A w KTM? Normalka! Jedzenie, jedzenie, jedzenie, picie, picie, picie, potem internety, zakupy, pranie itd:) Po kilku dniach technicznych, spotkaniach ze znajomymi i nalykaniu sie cywilizacji, odwiedzilismy jeszcze raz stare miasto w KTM, bylismy na Durbar Square w Patanie (miasteczko obok KTM), gdzie bylo pelno podobnych, ale takze bardzo uroczych swityn, swiatynek, palacow, zakatkow... Piekne miejsce. Spokojniejsze miasto niesamowicie przepelnione wszelkimi perelkami. Wycieczki byly wspaniale. Zrobilismy sporo fotek... no i o to chodzilo... W pewnym momencie, podczas jeszcze trekkingu, rozsypala nam sie karta pamieci w aparacie ze wszystkimi zdjeciami z KTM... Wszystkie miejsca, swieta swiatel, swiatynia malp... Karta przestala dzialac. Bylismy zalamani, no ale coz...? Takie rzeczy sie zdarzaja. Wiec po powrocie do KTM musielismy nadrobic choc czesc prawdopodobnie straconych zdjec... Jednak nie wszystko stracone. Pamietacie Polaka – Andrzeja – spotkanego po wyjsciu z Syabru? Mieszkal takze w naszym hotelu, a w ciagu kilku dni mial leciec do Polski. Obdarowalismy go wiec nasza niedzialajaca karta z prosba, zeby wyslal ja do ludzi, ktorzy moze beda mogli tej karcie pomoc i jakos reanimowac fotki... Mam nadziej, ze sie uda. Musicie tez jeszcze troszke poczekac na kolejne fotki w naszej galerii. Przez kilka dni mielismy problemy ze strona Yahoo i nie moglismy nic powazniejszego zrobic. Nawet napisanie tego maila wymagalo kilku podejsc do komputera... Tak wiec prosimy o cierpliwosc:)
Nasze plany...? Dzisiaj ostatni dzien w KTM. Mamy juz kupione bilety i jutro z samego rana ruszamy do Pokhary. To drugie co do wielkosci miasto w Nepalu, ale duzo spokojniejsze, cudownie polozone nad brzegiem przepieknego jeziora u stop masywu Annapurny. Tak chemy byc 2 dni, wspinajac sie na gorke z punktem widokowym i poplywac kajakiem, albo lodzia po jeziorze:) Potem do Indii! mamy juz zalatwiony pierwszy nocleg w Varanasi. Przyjmie nas czlowiek z Hospitality Club:) Potem jeszcze 4 tygodnie po Indiach. Swieta Bozego Narodzenia chcemy spedzic w Sikkimie, Nowy Rok gdzie popadnie, a przed 10 stycznia bedziemy ruszac z Kalkuty do... Tajlandii!!!! Wlasnie zalatwiamy sobie tam prace wolontariacka. Chcemy sie wlaczyc w usuwanie skutkow tsunami. Potem moze jakas praca w barze, tak, zeby zarobic na zwiedzenie Tajlandii, Laosu, kambodzy, Malezji i Indonezji... A potem zobaczymy:)
.............................
Czas bylo skonczyc sielankowe zycie w KTM. Kupilismy bilety do Pokhary i razem z Warszawiakami zarzadzilismy przeprowadzke:). Dzien przed wyjazdem jeszcze ostatnie zakupy, zalatwienie wszystkich spraw, odebranie prania. No i wlasnie... To pranie! Poszlismy do punktu uslugowego wieczorem – zreszta jak zwykle. Okazalo sie, ze facet mial jakies klopoty w domu i zamnknal swoj interes znacznie wczesniej niz powinien. A my zostalismy bez naszych rzeczy...(a byly tam moje nowe skarpeteczki...). Zaczelismy juz rozwazac mozliwosc oddania biletow i pojechania do Pokhary dzien pozniej. Ale ktos sie nad nami zlitowal, poszukali numer telefonu do wlasciciela pralni, zadzwonili i po godzinie nerwowki wszystko mielismy w komplecie!:) Mozna bylo juz spokojniej wrocic do domu, dokonczyc pakowanie, ostatnia imprezka na naszym tarasie... Szkoda bylo wyjezdzac.