Wysiadamy na krymskiej ziemi. Wreszcie można oddychać! Jest wcześnie rano i jeszcze czuje się poranny chłodek. Symferopol to duże smrodliwe miasto i nie mamy ochoty go zwiedzać. Pijemy więc tylko kawkę i łapiemy autobus do Feodozji, gdzie mamy spotkać się z resztą ekipy. Szybko zaczynamy kleić się od potu i czujemy coraz silniejszą potrzebę kąpieli...