Geoblog.pl    gryka    Podróże    Podróż Dookoła Świata część II    Petra zdobyta!!!:))
Zwiń mapę
2009
08
paź

Petra zdobyta!!!:))

 
Jordania
Jordania, Petra
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3831 km
 
Z biletami za 500SYP w garsci ruszylismy sie z plecakami z naszego hotelu. Natychmiast podjelismy decyzje, ze lapiemy taxi i po 3 minutach za 25 SYP znalezlismy sie w rejonie starego dworca autobusowego Baramke. Dalej znana nam już droga zielonym autobusem nr 16, 26 lub 36 do nowego dworca Somariyyah. Szybko zlokalizowalismy nasz autokar firmy Challenge i chwile potem siedzielismy w srodku. Jechalismy do Jordanii! Na granicy oczywiście zamieszanie. Trzeba było za 500SYP(!!!) wykupic bilet wyjazdowy z Syrii. Rzecz jasna my już syryjskich pieniedzy nie mielismy, wiec szybko wymienilismy troche dolarow, a brakujaca kwote pozyczyl nam poznany w autobusie Slowak Zoltan:) Strasznie zdzierstwo. Nie dosyc, ze do Syrii trzeba zalatwic jedna z najdrozszych wiz (25 Euro), to jeszcze placic za wyjazd z tego - jak dla nas - malo ciekawego kraju... Potem wiza jordanska, fikcyjna kontrola bagazowa i autostrada do Ammanu. A tu znowu bajzel... Po 5 godzinach jazdy zostalismy wysadzeni gdzies w srodku miasta. Mapka z naszego przewodnika na niewiele sie zdala. Po przejsciu może 2km, totalnie mokrzy i zziajani postanowilismy zafundowac sobie taksowke i za 3 JOD (1 JOD = 4 zl) dojechalismy do dworca Al.-jalou/Wahadat. Byliśmy zmeczeni jazda, troche glodni, z pelnymi pecherzami, z konczaca sie woda... Chcielismy cos kupic do picia i jedzenia, troche sie rozejrzec. Ale gdzie tam! Taksowka podjechala pod minibus, ktory za kilka minut ruszal do Wadi Musa. Niby dobra nasza!:) Były coraz wieksze szanse, ze jeszcze tego samego dnia będziemy w Petrze! Cena za przejazd była dobra, bo 5 JOD od osoby, a to pewnie około 300km. Bez zapasow ruszylismy dalej. Ze Slowakiem troche pogadalismy, a potem wszyscy padlismy jak muchy. Do Wadi Musa dojechalismy bez klopotow kolo godz.18. Jeszcze przed centrum miasteczka autobus sie zatrzymal przy jakims hotelu. Naganiacz poinformowal, ze pokoje za 15JOD z lazienka i taniej nie znajdziemy. Szybka decyzja i we trojke wysiedlismy. Zaczynalo sie robic ciemno. Pokoiki okazaly sie bardzo przecietne i nie wierzylismy, żeby w tak turystycznej miejscowosci nie można znalezc czegos albo tanszego, albo przyjemniejszego. Znowu byliśmy w kropce. Do miasteczka jeszcze kawalek, a te nasze plecaki dobijaly mnie skutecznie. Zostawilismy Danusie z bagazami w recepcji i razem z Zoltanem ruszylismy do miasteczka. Dopiero teraz zobaczylismy jaki to jeszcze kawal drogi. Pieknie oswietlone było daleko w dole, a my serpentyna mielismy isc jeszcze jakies 3km... Szybko wyciagnalem reke i zatrzymala sie furgonetka z dwoma Arabami. Ani slowa po angielsku, ale jakos dowiezli nas do centralnego rondka, dostali 0,5 JD za fatyge (znaczaco sie o to upominali...) i rozpoczelismy poszukiwania noclegu. Kilka bezskutecznych prob, ale trafilismy do hoteliku, gdzie w cichym, sympatycznym i czystym miejscu facet chcial za pokoj z lazienka i sniadaniem 16,5 JD. Zostajemy! Tylko co z Danusia...? Nie miałem najmniejszej ochoty dralowac pod gore. Z facetem z recepcji zaczelismy obmyslac plan ratunkowy i stanelo na wynajeciu taksowki za 2JD, ktora po Danusie pojechala i przywiozla ja razem z naszym dobytkiem. Ale wlasnie wtedy zaczal sie prawdziwy dramat...
