Geoblog.pl    gryka    Podróże    Japonia 2017    Kyoto - dawna stolica - świątynie, bambusy i gejsza
Zwiń mapę
2017
08
lis

Kyoto - dawna stolica - świątynie, bambusy i gejsza

 
Japonia
Japonia, Kyoto
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10106 km
 
Nie bylismy pewni, czy uda nam sie z Nagoja do Kyoto szybko dojechac, ale sie udalo! Okazalo sie, ze JR Pass pozwala nam jechac najblizszym shinkansenem i po chwili bylismy na miejscu. To byl jednak i tak chyba najdluzszy odcinek do pokonania jednego dnia. W legendarnym Kyoto zjawilismy sie wieczorem. Z imponujacego dworca (o czym za moment) powedrowalismy wprost do hostelu. K's House Kyoto. Hostel okazal sie duzym, nowoczesnym budynkiem. A w srodku generalnie bylo wszystko, czego sobie moze dusza podroznika czy turysty zazyczyc. Miejsca do posiedzenia, zaplecze kuchenne, automaty z napojami (piwem tez) i przekaskami, pralnia, parasolki, a nawet suszarka do butow! Poczulismy sie tam kapitalnie. Uwielbiamy takie miejsca!
Jeszcze tego samego wieczoru wrocilismy na dworzec. No bo wlasnie. To nie taki zwyczajny dworzec i wymagal blizszego ogladu. Wielki, nowoczesny, wrecz futurystyczny gmach. Jedenascie pieter, potezne tarasy, najdluzsze ruchome schody, sky walk na samej gorze i dachowe ogrody, skad rozposciera sie imponujacy widok na oswietlone miasto. Restauracji kilkadziesiat, niezliczone sklepiki, centrum handlowe, hotel, biura, centrum kongresowe no i przy okazji dworzec kolejowy. W sumie pewnie z kilkadziesiat peronow. Osobna czesc JR, osobna czesc dla shinkansenow, osobna innych linii kolejowych, a do tego jeszcze metro wmieszane. Masakra! Cale szczescie zdecydowalismy sie tam podejsc tego wieczoru, bo przynajmniej z grubsza ogarnelismy topografie tego molocha, co mialo okazac sie bardzo pomocne dnia nastepnego. Ale zjedlismy tez pyszne okonomiyaki i zertknelismy na miasto z gory :) Po glowie chodzilo nam jeszcze podjechanie do nocnej dzielnicy, ale zrobilo sie na tyle pozno, ze bladzac po dworcowych przejsciach podziemnych, dotarlismy do hostelu i spac!
Plan na Kyoto byl dosc napiety, bo miejsc, ktore chcielismy zobaczyc milion, a czasu niewiele. Nastepnego wiec ranka ostro zabralismy sie za robote! No, moze nie tak ostro, bo na dzien dobry mialem maly falstart... Przy sniadaniowej kawce poznalem goscia z Adelajdy i tak nam sie zaczelo milo na temat tego miasta rozmawiac, ze Danka kilka razy pojawiala sie z interwencjami, a za kazdym razem wygladala na coraz mniej zadowolona. Udalo sie jednak te kawe skonczyc i z godzinnym poslizgiem ruszylismy.
Wpierw dwie swiatynie w samym centrum. Higashi Hongan-ji i Nishi Hongan-ji. Obie bardzo przyjemne i bardzo podobne. W pierwszej z nich chyba jacys uczniowie albo studenci, z nieklamanym zapalem pucowali zlote i srebrne sprzety swiatynne pod okiem swoich mentorow. Pewnie cos przeskrobali! :) Ech, zycie! Druga swiatynia tuz obok, z bogatym otlarzem, cos na wzor troche tajskich - pelno swiecidelek i takie tam. Ale klimat obu swiatyn bardzo sympatyczny.
Nastepny przystanek to Fushimi Inari -Taisha. Czyli slynne Bramy Tori. Ale tam sie dostac najlatwiej kolejka Kintentsu Line - i tu nam sie przydala wiedza z dnia poprzedniego, bo wcale nie tak latwo bylo znalezc odpowiednia kase biletowa na odpowiednia linie i potem te linie znalezc.... Po paru minutach bylismy na miejscu. Nagromadzenie bram Tori ogromne. Tysiace! I tysiace turystow! I tysiace parasoli! Bo padalo... Pogoda moze nienajlepsza, ale generalnie dodala dodatkowego uroku temu fantastycznemu miejscu. Cale rzeki pomaranczowo-czarnych bram ciagnace sie zakolami w bambusowym lesie. Do tego niby-gejsze, parasole, gory dookola.... sceneria magiczna. Trudno bylo w tym tloku ustrzelic jakies ciekawe zdjecia, ale cos tam mamy. Do tego miejsca niewatpliwe uderzac warto wczesnym rankiem, kiedy