To, ze sie wsiadzie w Copacabanie w autobus i dojedzie do peruwianskiego Puno wcale nie jest takie oczywiste. Znowu mielismy wiecej szczescia niż rozumu, bo okazalo sie, ze dzien wczesniej organizowana była na gorskiej drodze blokada tubylczej ludnosci. Nie znam szczegolow ani powodow organizowania takowych blokad, ale organizowane sa one dosyc często, no i wtedy dojechac do Puno sie nie da... My jednak dojechalismy! Dobrze, ze zgubilismy godzine czasu (przesuniecie zegarkow...) i na dworcu autobusowym wyladowalismy jakos kolo 21. Nowe panstwo, nowe miejsce, po zmroku... Ale znowu wybawili nas lapacze. Wielki pokoj z lazienka, bardzo blisko centrum, reczniczki, papierek toaletowy, ciepla woda i telewizor z meczami!:) A cena? Wiedzielismy, ze Peru to troche bardziej cywilizowany kraj, troche bardziej tez drogi. Ale jest bardzo dobrze! Otoz ten nocleg kosztowal nas 30 soli na dwie osoby! (1S to około 1,10zl) Wiec calkiem niezle! Taksowka z dworca do centrum 5 soli na 4 osoby(3 sole na 2 osoby).
Pierwsze wrazenia z Peru bardzo pozytywne. Tanie noclegi, tani transport, tanie jedzenie (3-6 soli). Samo Puno tez okazalo sie przyjemnym, zadbanym miasteczkiem.
Niestety nie mielismy już czasu, żeby sie lenic, wiec na poranek nastepnego dnia zalatwilismy wycieczke na Islas Flotantes. Tak tak! Wycieczke!:) Generalnie jestesmy zdecydowanymi przeciwnikami takiej formy zwiedzania czy odwiedzania ciekawych miejsc, ale tym razem tak wyszlo... Ale znowu wyszlo genialnie!:) Zaplacilismy po 25 soli u pana w naszym hosteliku (a miejsce godne polecenia: Qorikancha Inn, Moquegua 479, Puno). Rano podjechal po nas ladny autobus. Na pokladzie tylko troje turystow, angielskojezyczny przewodnik i my. Pojechalismy do portu, tam przesiadka na maly stateczek i w rejs. Islas Flotantes los Uros to plywajace wyspy trzcinowe zamieszkiwane onegdaj przez Indian z plemienia Uros. W tej chwili sytuacja wyglada troche inaczej. Wprawdzie ta czesc jeziora Titicaca - przy zatoce Puno - nadal porosnieta jest na sporym obszarze trzcinami (powoduje to znaczne zanieczyszczenie zatoki - trzciny stanowia naturalna bariere w cyrkulacji wody) i ciagle buduje sie plywajace wyspy. Ale nie mieszkaja na nich Indianie Uros tylko przedstawiciele ludnosci Keczua i Aymara. Ktos napisal, ze to taka troche cepelia. Może i tak:) Ale ci ludzie nadal tam mieszkaja i zyja, nadal buduja wyspy w tradycyjny sposób. A dla nas to dobra okazja, aby takiemu zyciu przyjrzec sie z bliska. I nie ma to znaczenia czy ktos zarabia na zycie sprzedajac kolorowe paciorki rozlozone na gazecie pod jakims kosciolem czy mieszka we wspolnocie z ludzmi, z którymi wybudowal trzcinowa wyspe, trzcinowy dom i zaprasza turystow, aby to zobaczyli. Tak czy siak wlasnie tam poplynelismy. I było fantastycznie! Ponad 40 wysp, na kazdej kilka rodzin i bardzo malo turystow! Przewodnik opowiadal wiele ciekawych historii, moglismy wszystkiego dotknac i wszedzie wejsc, mielismy okazje pogadac z ludzmi, zobaczyc jak zyja, poplynac trzcinowa lodka. Rzecz jasna dalismy sie naciagnac na kupno jakis ichniejszych wyrobow, ale zrobilismy to z checia i usmiechami na twarzach:) Bez najmniejszych watpliwosci - doswiadczenie bardzo ciekawe!
Po powrocie do portu przewodnik powsadzal nas na rowerowe riksze, ktore odwiozly nas do hosteli:) Rewelacja.
Zdecydowalismy, ze w Puno zostaniemy jeszcze jedna noc, a dopiero nastepnego ranka ruszymy dalej. Troche obawiamy sie podrozowania po Peru nocnymi autobusami. Znamy kilka nieciekawych historii, do tego czasami kiepskie, gorskie i bardzo niebezpieczne drogi. Ale jakos calkiem bezpiecznie czujemy sie w miasteczkach. Sporo policji, ochroniarze przy sklepach i bankach, sluzby porzadkowe na placach, policja turystyczna rozdaje informacje o podstawowych zasadach bezpieczenstwa. Bardzo pozytywnie!:)
Ale skoro mielismy troche czasu to ruszylismy na polowanie. I to doslownie:) Bo Danusia chciala koniecznie zjesc rybke z Titicaca, a ja... No wlasnie. Peru jest slynne z wielu powodow. Imperium Inkow, wspaniale Andy, kanion Colca, Titicaca, Nazca, Amazonia itd. Dla mnie wazne jest jeszcze to, ze można w Peru zjesc chomika!:) A dokladnie nie chomika tylko swinke morska!:) Ale niestety. W Puno nie udalo sie upolowac ani pysznej rybki, ani smazonego chomika, wiec obeszlismy sie wszechobecnym kurczakiem. Tez dobry:) Skoro wszystko tak dobrze szlo, to kupilismy tez u pana w naszym hosteliku bilety na poranny autobus do Arequipa (8 godzin - 25 soli). Bo to wlasnie miasto stanowilo nasz kolejny cel. I znowy wszystko bez problemow. Choc troszke sie podenerwowalismy, bo bilety mialy być już na wieczor, a nie było. Ale rano pan zamowil taksowke, ta nas zawiozla na dworzec autobusowy, tam pani z naszego hosteliku nas przywitala, zaplacila za taksowke, wreczyla bilety i zaprowadzila do autobusu... To nam sie podobalo!:) Kolo 8.30 zaczelismy podroz w kierunku Bialego Miasta i Kanionu Colca!:)