Geoblog.pl    gryka    Podróże    Sycylia 2023    Ucieczka przed dymem
Zwiń mapę
2023
22
wrz

Ucieczka przed dymem

 
Włochy
Włochy, Porticello
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2678 km
 
Śpimy dość niespokojnie, z postanowieniem, że rano, zanim się gdziekolwiek wybierzemy, spakujemy walizki do samochodu. Tak na wszelki wypadek. Nikt tu nam nic nie mówi, nie ma żadnej paniki, więc i my tak nie do końca wierzymy w realne zagrożenie. Chociaż… zanim odjedziemy w trasę, dymy zaczynają się snuć już nie tylko na odległych wzgórzach gdzieś przed nami, ale także wysoko nad naszym domem… Słońce też nie świeci normalnie, tylko jakby zza zasłony dymnej. W powietrzu czuć woń spalenizny. Zabieramy praktycznie wszystko, oprócz kuchennych zapasów.

Nadal jest strasznie gorąco i wietrznie, więc kierujemy się na pobliską plażę Mazzaforno, która też miała być fajna na snorkelling. Sukcesem można nazwać możliwość zaparkowania przy ulicy, bez opłat. Niestety… Sama plaża nie zachwyca. Są spore fale, więc snorkelling słaby. Ale najgorsze są latające w powietrzu popioły, które dosłownie osiadają na nas, widok kopcących się okolicznych wzgórz i coraz bardziej nieprzyjemny swąd spalenizny. Trzeba jechać dalej!

Wybieramy kolejną plażę – Baia dei Francesi – niedaleko Palermo (półwysep przed, jadąc od strony Cefalu). Miejsce polecane na stronce https://snorkelaroundtheworld.com/, na bieżąco aktualizowanej. Wczoraj w tamtym kierunku prawie nic się nie działo, więc mamy nadzieję, że pożar nie zdążył się w tamte rejony rozprzestrzenić. Faktycznie, im bardziej oddalamy się od domu, tym niebo robi się bardziej błękitne. Według googlowych informacji, w pobliżu ścieżki na plażę ma być duży parking. No i owszem…jest, tylko, że zamknięty, bo o tej porze ta ostatnia też jest zamknięta! Kluczymy nieco po okolicznych uliczkach i w końcu zastawiamy gdzieś auto. Jest tylko jeszcze jeden problem… Nie możemy znaleźć ścieżki nad morze! Wszystko pozamykane na metalowe bramy, gdziekolwiek się ruszysz: teren prywatny. Poddajemy się i postanawiamy zatrzymać się gdziekolwiek nad morzem, gdzie można się wykąpać i coś przekąsić. Kawałek dalej (w stronę domu), natrafiamy na znaki, kierujące na Lido del Carabiniere. Schodzimy z siostrą na rekonesans. Pytamy napotkane panie o poprzednią plażę i na migi dogadujemy się, że została zamknięta z powodu silnego wiatru i mocno wzburzonego morza. Hmmm. Zobaczymy, co zastaniemy tutaj. Malutka kamienista plaża o dziwo nie jest zamknięta (choć na taką wygląda), ale fale walą o brzeg jak oszalałe, a punkt gastronomiczny jest zamknięty. Nie namówimy naszych mężczyzn na schodzenie tutaj…

Jedziemy dalej. W końcu trafiamy do miejscowości Sant’Elia, gdzie są nawet otwarte dwie knajpki z przekąskami i napojami, a także jest jakaś nie najgorzej wyglądająca plaża. Posileni i napojeni zażywamy w końcu zbawiennej kąpieli i o dziwo, w przybrzeżnych, płytkich wodach kryje się sporo ciekawych ryb. Gdyby nie z lekka zaśmiecone dno i dość niespokojne morze… było by ekstra.

Wracamy w kierunku domu z duszą na ramieniu. Wprawdzie właściciel naszej kwatery uspokajał nas na Messengerze, że Villa Panorama jest bezpieczna, nie bardzo chce nam się w to wierzyć. Im bliżej domu, tym powietrze gęstsze o dymu, a trawy i krzewy po obu stronach drogi płoną żywym ogniem… Podjeżdżamy pod duży hotel, nad którym, gdzieś tam w górze jest nasz dom. Trwa właśnie ewakuacja budynku. Stojąca w pobliżu ekipa straży pożarnej na pytanie o Villę Panorama wybucha śmiechem. Nie ma najmniejszego sensu nawet próbować tam podjeżdżać…

Wycofujemy się na główną drogę i z braku innego pomysłu jedziemy na najbliższą stację benzynową, zaopatrzyć się w wodę i skorzystać z toalety. Tomek wysyła właścicielowi wiadomość o aktualnym stanie rzeczy (pomyślałby kto, że gość może być tak mało zainteresowany sytuacją?). Dostajemy odpowiedź z mapką gogle i pinezką, gdzie mamy się spotkać. Ma dla nas jakieś tymczasowe zakwaterowanie. Dzięki Bogu, bo już mieliśmy przed oczami wizję nocki spędzonej w aucie.

Ta pinezka okazuje się jego restauracją, z której skorzystamy innym razem. Teraz chcemy już się gdzieś zakwaterować i odpocząć. Kluczymy za motorkiem wąskimi uliczkami i mijamy kolejne żelazne bramy… W końcu jest i nasza. A za nią kilka sympatycznych domków letniskowych, znacznie skromniejszych niż nasza willa, ale tak naprawdę niczego im nie brakuje. A najważniejsze: jesteśmy 3 minutki pieszo od morza. Umawiamy się z facetem, że prześpimy się tu jedną nockę, a następnego dnia zobaczymy. Tomek z moim szwagrem kilka razy tego wieczoru podjeżdżają jeszcze pod nasz hotel i z daleka obserwują rozwój sytuacji. Za którymś tam razem oznajmiają: nie ma szans, żeby Villa Panorama przetrwała… Jesteśmy zaledwie kilka kilometrów dalej. Niby ma być bezpiecznie, ale w to już za bardzo nie wierzymy… Na zewnątrz czuć spalenizną. Zamykamy szczelnie okna, klima na maksa i niespokojnie zasypiamy.





 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2023-11-11 12:05
Pożar wygląda strasznie! Pozdrawiam
 
gryka
gryka - 2023-12-30 15:11
I strachu się najedliśmy!
 
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022