I stał się cud… Rano dostaliśmy wiadomość, że Villa Panorama przetrwała! Tylko, że nie ma jeszcze wody, ale ok.12 mają ją przywrócić. Mamy pojechać po resztę naszych rzeczy i zadecydować, czy chcemy zostać tam, gdzie aktualnie mieszkamy, czy wrócić na nasz cudem ocalały nocleg.
Jedziemy to sprawdzić. Do tej pory nie rozumiemy, jak to się stało… Wszystko wokół chaty zesmolone, ale trawka i drzewka na posesji nieruszone. Wewnątrz wszystkie meble pokryte popiołem i smród spalenizny wciąż intensywny. Ale dom stoi! Nie ma opcji, żebyśmy chcieli tu teraz przebywać, po pół godzinie już mnie boli głowa… Widok na czarne połacie wypalonej ziemi nie nastraja zbyt optymistycznie również… No i trzeba by wszystko posprzątać, a chata spora. Zamiast tego bierzemy pościele, ręczniki i kilka innych akcesoriów na nowe lokum. Wszystko trzeba wyprać.
Kot, którego moja rodzinka wcześniej dokarmiała pojawił się natychmiast, najwyraźniej domagając się posiłku… Ciekawe, jak przetrwał pożar?
Dzień gospodarczy. Urządzamy się w tymczasowym domku, który będzie już naszym do końca pobytu na Sycylii.