczna czarna herbata, podawana w malych szklaneczkach z cukrem w kostkach), czasami proponowali jedzenie, kupowali owoce i orzechy. W miescie Konya- w trakcie przebijania sie na wylotowke - jakis czlowiek na ulicy poczestowal nas pysznym chlebem prosto z piekarni:) Jechalismy przez kapitalne okolice. Ogromne jeziora, cale kilometry sadow owocowych, w oddali majaczyly gory. Do miasta Nevsehir, tuz przed Kapadocja, dojechalismy o 22.00. Bylismy bardzo zadowoleni, bo nie spodziewalismy sie, ze tak dobrze nam pojdzie. Ale wlasnie zaczelo isc zle... Przez Nevsehir przebijalismy sie 3 godziny na wlasciwa droge wylotowa. Poznalismy milego, starszego pana, ktory usilowam nam jakos cos wytlumaczyc, ale nie było szans, zaczepial nas gosciu, ktory za wszelka cene chcial nas gdzies podwiezc, ale za jakies pieniadze... Zrobil sie srodek nocy, a zimno docieralo juz wszedzie... Nic sie nie chcialo zatrzymac, a jesli już, to jechalo w innym kierunku. Nie wiedzielismy, co mamy robic. Co chwile podejmowalismy marsz do przodu. A moze za kolejnym skrzyzowaniem bedzie lepiej?? Tak dotarlismy do stacji benzynowej - jak sie okazalo po podejsciu - nieczynnej, juz za miastem. Zimno zaczynalo byc dramatyczne, skrajne zmeczenie potegowalo to zimno, a swiadomosc beznadziejnosci sytuacji przygnebiala nas na maksa... Ubralismy praktycznie to wszystko, co sie dalo. Polary, kurtki, nawet spodnie przeciwdeszczowe. Czekalismy na swit, na pierwsze promienie slonca. Stracilismy nadzieje, ze cos zlapiemy.
O 5.20 - dlugo przed wschodem slonca - z odretwienia wyrwal nas przerazliwie glosno nawolujacy do modlitwy miejscowy muezin. Echo jego spiewu roznosilo sie po calej okolicy. A my nadal czekalismy, marzlismy, popadalismy w jeszcze glebsze odretwienie. Od wschodu slonca do momentu, kiedy jego pierwsze promienie zaczely nas dosiegac minelo ponad godzine. Zrobilo sie kilka minut po godz.7.00 kiedy nagle zatrzymal sie facet i na pytanie, czy jedzie do Goreme odpowiedzial plynna angielszczyzna, ze tak i ze oczywiscie moze nas zabrac... Z kilkunastominutowej drogi tym autem nie pamietamy absolutnie nic, poza jednym obrazkiem, ktory objawil sie w pelni dwa dni pozniej...
Nocleg w Paradise Pension był kapitalny. Wygodne lozko, lazienka, ciepla woda, taras z knajpka i widokiem na kapadockie skalki. Jedyny minus, to cena - 40TL za pokoj. Po kilkugodzinnej drzemce ruszylismy na zwiedzanie okolicy. To trudno opisac... Zawsze chcielismy do Kapadocji dotrzec, ogladalismy fotografie, relacje w internecie. Ale byc tu i patrzec na to wszystko z bliska, to zupelnie co innego. Bylismy zachwyceni! Odwiedzilismy Open Air Museum, gdzie za 15TL mozna zobaczyc kapitalne skupisko niesamowitych form skalnych z kilkunastoma wykutymi w nich kosciolkami chrzescijanskimi z IX i X wieku. Niektore z roznobarwnymi freskami, inne surowe, jeszcze inne zdobione ochrowymi malowidlami. Prawie nam sie film w aparacie skonczyl:) Troche nas znowu wkurzylo, ze nie dosyc, ze wstep do kompleksu drogi, to jeszcze do jednego z kosciolkow chcieli dodatkowe 8TL :( Oczywiscie Danusia wlazla tam z jakas wloska wycieczka za darmo!:) W drodze powrotnej do centrum miasteczka moja rezolutna malzonka namierzyla bardzo przyjemny camping. Decyzja trudna, ale jedyna z możliwych . W hotelu spedzilismy tylko te jedna noc, rano zjedlismy pyszne sniadanie (chlebek, jajecznica, serek, dzem, miod, pomidor, ogorek i plasterek tutejszej kielbasy. Winogrona mozna było jesc bezposrednio z krzakow na hotelowym tarasie.
Na campingu postawilismy namiot i kolo poludnia ruszylismy szlakiem posrod skal do miejscowosci Cavusin. I znowu wrazenia niesamowite. Typowo kapadockie formacje tufowe, male poletka z uprawami winogron i melonow (oczywiscie troche ich skubalismy...). Dotarlismy do Rose Valey. Panorama na roznokolorowe skaly, potezny plaskowyz i gleboka doline byla fantastyczna. Czulismy pelna piersia, ze bylismy w Kapadocji!:) W Cavusin wdrapalismy sie na skalna twierdze gorujaca nad miasteczkiem. Troche to wszystko przypominalo skalne miasta znane nam z Krymu, tyle ze duuuzo wieksze i piekniejsze:)
W ramach oszcszednosci kupilismy w sklepie zupki w proszku i cala reszte. Na kempingu zrobilismy sobie wieczorne jedzenie i zagrzebalismy sie w cieple rzeczy w naszym namiocie. Wiedzielismy, ze noc bedzie bardzo zimna. Ale nie przypuszczalismy, ze az tak... Danusia prawie wcale nie spala, mi doskwierala bardziej niewygoda, ale - faktycznie - idzie zima! Za to cale minusy nocy w namiocie zostaly bardzo szybko (i to z nawiazka!) wynagrodzone już o 6.30 dzisiaj rano. To, co zobaczylismy, przekroczylo moje najsmielsze wyobrazenia. Ale o tym napisze juz nastepnym razem...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (64)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Rafal
Rafal - 2009-09-26 23:25
No juz za niedlugo bedziemy razem trzymac piwo Everest. Trzymamy kciuki za Was :0
 
Ania Siwińska (Jaskuła ;-)
Ania Siwińska (Jaskuła ;-) - 2009-09-27 18:44
Zdjęcia extra, a relacja sprawiła, że na chwilę zapomniałam o Bożym świecie! Z niecierpliwością czekam na dalsze wpisy! Powodzenia!!!
 
JUDI
JUDI - 2009-09-29 08:41
Z niedoczekaniem codziennie czekam na Waszą relację !!! Trzymamy kciuki za powodzenie :):) Zazdrościmy i myslami jestesmy z Wami :):):) Pozdrawiamy i ściskamy
 
Aga
Aga - 2009-10-01 14:48
Super! Zycze Wam mnostwa wrazen i fantastycznej podrozy!! Ja tez za 4 miesiace wyruszam do Ameryki Pld, siedze w pracy jak na szpilkach z brakiem jakiejkolwiek motywacji do pracy i odliczam dni do wyjazdu! Pozdrawiam Was!
 
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022