Jakoś przed południem przemili i bardzo pomocni właściciele hoteliku odwieźli nas na lotnisko i stamtąd ruszaliśmy na Flores. Lecimy małym samolocikiem linii Wings Air. Waga bagażu glównego nie może przekraczać 10kg, więc przepakowaliśmy się na maksa do plecaczków podręcznych. Przeszło bez problemu. Mamy ponad godzinne opóźnienie, ale to podobno norma w Indonezji.
Labuan Bajo okazało się bardzo mizernym miasteczkiem. Nam się generalnie nie podobało wcale. Bez uroku, bez klimatu, rozciągnięte wzdłuż kilku długich ulic. Brudne i hałaśliwe. Ale cóż. To nie to miejsce było naszym celem. Nocleg mieliśmy koło lotniska (Bonne Nuit, przyjemne miejsce). Popołudniem tylko krótki spacer po miasteczku, średnie jedzenie, średnie zakupy. Nawet polecana przez Lonely Planet restauracyjka (Warung Mama) okazala sie zdecydowanie poniżej oczekiwań. Jedzenie zimne, a obsługa miała nas w nosie. Najważniejszym było, żeby na następny ranek załatwić dwudniowy rejs po okolicznych wyspach. Bo to właśnie miał być jeden z głównych punktów programu całej Indonezji!! Agencyjek turystycznych wszędzie pełno, wszystkie takie same, wszystkie oferujące to samo w tych samych cenach. Więc nie ma nigdy sensu, żeby w takich miejscach poświęcać sporo czasu na załatwienie tego typu atrakcji. Sprawdziliśmy może ze trzy-cztery miejsca, dogadaliśmy się co do rejsu i następnego dnia mieliśmy rozpocząć realizowanie kolejnego, wielkiego naszego marzenia! :-)