Wrocław niby bardzo się poprawił w ostatnich latach. Sporo inwestycji, dużo kulturalniej, dużo się dzieje interesującego, dużo dobrego. Ok. Dworzec PKP też fantastycznie odnowiony!
Tyle, że nocą, to to jest niestety jedna, wielka porażka...
Do Wrocławia przylecieliśmy późnym wieczorem. Nie udało się już złapać miejskiego autobusu z lotniska do miasta, więc musieliśmy zapłacić utargowane 90zł za taksówkę. Czekało nas kilkugodzinne koczowanie na dworcu. Pierwszy pociąg do Poznania miał ruszać jakoś po godz.4. Ale dobra! Nowy dworzec, to pewnie będzie wielki spokój....
Wszystko zamknięte. Automat do kawy na zewnątrz. Ekspedientki, w jedynym czynnym kiosku, zabarykadowane za przymkniętymi drzwiami i obsługujące klientów"na odległość". Ochroniarze pilnujący jedynego czynnego WC, gdzie za każde zrobienie siku kasowane jest 2,50zł... Jedyna czynna przez cała noc poczekalnia, wielkości dużego pokoju w mieszkaniach z wielkiej płyty pełna jest śpiących, wcale nie delikatnie woniejących ludzi, niekoniecznie podróżnych czekających na pociąg...
Tych zaledwie kilka godzin spędzonych na PKP było koszmarem... Postanowiliśmy, że już nigdy w coś takiego się nie wpakujemy. Pojechaliśmy do Poznania pierwszym ekspresem za trzykrotnie większą cenę, byle tylko nie siedzieć tam minuty dłużej...