Do lekarza trafiam dopiero po 2 dniach(bo jest sobota),gdzie w trybie pilnym zostaje wyslana na Oddzial Chorob Tropikalnych i Pasozytniczych Szpitala na Przybyszewskiego w Poznaniu. Rozpoznanie: ameba i wiele innych pasozytow(ale te inne to prawdopodobnie zalapalam juz 2 lata wczesniej w Indiach...).
Po 2 tygodniach intensywnego leczenia silnymi antybiotykami i wzmacniania kroplowkami doszlam do siebie. Jednak mialam sporo szczescia, bo nie wszystkie rodzaje ameby daja sie zlikwidowac do konca.
TU NASZE OSTRZEZENIE:
Nawet jesli kraj jest tak turystyczny jak Maroko, trzeba bardzo uwazac na to jak i co sie je. My zlekcewazylismy podstawowe zasady profilaktyki(mimo tego, ze doskonale o nich wiedzielismy):
-pilismy swieze soki na targu
-nie mylismy mandarynek przed obraniem
-mylismy zeby zwykla woda
-jedlismy surowki
Poza tym ryzyko zarazenia ameba w Maroku jest bardzo duze, bo 40%ludnosci tego kraju jest nosicielami tego groznego pasozyta.
No to powodzenia!