Jedziemy dziś do Taorminy, główną drogą, czyli nudną autostradą. Tomek nie chce nigdzie się zapuszczać skrótami ze względu na pożary. Widzimy po drodze jakąś doszczętnie spaloną stację benzynową. Na dodatek leje jak z cebra. Dopiero w okolicach celu wychodzi słoneczko i robi się przyjemnie, bardzo ciepło, ale już nie tak strasznie gorąco, jak wcześniej.
Miasteczko okrzyknięte najpiękniejszym (albo jednym z ) na całej Sycylii.
Udaje nam się zaparkować bez większych problemów na wielkim, piętrowym parkingu, blisko bramy miejskiej - Porta Messina. Mieliśmy nadzieję na miejsce bliżej stacji kolejki linowej do plaży Isolla Bella, żeby nie nosić ze sobą sprzętu do snorkellingu, ale tam nie było szans. Strach się bać, jak tu wygląda zagęszczenie turystów w pełni sezonu. Ostatecznie tylko ja wkładam maskę do plecaka.
Spaceruje się przyjemnie, główną ulicą-deptakiem Corso Umberto (pomiędzy Porta Messina a Porta Catania), z katedrą św.Mikołaja i innymi kościołami. Sporo knajpek i sklepików z pamiątkami. Szczególnie urocze są wąziutkie, boczne uliczki, ukwiecone i przyozdobione różnymi figurkami. Piękne malowane dzbany i kolorowe twarze patrzą na nas z balkonów. W przypadkowej restauracyjce na wolnym powietrzu próbujemy nowych smaków: słynnych kulek arancini (nie zachwyciły) i cannnelloni z serem i szpinakiem - zawijańców posypanych oczywiście sproszkowanymi pistacjami – dobre, ale dość zapychające. Nieco posileni, udajemy się zwiedzić główna atrakcję Taorminy – Teatr Grecki. Po drodze spacerujemy przez ładny park miejski.
Teatr ciekawy, ale najpiękniejsze widoki! Zdecydowanie warto kupić bilet wstępu. Podobno widać stąd również Etnę…no, ale dziś pozostaje w chmurach, niestety.
Zjeżdżamy kolejką na plażę. To super sposób transportu. Na zjazd nie czeka nawet zbyt wiele osób. Nie spodziewajmy się jednak jakiś fajnych widoków z kolejki. Raz dwa i już na dole. Tu jeszcze tłoczniej, niż na górze… Isolla Bella to rezerwat naturalny, znany z super warunków do snorkellingu. Mała kamienista plaża, połączona wąskim pasem ziemi z wysepką. Morze jest dość pofalowane, słońce chowa się za chmurami, ale i tak musze powiedzieć, że świat podwodny tutaj jest bardzo urozmaicony! Małe i wielkie ryby o przeróżnych kolorach, przy samym brzegu. Szkoda tylko, że tyle ludzi. Miejsce traci przez to swój urok. Jak później doczytałam, wysepka należała kiedyś do Lady Florence Trevelyan – żony burmistrza Taorminy – jednej ze spadkobierców angielskiej rodziny królewskiej. Rząd Sycylii wykupił ją w 1990 roku i utworzono tu rezerwat. Nie spędzamy tu dużo czasu. Czeka nas jeszcze droga powrotna.
Pod dolną stacją kolejki sznurek ludzi na oko na co najmniej godzinne czekanie. Zastanawiamy się nawet przez chwilę nad taksówką, ale kto wie czy też nie utkwilibyśmy w jakimś korku, a stracilibyśmy kasę… Więc cierpliwie czekamy na swoją kolej.
Ktoś bardzo trafnie określił Taorminę, jako "zadeptana perłę Sycylii". Lepiej bym tego nie ujęła!