Geoblog.pl    gryka    Podróże    Podróż Dookoła Świata część I    Sukhotai-pierwsza stolica Tajlandii
Zwiń mapę
2006
02
lut

Sukhotai-pierwsza stolica Tajlandii

 
Tajlandia
Tajlandia, Sukhothai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 22995 km
 
Nastepnego dnia ruszylismy dalej. Tym razem do Phitsanulok, bardziej na polnoc, skad chcielismy zrobic sobie jednodniowa wycieczke do Sukhotai. To kolejna dawna stolica, ale miala byc znacznie piekniejsza od Aytthayi. Ok. Czemu nie? Jednak dojazd do Phitsanulok nie byl wcale taki prosty... Z racji sporej juz odleglosci, a w zwiazku z tym sporej ceny biletow w komunikacji publicznej, wymyslelismy genialny plan, ze pojedziemy tam stopem. Dobra! Wczesniej nam sie udalo, to dlaczego nie sprobowac? Rano wymeldowalismy sie z GH, wzielismy tuk-tuka (to takie trojkolowe jezdzitko) i pojechalismy na obrzeze miasta w poblize terminalu autobusowego. Tak sobie kombinowalismy, ze jesli stop nam nie wyjdzie, to zawsze bedziemy mogli wrocic na autobus.... No i sie zaczelo. Wysiedlismy z tuk-tuka przy dworcu. Sprawdzilismy godziny odjazdow w naszym kierunku, potwierdzilismy, ze bilety nie sa najtansze i ruszylismy na obwodnice. Jak sie okazalo, to wcale nie bylo tak blisko, jak to wynikalo z mapy i w totalnym upale, strasznie spoceni i wkurzeni, wedrowalismy z naszymi okropnie ciezkimi plecakami jeszcze jakies 40 min... Jak doszlismy do miejsca, gdzie mozna bylo myslec o lapaniu stopa, bylismy wykonczeni. I do tego nie bylo tam cienia! Koszmar! Ale nic to. Ustawilismy sie z napisanym na kartce Phitsanulok i czekalismy. No i nie bylo zle!:) Juz po kilkunastu minutach zatrzymal sie jakis gosciu. Wprawdzie nie jechal tam gdzie my chcielismy, ale do miasta ktore bylo w polowie drogi. Ok! Zapakowalismy sie i nasze tobolki na pake iruszylismy. Bylo bardzo przyjemnie. Naturalna klimatyzacja, wygodna pozycja...:) Facet jechal cala droge strasznie szybko i juz po 1,5 godzinie bylismy na miejscu. Srednia przejazdu mial powyzej 100km/h... Calkiem niezle! Nawet zostawil nas na glownej drodze wylotowej z tego miasta, tak, ze mielismy znacznie ulatwione zadanie i nie musielismy sie nigdzie przenosic. Dobrze sie zlozylo, bo akurat trafilismy na przydrozna knajpke, moglismy wiec cos przekasic, wypic, nabrac sil na kolejny etap lapania stopa:)

No i te sily nam sie przydaly (szczegolnie psychiczne...). Spotkala nas dosyc dziwna historia...

