Geoblog.pl    gryka    Podróże    Podróż Dookoła Świata część II    Kanion Colca i taniec kondorow!:)
Zwiń mapę
2010
25
cze

Kanion Colca i taniec kondorow!:)

 
Peru
Peru, Colca
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 54706 km
 
Na dworcu autobusowym w Arequipa spore zamieszanie (jak zwykle...) Byliśmy tam przed 11 rano. Dzien wczesniej pani w informacji miejskiej powiedziala, ze najlepsza firma przewozowa to Reyna, a druga to Andalucia. Znalezlismy biuro tej pierwszej i kupilismy bilety po 13 soli do Chivay. Ponoc wszystkie autobusy tak jada i w Chivay trzeba sie przesiasc na kolejny autobus do Cabanconde. Dobra. Tyle, ze pani z biura Reyna najzwyczajniej nas oszukala! Andalucia miala autobus odjezdzajacy 15 minut pozniej, ktory jechal przez Chivay, ale bezposrednio do Cabanaconde! Kurcze! Biletow baba już nam nie chciala przyjac i musielismy jechac z przesiadka. Niby nic strasznego, bo rzeczywiscie - kilkadziesiat minut pozniej miał być autobus dalej. Ale zawsze co przesiadka, to przesiadka. Do miasteczka Chivay dojechalismy po 3 godzinach. Wysiedlismy na placyku dworcowym, upewnilismy sie, ze będzie nastepny autobus, kupilismy bilety za 4 sole i czekalismy. Zaczelo sie robic malo ciekawie, kiedy na placyk dochodzili wciaz nowi ludzie. Dochodzili i dochodzili, az zrobilo sie ich calkiem pelno! No i jak podjechala Andalucia, to było kiepsko. Przeciez autobus nie jest z gumy! Nie wiem jak (najwyrazniej cud jakis!) wszyscy zdolali sie jednak do auta wepchnac. To nic, ze nie było miejsca nawet na podlodze i oddychanie sprawialo troche klopotu, ale jechalismy!
Tuz po zmroku wysiedlismy na Plaza de Armas(:-)) w Cabanaconde. Balismy sie troche o ceny noclegow i jedzenia. Ale okazalo sie, ze calkiem niepotrzebnie. Maly pokoik z mala lazieneczka (ale wszystko, co do szczescie potrzebne było na miejscu) za 20 soli!:) Rewelacja! Jedzenie tez nie najgorsze i kilka skromnych sklepikow przy placu. Było dobrze!
Ale nastepnego dnia było jeszcze lepiej! Pobudka o 5 rano! Zdecydowalismy, ze pojedziemy autobusem startujacym z Plaza o 6.30 do slynnego Cruz del Condor i stamtad wrocimy do Cabanaconde spacerkiem wdluz kanionu. Autobus pelen. Troche turystow ale przede wszystkim lokalne panie w charakterystycznych, haftowanych kapelusikach na glowach z calym mnostwem tobolkow, paczek i zawiniatek. Tez jechaly na Cruz del Condor z calym handlowym dobytkiem:) Na miejsce (za 1 sola) dojechalismy po 30 minutach. Dystans nie był wielki, ale przeciez jeszcze kilka przystankow zanim autobus wyjechal z miasteczka. Tak to już jest. A sam Cruz del Condor? Dobrze zorganizowany punkt widokowy na brzegu kanionu. No i ON. Kanion Colca!:) Cudne widoki! Glebokosc tego miejsca naprawde robi niesamowite wrazenie!:) Przed nami stroma przepasc, po drugiej stronie wysokie gory ze zboczami opadajacymi wprost na dno kanionu, w dole plynie ledwo widoczna rzeka... Gdzies jakies male wioski i osady, czasami pojedyncze domy poprzyklejane do stromych scian, do których dostep jest tylko waskimi sciezkami wijacymi sie trawersami... I tarasiki pol uprawnych... Bajka!:) Widoki widokami, gory gorami, ale... No wlasnie! Gdzie kondory!??? Z lornetka przy oczach przeczesywalismy okolice i nic...:( A przeciez mialy latac! Panie z autobusu zdazyly już porozkladac swoje kramy, na miejsce docieraly kolejne busy z turystami, a kondorow nie jak nie było, tak nie było! Taki pech...? Jednak nie!:))) Pierwsze ptaki pojawily sie na niebie przed godzina 8. Zaledwie dwie sztuki! Ale i tak robily niesamowite wrazenie! Wielkie, majestatyczne, prawie nie ruszajace skrzydlami. Rzucaly ogromne cienie na zbocza kanionu. Cudo! Ale widowisko dopiero sie rozpoczynalo!:) Co chwile pojawialy sie nowe ptaki, nastepne pary. Krazylo ich już ponad 20! Może i wiecej! Lataly wysoko i bardzo nisko, czasami tuz nad glowami gapiow, czasami w dole kanionu. Rewelacja! Wszyscy z zachwytem ogladali ich dostajna parade... Wielkie ptaki, ogromne skrzydla, nieproporcjonalnie male glowy (chyba samce miasly biala kryze wokół szyi). A w gorze blekitne niebo, strzeliste gory i szum wody, gdzies tam, daleko z dolu... Poczulismy, ze byliśmy w Kanionie Colca!:)
