Lecimy British Airways z Glasgow do St.Francisco z przesiadką w London Heathrow. Wszystko idzie OK poza siedzeniami w samolocie w samym środeczku...bez widoków i bez wygody. Jesteśmy zawiedzeni, że jest tak mało miejsca... no ale trzeba przeżyć.
12 godzin oglądania filmów, czytania książek, 2 posiłki i trochę drzemki. W końcu wysiadamy. Wita nas napis: Welcome to America!
Na pokładzie spodziewaliśmy się jakiś deklaracji do wypełnienia, ale nic takiego nie miało miejsca. Rozglądamy się na lotnisku: też nic. Ustawiamy się w gigantycznej kolejce do rozmowy z urzędnikiem imigracyjnym. Tkwimy w niej grubo ponad godzinę. Jest godzina popołudniowa, a my jesteśmy padnięci i wymięci. Zamiast miliona pytań, tylko jaki cel podróży i ile mamy pieniędzy.
Odciski palców i z uśmiechem: Welcome to America!