Ustawilismy sie znowu na ulicy, uszykowalismy nasza kartke z wypisana nazwa docelowego miasta. Doslownie po kilku minutach zatrzymal sie facet w wypasionym Volvo. Takich samochodow po Tajlandii nie jezdzi zbyt duzo...:) Czulismy, ze moze byc wesolo! No dobra. Gatka szmatka, dokad jedziemy (przciez ma napisanie!:)), czemu nie jedziemy autobusem itd... No to zaczelismy mu tlumaczyc, ze my chcemy stopem, ze nie mamy pieniedzy na bilet, ze w Phitsanulok mamy przyjaciol, ktorzy nam pomoga (nie chcielismy wypasc na calkowicie zagubionych w Tajlandii). W koncu facet powiedzial, a raczej pokazal, ze mamy sie pakowac do srodka. Chcielismy plecaki wsadzic do bagaznika, ale nie, mamy je wepchnac do srodka. No dobra... Tylko, ze troche glupio bylo. Skorzana tapicerka, drewniane obicia, miedzy tylnymi siedzeniami chyba barek, a juz napewno telefon... Ale nic to, zapakowalem moj ogromny plecak ze spiworem na gorze, namiotem i karimata po bogach, a z tylu z podwieszonymi butami... A na to wrzucilem jeszcze plecak Danki! jakos sie udalo jeszcze o nas nie zapomniec i ruszylismy. Nie moglismy sie za bardzo z facetem dogadac, ale skoro jechalismy, to powinno byc ok. Ale nie bylo... Zaraz zjechal z glownej drogi, zaczal krazyc gdzies po waskich uliczkach, wydzwanial do kogos... gadal z jakas kobieta (oczywiscie po tajsku), a potem podal mi telefon, tak jakby ta kobieta chciala rozmawiac z nami... Wygladalo to dziwnie, bo ona ni w zab angielskiego (zreszta moj tez jest starsznie kulawy), ja sie odezwalem pierwszy , potem ona po swojemu, cisza, potem znowu ja, potem znowu ona, potem cisza... i tak przez kilkadziesiat sekund...:) Stwierdzilem, ze nie wiem o co chodzi i oddalem telefon naszemu fecetowi. On jak gdyby nigdy nic, dalej sobie z ta kobieta pogadal, caly czas krazac po podejrzanych uliczkach. Na nasze pytanie o co chodzi i dokad jedziemy, szczerze sie tylko usmiechnal... Zaczynalo sie robic dziwnie, a nas tak naprawde ta sytuacja zaczynala denerwowac... Facet wprawdzie nie wygladal na takiego, ktory okrada biednych turystow, no ale moze wlasnie z takiej pracy ma te volvo...? Nic to. Pojezdzilismy jeszcze troche nie wiedzac po co, dlaczego i gdzie. Jednak potem cos sie zaczelo wyjasniac. Facet nas podwiozl pod dworzec autobusowy, pogadal z policja... Tam zdecydowalismy sie stanowczo naciskac, zeby tu nas zostawil, ze poradzimy sobie jakos dalej sami. Ale on zdecydowanie kazal nam zaczekac w samochodzie. W sumie bylo w nim przyjemnie: klima, muzyczka... a na zewnatrz starszny upal:) Chwile pozniej przychodzi do nas usmiechniety, mowi, ze za kilka minut mamy luksusowy autobus do Phitsanulok, wrecza nam bilety i na koniec daje jeszcze 1000THB w gotowce... Bylismy w szoku. Nie wiedzielismy co sie stalo. Ale pieniazka wzielismy, bilety tez, baaaardzo mu podziekowalismy i tyle... Chwile pozniej siedzielismy w autobusie, pani nas poczestowala coca-cola z lodem...Jechalismy do Phitsanulok:)

Na dworcu znalezlismy cos w rodzaju informacji. Trudno bylo sie z kobietami dogadac, ale Danusia dala rade!:) Dowiedzielismy sie czym, jak i za ile mozemy dojechac w okolice dworca kolejowego (mielismy namiar na ponoc przyjemny i tani hotelik wlasnie w tamtym rejonie, a poza tym dalej chcielismy jechac pociagiem...) i w droge. Bez problemow znalezlismy GH. Miejsce faktycznie okazalo sie calkiem niezle. Tego dnia pozwolilismy sobie na odrobinke lenistwa, wiec tylko zlokalizowalismy jedzonko i do lozeczka!:)

Rano nie udalo nam sie zbyt wczesnie wstac (noc byla wyjatkowo spokojna i spalo nam sie bardzo odbrze:)); wyjechalismy autobusem do Sukhotai przed poludniem. Wlokl sie okropnie dlugo i zaczelismy sie denerwowac, czy wystarczy nam czasu na obejrzenie miasta. Ale nie bylo zle. Na miejscu wynajelismy rowerki, dostalismy nawet schematyczna mapke okolic i bocznym wejsciem dostalismy na teren parku historycznego, gdzie byla wiekszosc interesujacych nas miejsc:) Teren zabytkowego miasta nie byl duzy, wiec juz spokojnie moglismy sobie pojezdzic. Wiedzielismy, ze powinnismy bez problemow sie z czasem wyrobic. Park historyczny - to kilka kompleksow zabytkowych watow i palacow (albo ich ruin) z okresu kiedy Sukhotai bylo stolica panstwa, rozsianych wsrod drzew i trawiastych pagorkow poza zasadniczym, nowym miastem. Teren wiec bardzo sympatyczny, duzo zieleni, swieze powietrze, rowerek... No i przede wszystkim te ruinki! To bylo super! Zupelnie inne wrazenie niz mielismy w Ayutthayi. W Sukhotai czuc bylo wspaniala historie tego miejsca, ruiny poszczegolnych watow i calych kompleksow robily niesamowite wrazenie. Byly piekne, czasami tajemnicze, rozne... Zrobilismy sporo niezlych fotek:) Jesli ktos chcialby zobaczyc antyczne miasto w Tajlandii, to zdecydowanie polecamy wlasnie to:) Okolo 17 skonczylismy rundke objazdowa, zameldowalismy sie z naszymi rowerami w wypozyczalni i autobusem wrocilismy do Phitsanulok. Wieczorem pyszne jedzenie na nocnym bazarze, piwko, sparwdzilismy tez wiesci z HC i mielismy potwierdzenie, ze jeden gosciu z Lampangu chce nas ugoscic... Nastepnego dnia moglismy spokojnie wsiasc w tani pociag i jechac do nastepnego celu:) To byl bardzo udany dzien!:)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 27.5% świata (55 państw)
Zasoby: 586 wpisów586 651 komentarzy651 10301 zdjęć10301 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
30.08.2024 - 23.09.2024
 
 
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022