Kondory zakonczyly swój spektakt po 9. Jeszcze chwile sycilismy oczy cudnymi widokami i zaczelismy droga wedrowac z powrotem w kierunku Capanaconde do punktu widokowego Tapay. Szkoda, ze nie lapalismy jakiegos stopa. Bo sam marsz malo ciekawy. Na Tapay pieknie. Chyba jeszcze bardziej stromo, jeszcze lepiej widoczne domki po przeciwleglej stronie kanionu, jeszcze piekniej! Nie lataly już kondory, ale co tam!:) Wiedzielismy, ze z Tapay powinna być jakas sciezka do kolejnego miradora (punktu widokowego) - San Miguel. Jednak nie udalo nam sie jej wypatrzec. Szlismy dalej droga jezdna i dopiero w momencie, kiedy zobaczylismy gdzies daleko w dole nasze miasteczko, zdecydowalismy sie ruszyc na azymut przez pola. Nie było zle. Czasami tylko kamienne murki do pokonania i dosc wysokie krawedzie tarasow. Ale powoli posuwalismy sie naprzod. Slonce już dosyc mocno prazylo i zmeczenie dawalo sie we znaki kiedy dotarlismy do San Miguel. Mielismy troche szczescia, ze tam doszlismy, bo po drodze zero znakow i milion sciezek w roznych kierunkach... Widoki znowu cudne. Tam byliśmy chyba najblizej krawedzi kanionu. A gleboko w dole pieknie zielone miejsce zwane Oaza:) To popularny cel wycieczek na dno kanionu. I faktycznie: miejsce wygladalo pieknie - soczysta zielen, kilka bungalowow, a dookoła surowe skaly kanionu. Z tego miradoru już nie było problemow żeby wrocic do miasteczka. Wszystkie sciezki doskonale widoczne i nie można było sie zgubic. Po drodze zajrzelismy jeszcze w jedno, super ciekawe miejsce. To cmentarz. Nigdy wczesniej nie wiedzielismy z bliska wiejskiego, peruwianskiego cmentarza. Nie można o tym miejscu powiedziec, ze było piekne czy urocze. Niestety wrecz przeciwnie, ale niesamowicie interesujace. Przy grobach tylko krzyze, bez pomnikow czy nagrobkow. Pelno sztucznych kwiatow i kiczowatych ozdob w foliowych workach, pelno smieci (ktore kiedys mogly być ofiarami), walajace sie wszedzie papiery i woreczki... Niby kolorowo, ale koszmarnie brzydko... Coz, pewnie Tym, którzy tam spoczywaja już wszystko jedno...
Do Cabanconde dotarlismy w porze obiadowej:) W jakies lokalnej knajpce zjedlismy zupe, kawalek koguta z ryzem i saltka (5 soli) i poszlismy odetchnac do hostelu. Ale za bardzo sie nie dalo, bo akurat na placyku trwaly jakies dozynki czy cos. Trudno wyczuc o co chodzilo. Panie przy straganach z roznymi gatunkami kukurydzy, jakies wystepy "artystyczne", ktos probowal cos spiewac, jakies podrygi, ktore mialy być tancem... Nie wiem, nigdy nie lubilem folkloru, ale to było rzeczywiscie okropne... Wazne, ze lokalni sie dobrze bawili!:)
Zastanawialismy sie jeszcze nad zejsciem do kanionu. Czas i mozliwosci były. Problem, to nasze sily. Ja czulem, ze kondycja już nie ta co kiedys:), a Danusie chwytalo akurat jakies przeziebienie. Szlak był do zrobienia, bo to 2 godziny w dol i 4 godziny w gore. Jednak na tej wysokosci (3600mnpm), 1000 metrow podejscia w wykanczajacym upale... Poddalismy sie. Trudno. Jeszcze jedna noc w hosteliku, grillowany stek z alpaki (te zwierzeta maja pyszne miesko!) i nastepnego dnia powrot do Arequipa!
Colca cudna i robiaca niesamowite wrazenie. Jednak szkoda, ze nie moglismy tam zostac dluzej, bo zdecydowanie warto! Można zrobic kilkudniowy trek zboczami kanionu, odwiedzic okoliczne wioski, odpoczac w Oazie... Eh... Nastepnym razem?!:)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (56)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Basia
Basia - 2010-07-09 09:24
Hej, właśnie kupiłam Waszą książkę i już wciągnęłam się na dobre :-) Widzę, że nadal jesteście w podróży - trzymam mocno kciuki i mam nadzieję, że druga część trasy także zostanie wydana na papierze :-)) Pozdrawiam serdecznie z upalnego Krakowa.
 
Jacek i Hanka
Jacek i Hanka - 2010-07-26 14:31
Wspaniałe kondory :-)
Zawsze jak patrzę na te w poznańskim Zoo siedzące w małych klatkach,to widać po ich smutnych minach,że też by sobie tak po królewsku poszybowały.
 
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022