Dzisiaj tylko krotka informacja. Nie bedziemy Was tak bardzo meczyc...:)
Z Jaisalmeru - miejscowosci, gdzie bylismy na wielbladach - ruszylismy nocnym pociagiem do Jodhpuru. To kolejny nasz cel w Rajastanie. Niebieskie miasto, nad ktorym goruje wielki fort. Podroz trwala krotko, bez problemow. Tylko nie zdazylismy sie wyspac...Zanim sie przymocuje bagaze (a jest to raczej bardzo wskazane ), zanim sie ludzie w wagonie uspokoja, to czasu na sen nie pozostaje zbyt duzo... Ale zawsze lepiej sie troche przespac niz wcale:) W Jodhpurze zameldowalismy sie rano. Zdecydowalismy sie jednak zostac tam na noc. Bylismy zbyt zmeczeni, zeby jeszcze tego samego dnia jechac dalej, chociaz wczesniej takie plany mielismy. Zapakowalismy sie w autoriksze i pojechalismy do hotelu, ktory rekomendowali nam w Jaisalmerze. Na miejscu okazalo sie, ze poprzednia noc spedzili tam Warszawiacy! Niesamowity zbieg okolicznosci! Dokladnie w te noc, kiedy my jechalismy z Jaisalmeru do Jodhpuru, zeby zamieszkac w hotelu, w ktorym oni byli wczesniej, Warszawiacy robili dokladnie te sama trase w przeciwnym kierunku - jechali z Jodhpuru do Jaisalmery, zeby zamieszkac w hotelu, w ktorym my bylismy wczesniej...:)) No nic. Tym razem sie idealnie minelismy, ale wytrwale nas gonia, wiec mamy nadzieje, ze sie niebawem spotkamy:)
Jodhpur generalnie nas nie zachwycil. Waskie, zatloczone, brudne i pelne nachalnych dzieci ulice; duzo mniej niz sie spodziewalismy niebieskich domow; fort wprawdzie ogromny, ale nie powalajacy; kilka mniej ciekawych budowli w centrum miasta. Jeden dzien na to miasto w zupelnosci wystarczyl. Jedyny pozytek z pobytu w Jodhpurze to taki, ze udalo sie wrzucic do galerii fotki z naszego trekkingu (jeszcze mamy zaleglosci z Kathmandu i Pokhary w Nepalu, no i calosc dotychczasowych Indi...) Wieczorem wrocilismy do hotelu; krotka noc i nastepnego dnia z samego rana siedzielismy juz w autobusie do Udaipuru.