Geoblog.pl    gryka    Podróże    Indonezja 2018    Trupy dookoła...
Zwiń mapę
2018
18
wrz

Trupy dookoła...

 
Indonezja
Indonezja, Lemo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15041 km
 
Dzięki Bogu zdecydowaliśmy się na tego przewodnika i samochód. Od rana lało. I to dość solidnie. Kiepsko byśmy wyglądali na motorku…
                Wpierw pojechaliśmy w północną część miasta na lokalny targ. Mieliśmy odrobinkę szczęścia znowu, bo targi nie odbywają się codziennie, a nam się udało na niego trafić. Nie byliśmy jedynymi turystami, ale jakoś to nie przeszkadzało. Kupiliśmy jednorazowe, foliowe pelerynki i w strugach deszczu zaczęliśmy kręcić się z aparatem po tym dziwnym dość miejscu. I chyba też miejscu nie dla każdego. Spory teren. Bardzo brudno i śmierdząco. Zagrody, wybiegi i boksy. Dookoła knajpki i stragany ze wszelkim innym towarem. Tłoczno. Handel żywym inwentarzem zawsze niesie ze sobą dość ambiwalentne odczucia. Kurczaki w klatkach, czy koguty uwiązane za jedną nogę, to nie było takie złe jeszcze. Ale zagrody z większymi zwierzakami, to już kiepska sprawa. Najgorzej chyba było ze świniakami. „Pigs to go” – czyli skrępowana świnia przywiązana do bambusowego nosidełka tak, żeby nie mogła się absolutnie ruszać i gotowa była do zabrania przez potencjalnego nabywcę prosto na motorek. Widok dziesiątek świniaków przymocowanych do bambusów, leżących na ziemi (często we własnych odchodach) i czekających na swoją kolej nie był najprzyjemniejszy. Bawoły miały troszkę lepiej (chyba, ale pewien nie jestem), bo nie były całe krępowane. Zasadniczo tylko nogi, ale unieruchomione były linką przeplecioną przez pierścień w przekłutych nozdrzach i dowiązaną w taki sposób, że bawoły musiały ciągle trzymać głowy w górze. Niektóre nie dawały rady i rozrywały nosy. Przewodnik opowiadał o wszystkim. O zwyczajach, o hodowli, o sposobie transportowania, o cenach zwierzaków, o rodzajach kogutów (które zazwyczaj wykorzystywane są w walkach – obecnie oficjalnie w Indonezji zakazanych, ale w Tana Toraja wciąż praktykowanych). Przy niektórych jadłodajniach w najbliższej okolicy były umieszczane zielone gałązki iglastych drzew. Wyglądało to czasami jak jakiś rodzaj dekoracji na Boże Narodzenie. Zapytaliśmy. Przewodnik się uśmiechnął i odpowiedział, że w ten sposób oznaczane są miejsca gdzie można zjeść specjalne dania mięsne. Jakie specjalne? Z psa… Na jednym ze straganów poprosiliśmy babcinkę, żeby przygotowała mi jedną porcyjkę prawdziwego betelu do żucia. Od dawna chciałem tego spróbować, ale albo brakowało odwagi, albo sposobności. Tam sposobność była i mieliśmy przewodnika, który się łatwo mógł dogadać. Więc betel zdobyty! Wrażenia z żucia jak i jego późniejszych efektów – pozostawię dla siebie ;-)
                Już dzień wcześniej, jadąc autobusem z Makasar do Rantepao, dowiedzieliśmy się o uroczystościach pogrzebowych w Tana Toraja. I wiedzieliśmy, że one właśnie trwają. Jednak – zgodnie z tym, o czym wszystko dookoła trąbiło – ani Google, ani Maps.me nie poradziły sobie z tematem i nie mogliśmy tego miejsca zlokalizować. Oczywiście przewodnik wiedział. Z targu pojechaliśmy prosto do Malakiri. Wioska na końcu świata. Deszcz, rozmokłe drogi, większość z nich poza internetowymi mapami. Ale ruch dość duży. Sporo ludzi zmierzało w tym samym kierunku. Znowu się cieszyliśmy, że mamy auto z kierowcą! Wioska pogrzebowa zbudowana obok wsi Malakiri mogła pomieścić setki gości. Jak się okazało, to była jedna z większych uroczystości, a my byliśmy przed południem drugiego dnia. Nie mogliśmy tam spędzić całego dnia, ale te dwie godziny okazały się niesamowite. Przewodnik wprowadził nas do środka, przekazał rodzinie zmarłej podarunek od nas (rakieta papierosów), posadzono nas w jednej z bambusowych wiat otaczających dziedziniec i poczęstowano kawą z ichniejszymi słodkościami. Kilka metrów od nas był główny budynek z ciałem zmarłej wystawionym na widok na jakby tarasie górnego pietra. Dach tego „mauzoleum” oczywiście w kształcie łodzi. Miło bardzo. Mieliśmy potem możliwość pokręcenia się trochę i obfotografowania wszystkich i wszystkiego. A przewodnik cały czas nam opowiadał! O zmarłej, o tym pogrzebie, ofiarach itd. Itd. Szkoda (a może całe szczęście), że nie załapaliśmy się na ofiarowanie zwierząt. Na dziedzińcu było wciąż sporo świniaków i kilka bawołów. Ziemia w miejscu ich uboju przesiąknięta była krwią… Ale załapaliśmy się na procesję klanów rodzinnych, na tańce i śpiewy, na pokazy lokalnych grajków. Fascynująco, ciekawie, kolorowo, inaczej. Nie mogliśmy uwierzyć, że udało nam się to wszystko na własne oczy zobaczyć.
