W Parku Anaga znajdziemy jedne z najbardziej niesamowitych krajobrazów Teneryfy!
Pierwszy przystanek planujemy w magicznym lesie wawrzynowym, wszędzie mocno reklamowanym (Bosque Encantado (Zaczarowany Las)). I z tego powodu magie swą chyba stracił... Jest tu tyle samochodów, że nie chcąc czekac godzinę w kolejce na zaparkowanie samochodu, odpuszczamy (robiąc wcześniej tylko zdjęcia okolicy). Zatrzymujemy sie kawałek dalej w kafejce, gdzie serwują genialna kawę baraquito - i to z jakim widokiem! Wchodzę tu kawałek w tutejszy las i choć nie jest dzis mglisto, nadal ma swój urok i pewnie w innych okolicznościach przyrody (jakieś 10 stopni mniej) fajnie by było powędrować sobie tutejszymi szlakami. Z podobnym (myslę) lasem wawrzynowym spotkaliśmy się na Maderze, więc chyba nie ma aż tak bardzo co rozpaczać, że sie nie udało. Tym bardziej, że dalej będzie tylko piekniej...
Kolejne miejsce to Mirador de Bailadero. Po prostu wow! Cudowne, zielone góry, wijąca się w dół droga i w oddali gdzieś tam zagubione domki i morze.
Dalej, zjeżdżając w stronę morza tymi niesamowitymi serpentynami, zatrzymujemy się jeszcze na jednym punkcie widokowym (kolejne wow!), aż wreszcie docieramy do kapitalnie położonej miejscowości Taganana.
Teraz wzdłuz morza i urozmaiconej linii brzegowej zmierzamy do naszej docelowej plaży Playa de Benijo. Parkujemy przy restauracji z widokiem na zatoczkę i dramatycznie wystające z morza skały (mam skojarzenia trochę z Great Ocean Road w Australii). Do samej plaży schodzi się dość stromo w dół, ale aktualnie jest zamknięta. Nie wszyscy jak widać przestrzegają zakazów i narażają własne życie, kąpiąc się w tych niebezpiecznych wodach... Czytałam, że było tu kilka wypadków śmiertelnych, ze względu na zdradliwe prądy. Nam jeszcze życie miłe.
Jedzonko w restauracji jest bardzo smaczne i w przystępnych cenach. Wokół biega mnóstwo jaszczurek. Pan kelner wita się z nami po polsku :-)