No to zaczynamy :-)
W tym roku europejsko. Wypad do krainy Drakuli planowaliśmy już w 2011 roku... Wtedy nie wyszło, teraz pora nadrobić zaległości. Przewodnik Bezdroży, mapa papierowa, a nawet kieszonkowe rozmówki polsko-rumuńskie zakupione 8 lat wstecz... Trochę sobie poleżały na półce ;-) Weźmiemy ze sobą tak czy tak, a wiedzę będziemy uzupełniać na bieżąco. W końcu jest Internet.
A dlaczego zaczynamy od Budapesztu a nie Bukaresztu?
Po pierwsze Tomek obiecał mi dawno temu, że mnie tam zabierze, bo to jedno z nielicznych miejsc, gdzie on był, a ja nie i zawsze mówił, że to jedna z najpiękniejszych stolic europejskich obok Pragi i Wiednia.
A że połączenia z Glasgow przyjazne dla kieszeni (Wizzair), to postanowiliśmy właśnie tam zacząć naszą małą eskapadę. Tam też planujemy pożyczyć i oddać auto.
A do Bukaresztu jakoś nigdy nas specjalnie nie ciągnęło…
Jest jeden mankament, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Samolot mamy rano, więc naszą wysepkę musimy opuścić promem dzień wcześniej i przespać się niedaleko lotniska. Wybieramy sprawdzony wiele razy Travel Lodge.
Moja chrześniaczka z koleżanką zdążyły się już u nas zadomowić. Będą pod naszą nieobecność zajmować się naszymi czworonogami i domem.
Wygląda na to, że możemy przełączyć się na tryb PODRÓŻ