Na koniec zaglądamy jeszcze do Puerto del Carmen. To typowa miejscowość turystyczna, z całą infrastrukturą, hotelami, resortami, restauracjami, barami i plażą pełną parasoli. Zwykle od takich miejsc uciekamy. Parkujemy gdzieś w miasteczku, bo wszędzie pełno aut. Przechodzimy głowną plażę, która nie wyróżnia się niczym szczególnym. To co nas tu przywiodło, to Playa Chica, czyli mała plażyczka, która jest jednym z najlepszych miejsc do oglądania podwodnej rafy. Tu też sporo plażowiczów. Widzimy grupy nurków ze sprzętem. A snorkeling? Jest faktycznie ciekawie, w przybrzeżnych skałach kryje się bogate życie (choć i tak nie przebija to La Graciosy!). Wypróbowuję wypływanie z kawałkiem chleba. w kilka sekund otaczają mnie całe ławice kolorowych ogoniastych :-) Piach, nawieziony tu sztucznie z Sahary, przy każdym większym podmuchu wiatru, zasypuje naszą plażową bazę i sypie w oczy.