Geoblog.pl    gryka    Podróże    Podróż Dookoła Świata część II    W strone Ekwadoru
Zwiń mapę
2010
05
lip

W strone Ekwadoru

 
Peru
Peru, Lima
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 55496 km
 
Wydawalo by sie, ze droga powrotna z Machu Picchu to będzie tylko formalnosc. Ale już nie raz sie przekonalismy, ze najgorzej, jak sie komus cos wydaje... Do pokonania mielismy kilka etapow: wpierw spacer torami kolejowymi do Hydroelektrica, potem taxi do Santa Teresa, potem do Santa Maria i potem już normalnym autobusem do Cusco. Pierwszy etap kapitalny. Wyszlismy jakos po 8. Piekny dzien, po drodze bardzo przyjemnie i fantastyczna sceneria dookoła. Gleboka dolina w ktorej wija sie tory kolejowe prawie dokladnie okrazajac Machu Picchu. Jak wiedzielismy gdzie szukac, to nawet z dolu można było bez problemu wypatrzec ruiny i Wayna Picchu. Pieknie! Po niecalych trzech godzinkach spaceru dotarlismy do Hydroelectrica. Tam zaraz jakas taksowka za 5 soli i byliśmy w S.Teresa. Przesiedlismy sie w kolejna taksowke, gdzie czekala już para innych turystow i po godzinie byliśmy w S.Maria. Trzy pierwsze etapy dotarcia do Cusco poszly idealnie. Schody wlasnie sie zaczynaly... Okazalo sie, ze nastepny autobus będzie dopiero za ponad 2 godziny, bo remontuja droge i jest zamknieta i nic nie jezdzi. Dobra. Nawet nie było zle, bo na placyku znalezlismy tani sklep a w nim telewizor. Obejrzelismy prawie caly mecz Ghana-Urugwaj:) Niestety nie zalapalismy sie na karniaki... Spozniony i tak o ponad godzine autobus ujechal kilkanascie kilometrow i stanal. Remontowana droga otwarta będzie dopiero o 18... No to pieknie. Już wiedzielismy, ze za dnia do Cusco nie wrocimy... Ale to nie wszystko. Już po zmroku, może po kolejnej godzinie, znowu utknelismy... Nikt nie wiedzial o co chodzi. Ogromny korek. Czesc samochodow pchala sie jakos do przodu, a autobusy i ciezarowki staly dalej... Malymi skokami zaczelismy posuwac sie do przodu. Ale po chwili znowu nic. W autobusie zaczyna robic sie trudna atmosfera. Matki z dziecmi, ludzie bez jedzenia i picia, powinnismy już być dawno na miejscu a my ciagle gdzies w gorach, zupelnych już ciemnosciach... Po jakims czasie okazalo sie, ze na droge zeszla spora lawina. Udalo sie odgruzowac waski przesmyk, taki dla aut osobowych, ale autobusy już nie dawaly rady. Było jeszcze o tyle kiepsko, ze ze zbocza co chwile na zwalowisko lecialy nowe kamienie. Wygladalo to wszystko dosc kiepsko i nie było zbyt bezpiecznie... Ale nie mielismy wyjscia. Po tym, jak udalo sie wszystkie male samochody jakos przeprowadzic na druga strone, ludzie z autobusow zaczeli golymi rekoma usuwac kamien po kamieniu. W swietle samochodowych reflektorow, co chwile uciekajac spod sciany przed kolejnymi lawinkami... Dopiero jakos po 22 ze sporym trudem zaczely przejezdzac wpierw ciezarowki, a potem autobusy. Do Cusco dotarlismy po 2 nad ranem... Troche sie balismy o "nasze" panienki z hosteliku, bo nawet chcac wyjsc na zewnatrz w ciagu dnia mielismy zawsze problem, żeby je znalezc i otworzyc nam drzwi... Ale poszlo o dziwo gladko i po pierwszym zastukaniu w szybe ktos sie pojawil:)
Wczesniej mielismy plan, żeby już nastepnego dnia z Cusco wyjezdzac, ale bo tej prawie 11 godzinnej przeprawie autobusowo-lawinowej mielismy dosyc. Jeszcze jeden dzien w Cusco. Odkrylismy zaraz pod naszym nosem lokalna restauracyjke, gdzie za 8-10 soli dostalismy sporo niezlego jedzonka, pokrecilismy sie jeszcze po uliczkach centrum, pojechalismy na dworzec autobusowy kupic bilety do Limy. Zaplacilismy za najtanszy autobus 60 soli, wiec calkiem niezle jak na prawie 24 godziny jazdy. I czas było pozegnac Cusco i gorskie krajobrazy w Peru.
