I to już koniec. Czas wracać do domu. Przed nami znowu długa i męcząca podróż. Ostatnia nocka w przeuroczym hosteliku i popołudniem następnego dnia trzeba było ruszać. Wpierw lokalny samolot do Kuala Lumpur w Malezji, tam ładnych kilka godzin przerwy i w środku nocy, już całkiem sympatyczny samolot Emiratów do Glagow z krótką przesiadką w Dubaju. Dzięki leceniu na zachód udało nam się zaoszczędzić kilka godzin i w stolicy Szkocji byliśmy już następnego dnia wczesnym popołudniem. Jeszcze tylko pociąg do Ardrossan i prom na Arran. Do domu w Lamlash dotarliśmy koło 19.30. Totalnie zmęczeni i bardzo szczęśliwi!!
Wyjazd do Indonezji okazał się absolutnie fantastyczny i był organizacyjnym majstersztykiem w wykonaniu Danuty. Plan bardzo napięty, dość skomplikowany, bardzo różnorodny, z kilkoma lotami wewnętrznymi, ryzykowny i męczący. Ale wszystko poszło idealnie i właśnie dzięki temu niesamowitemu planowi udało nam się zobaczyć tak dużo w tak krótkim czasie! Wyjazd fenomenalny i zdecydowanie jeden z najciekawszych!! Ech…, ta Azja!
Jak sie później okazało, trzęsienie Ziemi na Lombok przed naszym wyjazdem to nie jedyny kataklizm, który miał nawiedzić Indonezję. Krotko po naszym powrocie miala nastapić erupcja wulkanu na Sulawesi i następujące po niej tsunami. Zginęło ok.1300 osób. Miesiąc potem rozbił się samolot linii Lion Air lecący z Dżakarty na Sumatrę. Życie straciło 198 ludzi. Te fakty przerażają. Jesteśmy szczęśliwi, że cali i zdrowi wróciliśmy z wyprawy.