Pomijam fakt, ze Danusia zlapala jakies przeziebienie i nie było mowy, żeby nastepnego dnia isc do Petry. Dramat polegal na tym, ze w calej miejscowosci nie można było kupic piwa!!! Chodzilismy z Zoltanem od sklepu do sklepu z wywieszonymi jezykami i nic! Tylko w dwoch hotelach sprzedawano ten trunek w kosmicznej cenie 4 JD. Nie mielismy wyboru... Z ciezkim sercem i troche lzejszym portfelem dalismy sie skusic. Nie pamietam jakie to było piwo, ale było zimne i rewelacyjne....:)
Nastepny dzien minal leniwie. Danusia dogorywala i popijala jakies coldrexy i inne wynalazki, ja obszedlem miasteczko, zrobilem zakupy, polazlem na internet. Z tesknota spogladalem za kompleks skal, gdzie ukryte były skarby Petry... Jedno z kolejnych wielkich marzen było na wyciaghniecie reki, a musielismy czekac jeszcze jeden dzien... Petra zawsze była na naszej liscie TOP 10 miejsc, ktore chcemy zobaczyc. Kilka pozycji z tej listy już widzielismy, ale jeszcze troche pozostalo:) Ale nic to, kolejna nocka w hotelu, Danusia coraz lepiej wygladala:), staandardowe sniadanie: kawa lub herbata, chleb, dzem, topiony serek, kilka kawalkow slodkiej babeczki i koniecznie jajko na twardo. Da sie zyc:) Zapakowalismy prowiant w plecaczek, kapelusze, krem na slonce, aparat, lornetka...i ruszylismy do Petry! Bilety za 21JD i wchodzimy. Szeroki deptak z calym stadem turystow, bryczkami, oslami, wielbladami. Prawie jak na drodze do Morskiego oka, tyle ze bez tych ostatnich. Po chwili znalezlismy sie w glebokim wawozie wsrod kapitalnych skal. Ich ksztalty i kolory już wprawialy nas w zachwyt, a to dopiero poczatek. Najwazniejsze było przed nami! Po drodze minelismy kilka wykutych w skalach malych swiatynek i grobowcow. A po kilkunastu minutach doszlismy do Skarbca... I tu nam centralnie szczeki opadly... Doswiadczenie wrecz mistyczne! Byliśmy przed ogromna skala, a w niej wykuta gigantyczna fasada Skarbca... Dopiero pierwsze promienie sloneczne docieraly do dna wawozu i sprawialy, ze calosc wygladala jeszcze bardziej bajecznie, niż można było przypuszczac... Nie wiedzialem, co mam ze soba zrobic... Pstrykalismy fotki, ogladalismy z bliska i daleka, z boku i od spodu, siedzielismy na lawce i po prostu patrzylismy zauroczeni w to cudo...Nie moglem uwierzyc, ze jestesmy w Petrze!!:)) Ufff... Jeszcze mi ciarki po kregoslupie biegaja!:)
Ruszylismy dalej. Standardowa trasa doszlismy do centrum starozytnego miasta. Nabatejczycy zaczeli sie tu osiedlac w VI w.przed Chrystusem i mieszkali do VIII w. Najwiekszy rozkwit przezywali na przelomie naszych epok. Wplywy perskie, hellenskie czy rzymskie potrafili wykorzystywać do wlasnego rozwoju. Calkiem niezle. A Petra - czyli skala - to nie tylko slynny Skarbiec, ale fantastyczne groby krolewskie, wielka swiatynia, rzymski amfiteatr, droga kolumnowa i cala masa innych, wykutych w skalach budowli. Chodzilismy po tym miescie z rozdziawionymi paszczami:) Wszedzie wokół, na otaczajacych zboczach, widac było jakies fragmenty starozytnych zabudowan...Szok! Ja byłem w siodmym niebie! Udalo sie!;)) Zaczelo nas tylko wykanczac niemilosierne slonce. Upal był nie do wytrzymania. Skojarzenia mielismy z Angkor Wat, gdzie tez nie szlo wytrzymac, a tylko to, co można było zobaczyc dookoła trzymalo nas wsrod zywych...:)