nie ma tylu ciekawskich. Ale i tak cudnie. Stamtad podjechalismy jeden przystanek kolejka do swiatyni Tofuku-ji. Tutaj nie bylo szalenstwa pomaranczowych bram, ale szalenstwo pomaranczowych lisci. Cos kapitalnego! Te mikro-kloniki wariowaly o tej porze roku. Na drzewach istne szal. Feria barw! Od bladozielonych, przez wszelkie odcienie cieplych pomaranczy i czerwieni, az do krwisto-brunatnych. Japonczycy mieli na tym punkcie swira. Robili sobie fotki przy niemal kazdym drzewku. Nam sie to powoli udzielalo.... Swiatynia tez calkiem, calkiem. Dookola ten fantastyczny park, a w jej wnetrzu ogrody zen, z odpowiednio zaprojektowanymi rabatkami i krzaczkami, z wygrabionym w odpowiedni sposob i w odpowiednie wzory zwirkiem. Nie zabawilismy tam jednak dlugo, bo czasu malo niestety. Po drodze na przystanek kolejki zawitalismy do przyulicznej mini-knajpki. Prezentowala sie srednio. Z zewnatrz nawet dosc kiepsko. W srodku mnostwo wszystkiego: szpargaly, elementy niby-wystroju, sloiki, butelki, pudelka, naczynia, skrzynie itd itp. Ale ze to byla pora lunchu a i zaczynalo burczec w brzuchach, postanowilismy zaryzykowac. W srodku cos a'la lada z trzema krzeselkami, na tej ladzie wszystko, a zza sterty wszystkiego wylanila sie Babcinka z usmiechem od ucha do ucha i wieloma szczerbami w zebach. Juz mi sie podobalo! I co? Bylo pysznie!!! Za niewielkie pieniadze zjedlismy pyszne pysznosci, a do tego owa Babcinka uraczyla nas pysznymi dodatkami (jakies warzywne wynalazki, pikle, kimchi itd), a na deser pyszne i pierwsze sake wlane bezceremonialnie do zwyklej szklanki ze zwyklej butelki bez etykiety. I to tez bylo pyszne! Ta knajpka to strzal w dziesiatke!!! Wizyta w tym miejscu dodala nam wszelakiej energii i zwawo pognalismy dalej. Czas nam sie kurczyl i juz nie moglismy sobie pozwolic na marudzenie. Tym samym pociagiem dotarlismy do stacji Kiyomizu-Gojo, skad spacerem dotarlismy do swiatyni Kiyomizu-Dera, gdzie krecony byl np. film Ostatni Samuraj. Swiatynia kapitalnie usytuowana. Na wzgorzu, z impunujacym i rozmiarami i pieknem cmentarzem po drodze, z ponoc piekna panorama na cale miasto. Z ta panorama to nam nie za bardzo wyszlo, po wciaz padalo, bylo spore zachmurzenie i zamglenie i z widokow nici. Ale cmantarz cudny! Sama swiatynia faktycznie wielka i widac, ze stara. Jednak w remoncie :( Wszystko w rusztowaniach, ograniczony dostep, jakies folie na elewacjach. Coz, mielismy pecha i tyle. Kiedys trzeba remonty robic. Dosc szybko z niej ucieklismy i kretymi uliczkami zaczelismy schodzic w kierunku dzielnicy Gion. Pelno sklepikow, pamiatek, knajpek, dziewczat ubranych w kimona, kolorowe parasolki, stara architektura. Klimat kapitalny. Po drodze kilka swiatynek i chramow. Wielka pagoda Hokan-ji i kolejne uliczki. Sam Gion troche ponizej oczekiwan. Poza jednym wyjatkiem. Udalo mi sie wypatrzec gejsze! Taka chyba prawdziwa! Oczywiscie cudne kimono, te wszystkie kokardki i fatalaszki, biale niby-rajstopo-skarpetki z oddzielonym duzym palcem, odpowiednie cizemki, misterny makijaz uwydatniajacy szczegolnie piekne oczy i soczyste usta, wlosy upiete w artystyczny kok z wystajacymi we wszystkich kierunkach paleczkami i ta twarz... biala... upudrowana calkowicie nieskazitelna biela. Gejsza mignela szybko kolo nas wraz ze swoimi opiekunami, a Dance udalo sie obejrzec ja tylko od tylu (tez ladnie). Po drugiej stronie rzeki bardzo nas zauroczyla uliczka Pintocho, z jej lamionami, tradycyjnymi knajpkami i zapachem pysznego jedzenia zmieszanego ze swietymi kadzidelkami.
My juz tez mielismy dosyc wymieszane. Szybkie zakupy i z pobliskiej stacyjki pociagiem ze dwa przystanki do Shichijo i pare minut pozniej bylismy w K's House. Totalnie wymietoleni, ale i totalnie zadowoleni. Widzielismy kawalek Kyoto!
Nawet nie pamietam jak zasnalem.....
