Ból. Okropny, pulsujący ból, rozrywający szczękę i całą głowę. Pierwsza dawka kodeiny nie pomogła. Druga - o tyle lepiej, że mogłem zacząć myśleć. Środek nocy, trzy, może cztery godziny do niby-pobudki i wyruszenia z domu. Najgorszy z możliwych scenariuszy właśnie zaczął się spełniać. Ząb. Cholerny ząb. To moja pięta achillesowa. Nie dosyć, że mam fobię na tym punkcie, to jeszcze ta nieznośna świadomość tego, że jedziemy w miejsce, gdzie o opiece stomatologicznej będę mógł zapomnieć. Autentycznie chciało mi się ryczeć. Wiedziałem, że jeśli czegoś z tym nie zrobię, to z wyjazdu nici. Nie zaryzykuję tylko środków przeciwbólowych. Wiem jak to wyglądało kilka lat wcześniej na trekkingu w Himalajach....
Ok. Komputer, internet i szukanie dentystów. Przed odlotem mieliśmy mieć 2-3 godzinki zapasu w Paisley koło Glasgow, więc może się udać. Naniosłem sobie na telefon lokalizacje gabinetów, sprawdziłem godziny otwarcia, spakowałem większy zapas kodeiny, uszykowałem małą buteleczkę płynu do płukania ust, łyknąłem kolejne tabletki i czekałem do rana... Danusi oczywiście nic nie powiedziałem, bo by popadła w histerię. Uzasadnioną z resztą. Po promie i pociągu, kiedy dotarliśmy do Paisley, powinniśmy wsiąść w autobus i pojechać na lotnisko. No ale to moje ale.... Oświadczyłem Danusi, że musi poczekać chwilkę z bagażami, a ja muszę coś załatwić. Powiedziałem w czym rzecz. Odwiedziłem kilka gabinetów, dopiero w czwartym mnie przyjęli z marszu. Miłemu Hindusowi wytłumaczyłem na czym polega mój problem. Nad mostem w górnej szczęce mam miejsce zapalne, które czasami się odzywa. Nie muszę mieć nic robione tylko odpowiedni antybiotyk i środki przeciwbólowe. Ok. Pogadaliśmy, dostałem recepty. Zapłaciłem. W aptece nie chcieli wydać mi dodatkowej kodeiny, tylko antybiotyk. Całe szczęście, że miałem swoje zapasy. Ale było już ok. Wiedziałem już, że to kwestia jednego dnia i mój ząb się uspokoi. Pojechaliśmy na lotnisko, tabletki i antybiotyk łyknięty. Przed odprawą uświadomiliśmy sobie, że wpierw lecimy do Malezji, a potem do Indonezji. W jednym i drugim kraju obowiązują bardzo restrykcyjne przepisy o narkotykach i środkach farmakologicznych. Mieliśmy informacje, że czasami ludzie posiadający właśnie kodeinę, nawet z receptą i listem od lekarza, mają tam poważne problemy. Zdecydowaliśmy się, żeby mój zapas wyrzucić. Na wszelki wypadek łyknąłem jednak dodatkową porcję, bo przenikliwy ból towarzyszył mi cały czas. Ale to był błąd. Całe szczęście lecieliśmy wielkim A380. Sporo personelu przeszkolonego w pierwszej pomocy. Bo po kilkunastu minutach lotu oświadczyłem Danusi, że chyba odpływam i ... straciłem przytomność...