W samolocie do Stgo rewelacja. Widok uciekajacej gdzies tam w dole Wyspy Wielkanocnej był przepiekny. A i sam samolot tez calkiem calkiem. Lan Chile - bo takimi wlasnie liniami ostatnio sie poruszamy:) - oferuje na pokladzie smaczne jedzonko (tylko bardzo malo...) i pyszne napoje. Do dyspozycji zestaw rozrywkowy z wieloma filmami, jakimis gierkami i spora plytoteka muzyczna. Jak na calkiem niedrogie linie lotnicze to bardzo ladnie. Jeszcze tylko jedna uwaga odnosnie cen biletow. Z Nowej Zelandii do Chile udalo nam sie kupic bilety za 1.500$ na osobe w jedna strone, a z Santiago na Wyspe Wielkanocna i z powrotem za 390$ na osobe. Przewaznie ceny mogą być duzo drozsze (np.odpowiednio:2.200$ i 700$), ale jak sie w Lan Chile kupuje bilety z odpowiednim wyprzedzeniem i np w kombinacji z australijskim Quantas albo z hiszpansko-jezycznej strony internetowej - jest duzo taniej:) Bo te same bilety kupowane ze strony po angielsku nie sa już takie tanie...:)
Ale wracajmy na ziemie! W Stgo mielismy problem z noclegiem. Wczesniej dostalismy chyba 6 pozytywnych odpowiedzi z zapytaniem o nocleg, a jak przyszlo co do czego, to nie mielismy nic... Tak bywa. Wyladowalismy wiec w miejscu, gdzie powinien być jeden z tanich hostelikow. A jako ze informacje o nim zaciagnelismy z naszego genialnego przewodnika, to hosteliku oczywiście już we wskazanym miejscu nie było. Musielismy sie wiec po Stgo troche pokrecic i ostatecznie trafilismy do Casa Roja gdzie dostalismy pokoj za 30$. To tez pewnia uwaga, bo jeśli bysmy chcieli placic w chilijskich pesos, to by było troche drozej - doliczaja jakis tam podatek. Warto mieć w Chile zielone i niesmiertelne dolary:) Potem już było lepiej. Odnowilismy kontakt z czlowiekiem z HC i nastepnego dnia przenieslismy sie do jego mieszkania niedaleko centrum. Az wstyd sie przyznac, ale siedzielismy u niego (z mala przerwa) calutki tydzien...:)) Ale mielismy u Yercko wszystko co nam do szczescia było potrzebne:) Osobny pokoj, komputer, wielki pies - Beto za oknem:)
Santiago. Miasto jak miasto. Duze, zatloczone, z wiszacym w powietrzu smogiem, ale inne niż dotychczas przez nas ogladane. Na ulicach spory balagan, duzo bezpanskich, ale niegroznych psow, sporo pijanych osob. Ale tez cale rodziny w parkach, przy stolikach strasi ludzie grajacy w karty i szachy, sporo czyscibutow nawolujacych klientow do skorzystania z ich uslug, grajkowie, mimowie, uduchowieni (albo nawiedzeni...) wyznawcy roznych religii wykrzykujacy hasla i wzywajacy do takiego czy innego nawrocenia... Wlasnie koscioly - bardzo duzo starych, ogromnych kosciolow, jednak wiekszosc z nich zamknieta. Popekane mury i liczne prace remontowe to chyba jedyny slad po trzesieniu ziemi, ktore nawiedzilo Chile 2 miesiace temu. Poza tym inni ludzie, inna architekura, inne jedzenie sprzedawane na ulicach, no i przede wszystkim inny jezyk. Masakra! Prawie nikt nie gada po angielsku! Dookoła tylko hiszpanski... Ale jakos to będzie!:) Danusia intensywnie sobie przypomina slowka i podstawowe zwroty, a ja staram sie chlonac tyle ile wlezie. Jak na razie skutek jest mizerny, ale mamy nadzieje, ze będzie lepiej. Po miescie kilka razy spacerowalismy w okolicach scislego centrum. Przy okazji zalatwiajac sprawy techniczno-gospodarcze:) Poza paskiem do zegarka czy kupnem pechowego przewodnika musielismy zalatwic cala mase spraw. A to nie jest takie latwe, bo sklepiki czy wartsztaty poukladane sa w uliczkach tematycznie i jak sie nie trafi w odpowiednie miejsca, to można baaardzo dlugo szukac...Taki czas w miescie bardzo był nam potrzebny. Troche dziwna sytuacja z bezpieczenstwem. Kilka razy zwracano nam uwage, zebysmy bardzo uwazali, żeby nie nosic aparatu na wierzchu, zeby uwazac na plecaki itd. Wiedzielismy, ze Ameryka Poludniowa nie należy do najbezpieczniejszych miejsc, ale żeby az tak...? Poki co jest wszystko dobrze, czujnosc jednak wzmoglismy.
Dzieki komputerowi Yercko moglismy nadrobic zaleglosci kontaktowe, uporzadkowac sprawy rodzinno-domowe, zaplanowac dalsza czesc podrozy itd. Czas zlecial nam strasznie szybko. Ale niestety musimy ruszac dalej. Przed nami cala Ameryka Poludniowa!