Geoblog.pl    gryka    Podróże    Podróż Dookoła Świata część I    Ulan Ude
Zwiń mapę
2005
07
sie

Ulan Ude

 
Rosja
Rosja, Ulan-Ude
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6541 km
 
Trzeba bylo jechac dalej. Koniec wizy w Rosji zblizal sie niublaganie i chcielismy tez czas wykorzystac na maksa. No i wlasnie. U Maxa tez nie chielismy zbyt dlugo siedziec, tym bardziej, ze caly czas sie z nim mijalismy...:) Mielismy problem z Danusia. Jej bolaca reka dokuczala tak bardzo, ze jej zasadniczy bagaz dzwigalismy z Jirim wspolnie. Nie bylo to ani mile, ani wygodne. Znacznie ograniczalo nasze mozliwosci poruszania sie i przemieszczania. Jakos musielismy sobie poradzic. Jednak ta sytuacja zmodyfikowala nasze plany. Poczatkowo chcielismy jechac na druga strone Bajkalu - do miejsca zwanego Swiety Nos. Ale balismy sie, ze nie damy rady. Wymyslilismy wiec, ze pojedziemy pociagiem pomiedzy miejscowosciami poludniowego wybrzeza i dotrzemy do Ulan-Ude, a tam zobaczymy co dalej. I ruszylismy.
Pierwszy odcinek mielismy do Studjanki. Chcielismy sie tam zatrzymac, rozbic namiot nad brzegiem Bajkalu i takie tam...:) Jak dojechalismy na miejsce okazalo sie, ze miasteczko wrecz paskudne i wcale nie lepsze wybrzeze. Wszedzie smieci, brud, beton... Koszmar! Dlugo sie nie zastanawialismy i chcielismy ruszyc dalej. Jedyny pociag tego dnia w interesujacym nas kierunku jechal po poludniu do miejscowosci Babuszkin. Dobra. Tez nad Bajkalem, moze bedzie lepiej? Jedyna niedogodnoscia byl fakt, ze mielismy tam wyladowac w poznym wieczorem. Ale co tam. Kupilismy bilety, odczekalismy swoje na pociag i pojechalismy. I na miejscu znowy klapa. Duze, przemyslowe miasto. Wszedzie okropny balagan, zasmiecone, betonowe wybrzeze... Bylismy zalamani. Zero bazy turystycznej, tanich , przyjemnych hotelikow... Nawet i nieprzyjemnych nie udalo nam sie znalezc... Klapa! Nie pozostalo nam nic innego, jak wbic sie w obskornej stacyjce na starsznie niewygodne lawki i przeczekac noc do pierwszego pociagu do Ulan-Ude... Cos nam to podrozowanie poludniowym brzegiem Bajkalu nie szlo najlepiej... Ta noc byla okropna. Na stacje napadla ogromna chmara wielkich i obrzydliwych ciem. To byla istna inwazja! Cmy byly wszedzie! Na drzwiach, oknach, lawkach, lampach... Oblepione nimi bylo doslownie wszystko, a potem padaly na ziemie... Nocleg swietny...
Ok. 4 rano ruszal pociag do Ulan-Ude. Moglismy sie wreszcie wydostac z tego paskudnego miejsca. Bylismy starsznie zli i zmeczeni. W pociagu natychmiast zasnelismy i ledwo zamknelismy oczy, to juz bylismy w Ulan-Ude...
Zlapalismy taksowke, utargowalismy rozsadna cene i pojechalismy w rejon centralnego bazaru, gdzie powinny byc jakies tanie noclegi. Z naszego wydrukowanego przewodnika o kolei transsyberyjskiej wynikalo, ze kilka miejsc w tej okolicy powinnismy znalezc. Ale niestety - albo informacje nieaktualne, albo cos bylo wlasnie w remoncie, albo polskie towarzystwo jakie tam wlasnie zwinelo z Ulan-Ude swoje skrzydelka... Znowu zapowiadalo sie pieknie. Danka z unieruchomionym ramieniem, ja z Jirim zmeczony dodatkowym bagazem, dwa dni w drodze z nieprzespana noca, a my nie mieliesmy noclegu. Udalo sie jednak odszukac starsznie paskudny, socjalistyczny hotel przy bazarze. Pokoje dosyc tanie (ok.100rubli), ale warunki okropne. Jednak nie mielismy chyba wyjscia i zdecydowalismy sie, ze tam zostajemy... Odpoczynek byl nam potrzebny.