Na dodatek wymyslelismy sobie wejscie na jedna z pobliskich gorek, gdzie był najlepszy punkt widokowy na cala Petre. Wejscie masakryczne. Ponad godzine, po stromych schodach wykutych w stromym zboczu, w totalnym upale, bez cienia, resztkami sil... Ale weszlismy:) Widok wspanialy. Cala dolina z centrum Petry, wielka swiatynia z kolumnada, groby krolewskie, wyzyna ofiarna, a nawet oddalony monastyr... To wszystko było pod nami!:) Ale kosztowalo to sporo. Danusia wciaz w nienajlepszej kondycji ledwo zyla, a i ja musialem ze 30 minut dochodzic na gorze do siebie... Ale nawet przez moment nie zalowalismy!:)
Zejscie było duzo prostsze. Już tylko z daleka obejrzelismy pozostale perelki, przyjrzelismy sie miejscowym przewodnikom stylizowanym na Nabatejczykow (wygladali jak piraci z Karaibow...:-)), fantastycznym obrazkom z piasku usypywanych w malych buteleczkach, osiolkom i mulom pracujacym jako taxi... Upal wykanczal. Ledwo zylismy, kupilismy wode za 2JD!!! W drodze powrotnej jeszcze chwilke przed skarbcem i o godz.18.30 lezelismy już w lozkach gotowi do spania. Nawet nie jedlismy kolacji:) No i był taki maly "dzien dziecka":) Padlismy. I cale szczescie, bo przed 4 rano mielismy pobudke! Wspominalem, ze nasz sympatyczny Qasr Al Bint Hotel był w centrum, ale na uboczu, okna od tylu, zadnych klaksonow, halasu od ulicy... Ale nie wiedziec czemu, kury i kogut z podworka sasiadow upodobaly sobie drzewo do przesiadywania, tuz przy naszym oknie... Kury na drzewie - to już było niesamowite! Ale jak ow kogut zaczal swoje ryczenie (na pewno to nie było pianie....) o 4 rano, to już było przegiecie w czystej postaci! Prosto w nasze uszy! Zaczalem w niego rzucac pustymi butelkami, ale skutek był wstrzasajacy... Kogut wprawdzie umilkl, ale przestraszone kury zaczely gdakac na cale gardla... O snie moglismy zapomniec...:) Wczesnie rano sie spakowalismy i chcielismy ruszyc do Madaby. Tylko troche zle trafilismy... Był piątek - ichniejsza niedziela...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (31)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Sylwia Bach
Sylwia Bach - 2009-10-14 12:21
Prawia codziennie tu zagladam i wyczekuje na kolejne relacje z waszej wyprawy.
Super fotki, swietne opisy!
Myslami jestem bardzo czesto z wani :-)

Pozdrowienia z szarej Europy,
Sylwia
 
JUDI
JUDI - 2009-10-14 14:08
W końcu !!!! Już się o Was denerwowałam Ale widzę, że wszytko według planu, zresztą nie ma innej opcji ;) Buszujcie sobie dalej, samych przyjemności i dużo zdrówka i piffffka ;) ;)
Pozdrowionka :):)
(fotki boskie )
 
Ulka
Ulka - 2009-10-14 15:35
Ale wam zazdroszczę ;) Petra jest piękna!
 
Alicja B.
Alicja B. - 2009-11-13 09:38
Dzięki Wam dużo można się dowiedzieć i zobaczyć ( jak zwykle piękne zdjęcia). Powodzenia w dalszej wyprawie. Pozdrawiam
 
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022