Po drugiej i niestety ostatniej nocy w tym magicznym miejscu, musielismy ruszac dalej. Tym razem nie bylo juz tego goscia z Australii przy porannej kawie, wiec ewakuacja poszla gladko, a Danka nie musiala sie niecierpliwic. Chyba. Zostawilismy bagaze w hostelowej recepcji i w rejs. Pociagiem z coraz lepiej znanego dworca pojechalismy w okolice bambusowego lasu, ktory jest na 90% pocztowek z Kyoto. Arashiyama Bamboo Grove. Wczesniej wchodzimy do swiatyni Tonkyuji, a potem krotki spacer po tym bambusowym lesie. Niestety znowu za duzo ludzi i srednia pogoda. Ale wrazenie i tak robi bardzo pozytywne. Nie marudzilismy tam za dlugo. Nie wiem, co nas napadlo, ale skusilismy sie na wynalazek pod tytulem Sagano Romantic Train. Ok. Zabytkowa ciuchcia, piekne krajobrazy, malownicza rzeka i te kolorowe kloniki! Przejazdzka calkiem przyjemna, ale bez szalu. Zabawa dosc droga, miejsca juz tylko stojace. Gdybysmy mieli wiecej czasu, to moze by bylo wiecej radosci z tej rundki. Ale ok. Wrocilismy podmiejska kolejka w okolice Zlotej Swiatyni. Ze dwa przystanki AUTOBUSEM (niestety) i bylismy pod Kinkaku-ji. Piekna, zlota swiatynia, otoczona parkiem z czerwonymi klonikami. Szkoda tylko, ze nie mozna bylo wchodzic do srodka. Ale i tak widoczki bardzo przyjemne. Takie klasyczne, pocztowkowe. W parku postanowilismy troszke odpoczac i to byl blad. Dopadla nas grupa rozentuzjazmowanych, mlodych Japonczykow. Szybka ocena sytuacji: spokojnie odejsc juz sie nie dalo, ich wiek: 10-12 lat, ok - uczniowie, na horyzoncie chyba nauczyciel... moze sie uda przezyc jakos. Okazuje sie, ze w Japonii w tej chwili uskuteczniany jest eksperymentalny program nauczania jezykow obcych. Do tej pory wyglada to tak, ze przecietny Japonczyk uczy sie np angielskiego przez 8-12 lat w szkolach wszelkich, a potem i tak ciezko sie z nim dogadac. Nawet o pogodzie sie nie da. Rzad wymyslil wiec, ze japonskie dziciaki, w ramach tegozze programu, maja aranzowac rozmowy z obcokrajowcami w roznych okolicznosciach czasu i przyrody. No i trafilo tez na nas. Podlecieli cala wataha z jakimis ankietami i po bardzo uprzejmym poproszeniu o zgode (ktora Danusia oczywiscie ochoczo wyrazila...) zaczeli na wypytywac o rozne rzeczy. Sytuacja podobna jak z naszym kochanym Dziadkiem. Nic nie rozumialem, chcialem uciekac, ale juz nie moglem. Dalismy rade jednak.
Nie ukrywam, ze z ulga podjelismy droge powrotna. Wpierw autobus (ale tym razem nie bylo zle), potem juz normalna kolej JR i bylismy w centrum. Szybkie jedzenie i do hostelu po bagaze. Powrot na dworzec i kolejnym shinkansenem do Nishi-Akashi. Po niecalej godzince bylismy juz na miejscu. Przynajmniej taki mielismy plan. Wysiedlismy z pociagu. Robilo sie juz ciemno. Z mapki przygotowanej wczesniej wynikalo, ze nasz hotel powinien byc 200-300m od stacji. Powinien. Mapka sie nie zgadza. Nie te ulice. Zupelnie inny uklad wszystkiego. Nie ma punktow orientacyjnych. Nie ma nawet nikogo, kogo by mozna zapytac. Obchodzimy wszystko jeszcze raz. Bagaze sie robia coraz ciezsze. Wlaczam nawigacje, uruchamiam aplikacje. Adres hotelu oczywiscie wczesniej juz wklepany. Nawigacja wariuje. Nie potrafi sie znalezc. Prowadzi nas wprost na sciany i po trawnikach. Co jest?? Zrobilo sie juz calkiem ciemno, a w glowie zaczyna kolatac coraz mocniej nieznosna mysl, ze jestesmy nie tam, gdzie powinnismy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (86)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Gosia
Gosia - 2017-12-18 15:48
No w takim momencie przerwać?! I co było dalej??
 
TomekG
TomekG - 2017-12-18 16:03
:)
 
Wąsal
Wąsal - 2018-03-14 17:07
No pięknie!:) Wspaniałe zdjęcia!:) Budzicie ogromny apetyt!;) Wspaniałych przeżyć!:)
 
TomekG
TomekG - 2018-03-14 17:42
Dziekujemy! :) I rowniez zyczymy spelniania podrozniczych marzen! :)
 
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022