                Z pogrzebu ruszyliśmy na południe regionu. Przewodnik chciał nam pokazać kilka różnych zupełnie rzeczy tak, abyśmy mieli jak najlepsze wyobrażenie o ich kulturze i zwyczajach. W planach więc były klifowe groby, pośmiertne lalki z bliska, tradycyjna wioska z łódkowymi domami i spichlerzami, w której wciąż toczy się normalne życie, groby małych dzieci, jedna z najstarszych grot ze zmarłymi. 
                Pierwsze więc Lemo. Głęboka dolina, a po jej drugiej stronie skaliste klify z dziesiątkami wykutych grobów. Niektóre pięknie zasłonięte, zdobione, kolorowe. Inne zupełnie zniszczone, zbutwiałe, szare. Obok okienek grot często wykuwane są płytkie coś jakby balkoniki z balustradą, na których umieszczane są pośmiertne lalki przypominające zmarłych. Udało nam się poznać jednego z rzemieślników wykonujących tau-tau i zobaczyć go przy pracy w jego maleńkim warsztacie. A przewodnik wciąż opowiadał!
                Potem przyszła kolej na coś chyba najbardziej niesamowitego. Jeszcze kilka kilometrów dalej na południowy-wschód od Lemo. Groby dzieci. Dość niezwykłe groby. Dziecko pochowane w ten sposób musiało nie mieć jeszcze zębów, więc zazwyczaj nie starsze niż 1 rok. W specjalnym typie drzewa (są dwa takie gatunki) wycina się coś w rodzaju dziupli. W tej dziupli układa się zawinięte w płótno ciało zmarłego dziecka, a otwór szczelnie zakrywa liśćmi palmowymi, korą, włóknami z drzew (głównie po to, żeby nie zostały wyjedzone przez zwierzaki). Drzewo zaczyna wydzielać białawe soki, które symbolizować mają mleko i w ten sposób karmią dziecko. A dziupla powoli zarasta i po kilku latach całkowicie wchłania ciałko dziecka… Brzmi to dość makabrycznie, ale cóż. Taka mają kulturę i tradycję, która wciąż jest dla Torajan bardzo ważna. A my – jako włóczykije – mogliśmy mówić o sporym szczęściu, że pod grobowe drzewo mogliśmy trafić i je z bliska zobaczyć. W tej samej okolicy była też jedna z najstarszych, aczkolwiek nie najbardziej okazałych, jaskiń grobowych. Najstarsze szczątki trumien miały 400-500 lat. A puste oczodoły czaszek walających się wszędzie dookoła przypominały nam o tylko o tymczasowości naszego pobytu na Ziemi żywych…. Brrrr….
                Zrobiło się już dość późno i musieliśmy odrobinkę przyspieszyć. Teoretycznie mieliśmy przewodnika i kierowcę z autem do godziny 16, ale mieliśmy nadzieję, że uda nam się ich troszkę przeciągnąć  i udało się! Podjechaliśmy do jednej z turystycznych knajpek na spóźniony lunch. Jedzenie dobre, ale bez szału. Za te pieniądze powinno być lepsze (no bo ceny też turystyczne, oczywiście). Podjechaliśmy potem w okolice wioski Sarira (nazwa z Maps.me – może się różnić znacznie od tej, jaka jest rzeczywiście…), gdzie mogliśmy dotknąć żywego skansenu. Kilkanaście domów i długi ciąg ryżowych spichlerzy naprzeciwko nich. Wszystkie cudne, piękne, drewniane, malowane, z dachami w kształcie łodzi wykonanymi głównie z bambusa. Rewelacja! Różnorakość ozdób i kształtów! Do tego dziesiątki wiszących poroży i czaszek bawołów. Wszystkie to zwierzęta ofiarne poświęcane w trakcie pogrzebów członków klanu mieszkającego w tym właśnie domu. No i ludzie, którzy wciąż tam mieszkają i prowadzą żywot zgodny z tradycjami przodków. Niesamowite miejsce. A przewodnik wciąż opowiadał!
                To był niestety ostatni punkt programu na ten dzień. Po tak intensywnych doznaniach i z tak niesamowicie ogromną porcją wiedzy, informacji i ludowych historii nie żałowaliśmy ani grosza wydanego na przewodnika i auto. Facet sprawdził się fantastycznie, a auto w deszczową pogodę okazało się idealnym rozwiązaniem. Jestem pewien, że gdybyśmy chcieli na własną rękę pokręcić się po okolicy, to byśmy w tak ciekawe miejsca nie trafili nigdy, zajęłoby to wszystko pewnie więcej czasu, no i przede wszystkim nie mielibyśmy tych wszystkich opowieści czynionych na bieżąco. Kierowca zostawił gdzieś po drodze naszego przewodnika, a nas odwiózł do Rantepao, gdzie na obrzeżach parku Lapangan Bakti zjedliśmy kolację. Po jedzonku wypożyczyliśmy motorek w jednej z okolicznych wypożyczalni, podjechaliśmy do sklepu po zakupy i kilka minut później byliśmy już na noclegu. Zmęczeni, ale niesamowicie zadowoleni. Dzień niewiarygodny……. A wciąż czekało na nas jutro!!

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (70)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
stock
stock - 2019-01-06 14:04
Ale niesamowitości! Już kolejny raz się przekonuję, że mało turystyczny Celebes jest chyba najciekawszą dużą wyspą Indonezji.
 
TomekG
TomekG - 2019-01-07 21:10
Widzielismy juz do tej pory kilka ciekawych miejsc w roznych zakatkach swiata, ale trzeba przyznac, ze Tana Toraja na Celebes zrobila u nas furore! :)
 
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022