W Ulan-Ude zostalismy dwa dni. Miasteczko okazalo sie (i cale szczescie!) bardzo sympatyczne. Architektura domow jeszcze piekniejsza niz w Irkucku, przyjemny deptak, spokojne centrum. Na pobliskim bazarze mozna bylo wszystko kupic, w licznych budkach porozsiewanych po miescie mozna bylo zjesc pyszne bliny, pierozki, plow czy wypic rewelacyjny kwas chlebowy:) Ten kwas, to niesamowity wynalazek. Bardzo tani, smaczny, troche slodki, troche kwaskowy, ozezwiajacy i zimny! Pilismy tego sporo:) No i glowa Lenina!! Wlasnie w Ulan-Ude jest najwiekszy na swiecie pomnik z glowa Lenina!:) Wrazenie autentycznie robi!
Do opuszczenia Rosji mielismy jeszcze kilka dni. Troche sie stesknilismy za Bajkalem... Wymyslilismy sobie, ze pojedziemy do pierwszej lepszej miejscowosci na wschodnim wybrzezu. Zwinelismy manatki, miejskim autobusem wyjechalismy na droge wylotowa i czekalismy. Nie mielismy pojecia, jak nam stop w Rosji pojdzie, ale chcielismy tego sprobowac:) Jiri strasznie marudzil... W sumie to mu sie nie dziwimy. Plecak Danusi byl dosyc ciezki i to ciagle dzwiganie na spolke nie bylo latwe... Ale nic to. Skoro na szose dotarlismy, to nie mielismy nic lepszego do roboty, jak tylko czekac... No i czekalismy. Chyba ponad 2 godziny. W koncu (zgodnie z przyslowiem autostopowiczow - ze wczesniej czy pozniej, ale cos przyjedzie) cos przyjechalo. Mlode, buriackie malzenstwo. Jechali do ktores miejscowosco wypoczynkowej przy Bajkale, ale nie nad samym Bajkalem. Lepsze to, niz nic... Po 2 godzinach jazdy bylismy na miejscu. Oni odbijali z trasy, a my zostalismy na szosie. Do najblizszej miejscowosci mielismy jakies 6km i male szanse na zlapanie kolejnego stopa. Na dodatek zaczynalo sie robic szaro... Z niezbyt szczesliwymi minami wzielismy z Jirim plecak Danusi i szlismy do przodu. Bylo strasznie ciezko. Strasznie goraco, polno pylu, na drodze tylko ciezarowki i wynalazki... Jednak ktos sie nad nami zlitowal i zapakowalismy sie do busika z rosyjska rodzinka:) Zawiezli nas prosto na plaze w miejscowosci Gremjaczansk! Bylismy uratowani:) Miejsce bylo sympatyczne. Piaszczysty brzeg, czysta woda, wioska oddalona moze o kilometr, spokojnie... I o to nam chodzilo! Prawdziwa, syberyjska wioska i zero turystow! Rozbilismy namiot, wykaplaismy sie, przygotowalismy jakies jedzonko; posiedzielismy jeszcze z Rosjanami, ktorzy tez rozlozyli sie tutaj obozem, poczestowali nas jakimis trunkami; wieczor byl bardzo mily:) Nastepnego dnia zrobilo sie troche gorzej. Jiri zaczal imprezowac z jakimis podejrzanymi, lokalnymi typkami i zaczal dosc konkretnie padac deszcz. My mielismy sie gdzie schowac, ale Jiri wyznawal zasade, ze namiot mu nie potrzebny, wiec... Spakowal swoje manatki i z jednym ze swych kompanow wywedrowal do wioski. Oswiadczyl nam tez, ze w Gremjaczansku mu sie nie podoba i ze wraca do Ulan-Ude... Dobra...Umowilismy sie na spotkanie w Ulan-Ude za 2-3 dni. W Gremjaczansku zostalismy sami. Nie byl to zbyt udany pobyt. Przez 2 kolejne dni caly czas padalo. Ledwo udawalo nam sie wyskoczyc do wioski po zaopatrzenie, czy przygotowac cos do jedzenia. Ale dawalismy rade! Dzien przed naszym wyjazdem ladnie sie wypogodzilo. Moglismy wszystko wysuszyc, a Danka zebrala w pobliskim lesie kurki na obiad!:) Byla wiec jajecznica z cebulka i kurkami!:) Bez problemu wrocilismy z Gremjaczanska do Ulan-Ude, ale juz autobusem...