Autobus nie był zly. Nawet dosyc wygodne siedzenia, sporo miejsca na nogi, nienajgorsze filmy, a nawet przyjemny koncert salsy na monitorach. Troche meczocy zawsze byli jacys prelengenci. Czy jak autobus ruszal, czy po wazniejszych przystankach - zawsze pojawial sie ktos z jakims wykladem. Gadal przez kilkanascie minut, czasami nawet jakimis gornolotnymi tekstami (przynajmniej na tyle, na ile udalo nam sie zrozumiec...) a potem sprzedawal cukierki czy inne duperele. Było to dosyc wkurzajace, no ale coz - taki koloryt:) Za to bardzo dobrze, ze pojawiali sie co jakis czas sprzedawcy czegos do przekaszenia: zestawiki z ryzem, ziemniakami i miesem, sery, chleb, galaratki, jakies chrupki, slodycze itd. Z glodu czy pragnienia w takim dlugodystansowym autobusie sie nie umrzec:) Ciekawostka jest tez to, co przewozi sie w bagaznikach. No bo to, ze bagaze, to wiadomo. I rozniste! Tobolki, skrzynki z truskawkami, zawiniatka, beczki, normalne torby czy plecaki. No to jest OK. Ale pojawialy sie tez skrzynki ze swinkami morskimi (ciekawe do czego...?), były zywe lamy i alpaki, powiazane prosiaczki. Ale chyba najlepsze jest to, ze w bagaznikach wozi sie tez...kierowcow! Tak! Kierowca na zmiane (wymieniaja sie po 6 godzinach jazdy) spi w bagazniku na specjalnie przygotowanych materacach:)
Do Limy udalo sie dojechac bez problemow. Nawet troche w nocy pospalismy, nie byliśmy jakos szczególnie bardzo zmeczeni. I dobrze! Bo wiedzielismy, ze Lima jest tak naprawde malo ciekawa i może być w niektórych miejscach niebezpieczna. Chcielismy tam zostac w ostatecznosci tylko jedna noc i potem jechac dalej. Myslelismy, myslelismy i wykombinowalismy, ze skoro czujemy sie calkiem dobrze, to jeszcze tego samego dnia ruszymy dalej. I nawet calkiem dobrze nam sie udalo. Bo problemow w Limie turysta spotkac może kilka. Miedzy innymi taki, ze autobusy przyjezdzaja w rozne miejsca w roznych czesciach miasta i potem trzeba kombinowac przesiadki, szukac miejsca skad autobusy wyjezdzaja itd. Ale mielismy szczescie, bo do Tumbes - naszego celu - cos tam mialo jechac po poludniu z podworka, na ktore przyjechalismy. Kupilismy bilety za 50 soli na 15.30. Było troche czasu wiec poszlismy w rejs. Nie chcielibyśmy nikogo zniechecac do odwiedzenia Limy, ale miasto faktycznie chyba nieciekawe. Bardzo duzo smieci, brudu wszelkiego rodzaju, zamglone powietrze, pelno ludzi, dokuczliwy ruch uliczny.
Udalo nam sie przejsc od Grau przez Plaza San Martin do Plaza de Armas - czyli scisle centrum miasta. Sporo turystow, wydawalo sie bezpiecznie, ale zupelnie przecietnie. Utwierdzilismy sie tylko w tym, ze dobrze zrobilismy decydujac sie nie zostawac w Limie na noc...
Jedyny przyjemny moment, to spotkanie z Polakami, których wczesniej poznalismy w MP. Z Ania i Mateuszem poszlismy na kawe i moglismy troche pogadac po polsku:)
Troche balismy sie tego nastepnego autobusu do Tumbes. Bo po pierwsze znowu 20 godzin i nie wiedzielismy, jak taki maraton wytrzymamy, a po drugie ta firma przewozowa była jakas taka dziwna. No i było dziwnie. Na tym podworeczku zero ludzi tylko same towary. A autobusu tez nie widac... Minela kolejna godzina i dalej nic. Facet zapewnil, ze zaraz cos będzie. I było. Ciezarowka cargo do zabrania towarow... Autobusu dalej nie widac, a zrobila sie już prawie piata. Nasz facet gdzies zniknal. Potem pojawil sie z usmiechem na twarzy, ze autobusu tu nie będzie i musimy jechac na polnocny dworzec w miescie. Kurcze! Nie dosyc, ze sterczelismy tam jak kolki dwie godziny, nie ma autobusu, to do Tumbes możemy dojechac po zmroku. A to by było już naprawde malo ciekawe, bo wiele zlych historii krazy o tym wlasnie miescie i o tym przejsciu granicznym... Zaczelismy sie powaznie denerwowac. Jednak poszlo wbrew pozorom dobrze. Facet z biura zapakowal nas i nasze plecaki do ciezarowki cargo, pojechalismy na dworzec autobusowy obslugujacy polaczenia glownie na polnoc, po plecaki przybieglo dwoch panow w zoltych koszulkach z dworcowej obslugi i zaniesli je na glowach wzbudzajac zainteresowanie klebiacych sie wszedzie podroznych, wsiedlismy do czekajacego na nas autobusu i ruszylismy w strone ekwadorskiej granicy. Czekala nas znowu cala nocka i pol nastepnego dnia spedzona w drodze. No i granica... Slusznie nosi miano najgorszego i najbardziej niebezpiecznego przejscia granicznego w Ameryce Poludniowej...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022