Mam niedosyt Mostaru.
Przede wszystkim chcę wejść do Meczetu Koski Mehmed Pasha i wspiąć sie na minaret.
Rodzinka wysadza mnie w Starym Mieście. Idę od razu do meczetu. Płace jakąś niewielką sumę. Wnętrze jest ciekawe, ale widok ze szczytu minaretu rewelacyjny! Schody wąskie i strome. Na górze przez chwile jestem sama, ale potem dzielę balkonik z kilkoma osobami. Mijanka jest bardzo trudna, trzeba sie przytulać do ściany, a balustrada dośc niska. Nie chciałabym spaść 34 metrów wprost do rzeki... Nie czuję sie tu zbyt pewnie, więc po sesji fotograficznej pospiesznie schodzę.
Wracam w okolice Starego Mostu z nadzieja zjedzenia loda :-) Wybieram figowe, które nie okazują się strzałem w 10-tkę, ale i tak są niezłe.
Przechodząc przez most widzę duże poruszenie, wszyscy trzymaja w górze swoje telefony... Tak, zaraz będzie ktoś skakał z mostu! Nie mam juz czasu, żeby dostać się na plażę, skąd byłby najlepszy widok, więc zostaję na moście. Młody człowiek bardzo długo sie skupia, zanim zdecyduje się na skok na nogi. Widzę tylko jak rozpoczyna skok i potem...uff... szczęśliwie pojawia się w wodzie.
Ciekawia mnie jeszcze w Mostarze 2 rezydencje mieszkalne: Dom Biščevića z XVIII wieku i Dom Muslibegovicia z początku XVIII wieku.
Nie mam pojęcia czy będą jeszcze czynne. Trafiam najpierw w okolice tego pierwszego. Niby jestem na miejscu wg aplikacji mapy.cz, jakaś wąska uliczka, brama... Przechodzę obok, fotografuję od tyłu. To chyba to. W końcu zauważam tabliczkę przy wejściu na dziedziniec. Nie ma tu nikogo. Parę sekund później pojawia sie w drzwiach pani - opiekunka tego miejsca - i prosi o kupno biletu. Fotkę dziedzińca pozwala mi zrobić za darmo, ale decyduję sie jednak wejść do środka. Kwota jest jakaś symboliczna (2 euro). Prawie zdeptuję parę żółwi, które zlewają się z kamienna posadzką. Dom jest jednym z najlepiej zachowanych przykładów architektury osmańskiej w mieście. Został zbudowany w 1635 roku i oferuje wgląd w życie codzienne bogatej rodziny, z autentycznym wyposażeniem i meblami. Można zajrzeć do kuchni, a na piętrze do sypialni i 2 pomieszczeń dziennych. Wszędzie dywany, a na ścianach stare zdjęcia. Kiedy jestem na górze, słyszę głosy jakiejś wycieczki... Ale mi się udało pobyć tu samemu!
Po drodze do drugiego domu mijam zabytkowy meczet Karadozbegova dżamiija (juz zamknięty) i stary osmański cmentarz. Dom Muslibegovicia też już jest zamknięty, więc podziwiam budynek tylko z zewnątrz.
Mam jeszcze możliwość odwiedzenia Muzeum Wojny i Ludobójstwa (czynne chyba do 21), ale po dłuższym namyśle, rezygnuję. Nie chcę się dołować.
Spacerując nawet bocznymi uliczkami miasta samemu czuję się bezpiecznie.