Zakwaterowalismy sie w tym samym paskudnym hotelu o wdziecznej nazwie "Zlotyj Klos":) I spotkalismy tam Jiriego:) Za jego rekomendacja pojechalismy do Iwolginska na jednodniowa wycieczke. Byl tam kompleks klasztorow buddyjskich. Pierwszy w naszym zyciu! Bardzo nam sie podobalo. Cos zupelnie innego. Buddyjscy mnisi w swoich czerwonych habitach, kadzidelka, mlynki modlitwene... Swietny klimat:)
Zostal nam jeszcze jeden dzien w Ulan-Ude. Pojechalismy do skansenu niedaleko miasteczka. O to tez bylo swietne miejsce. Na sporym terenie byly wybudowane osady z roznego okresu i roznych miejsc i ludow Syberii. Byly domy i cale gospodarstwa Ewenkow, Buriatow Przed- i Zabajkalskich, bajkalskich szamanow, osady staroruskie; fragment staromiejskiej zabudowy i dosc skromna ekspozycja archeologiczna. Fajna lekcja historii i geografii:))
A czas biegl nieublaganie... Musielismy sie ewakuowac do Mongolii. Jednak wczesniej podjelismy zyciowa decyzje, ze mocno nadwyrezajac nasz budzet kupimy wozek dla Danki. Ciezko bylo go znalezc. Wszystkie babuszki i wszyscy handlarze w Ulan-Ude takowymi sie poslugiwali, ale sklepu, gdzie mozna je kupic dlugo nie moglismy poszukac. Ale udalo sie. Za kosmiczna cene 550 rubli kupilismy wozek... Od wtedy Danka byla bardzo nietypowa turystka...:))) Ale mogla dzieki temu odciazyc ramie, co bylo bardzo wazne.
Wieczorem ruszylismy na dworzec w Ulan-Ude. Nad ranem mielismy pociag do Nauszek na granicy z Mongolia. Nie chcielismy wiecej placic za nocleg, dlatego zdecydowalismy sie na nocke na dworcu. Bylo fatalnie. Waskie i strasznie niewygodne siedzenia praktycznie uniemozliwialy spanie. Troche tych zaleglosci odrobilismy w pociagu, ktory jechal 6 godzin. W Nauszkach okazalo sie, ze klapa!! Granice mozna przekroczyc tylko pociagiem, a biletow na najblizsze dni nie ma... A my nie mielismy nawet jednego dnia. Wlasnie konczyla nam sie wiza... Szybka decyzja i wynajelismy taksowke, ktora nas zawiozla na drogowe przejscie graniczne w miejscowosci Kiachta. Sznur stojacych samochodow, glownie busiki i furgonetki, pelno ludzi i rozmaitych towarow, niesamowite zamieszanie. Ciezko bylo sie w tym wszystkim polapac. Rosjanie co jakis czas otwierali brame z przejsciem granicznym i wpuszczali po kilka samochodow. Na piechote granicy przekroczyc nie moglismy... Zaczelismy wiec desperacko szukac jakiegos busa z wolnymi miejscami, ktory by mogl nas przewiezc. Udalo sie. Wynegocjowalismy i tak zdzierska cene (po 100 rubli!!) i czekalismy. Kolejka prawie sie nie posuwala. Zaledwie kilka samochodow na godzine wjezdzalo za rosyjska brame. A godzina 17, kiedy zamykano granice zblizala sie bardzo szybko... Raczej nie mielismy wyjscia i grzecznie czekalismy. Jiri zorganizowal jakies piwo, wiec zrobilo sie przyjemniej:) Tuz przed zamknieciem granicy udalo nam sie ja przekroczyc! Formalnosci poszly gladko, choc caly czas bylismy mocno zdenerwowani. No bo przeciez wjezdzalismy do Mongolii!!! Wczesnym wieczorem bylismy po mongolskiej stronie. Furgonetka zostawila nas na parkingu, skad mielismy jeszcze kilkadziesiat kilometrow do Suche Bator. Znowoz wynajelismy taksowke i do miasta udalo nam sie dojechac na tyle wczesnie, ze mielismy szanse na zlapanie nocnego pociagu do Ulan-Bator.
Bylismy w Mongolii! Cala nasza trojka i wozek:)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Marcin
Marcin - 2010-07-09 14:47
Wam juz sie pewnie nie przyda, ale iinym moze tak. W Ułan Ude mieszkało jeszcze w 2005 r. młode małżeństwo. W tzw. Domu Polskim. Można było u nich na podłodze przekimać.

Super się czyta wasze realcje.
 
gryka
gryka - 2018-01-15 21:21
Dziękujemy!
 
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022