Bez klopotow dotarlismy do nastepnego celu - Lijiang. Kilka godzin autobusem i bylismy na miejscu. Wiedzielismy, ze Stare Miasto Lijiang zostalo wpisane na liste swiatowego dziedzictwa kultury UNESCO i ze jest piekne. Mielismy tez namiary na klimatyczny hostel prowadzony przez rodzine Naxi (to jedna z mniejszosci narodowych, zyjacych w tym rejonie), ktore dostalismy od pary izraelskiej poznanej w Dali. Wiec przygotowani do przyjazdu do Lijiang (jak by sie zdawalo) bylismy calkiem niezle...A jednak!! Juz od samego poczatku wszystko zaczelo sie milo. Przyjechalismy na dworzec autobusowy, zadzwonilismy do hostelu, przyjechal po nas samochod i zawiozl na miejsce. Milo.Ale auto jechalo przez bardzo waskie i krete uliczki z cala masa rozwidlen i nie bylo szans, zebysmy zorientowali sie , gdzie jestesmy... Tym bardziej, ze bylo ciemno... Po zakwaterowaniu w bardzo przytulnym i klimatycznym miejscu gospodarze wyprowadzili nas na glowniejsze uliczki miasteczka i wytlumaczyli droge powrotna. No i...!!!!! Dali to byl pikus! Stare Miasto w Lijiang powala na lopatki chyba kazdego! Cos niesamowitego!! Waskie, kamieniste uliczki; wszystko cudownie oswietlone; polozone za zboczu wzgorza; pelno uliczek poprzecinanych kanalami z przejrzyscie czysta woda z mnostwem rybek; cala masa mostkow, przejsc, kafejek, sklepikow, warsztatow... Miasteczko kipiace kolorowymi swiatlami, obrazami z bajkowego swiata, przepieknymi strojami ludzi, klimatycznymi zakatkami... Zbyt duzo tu wszystkiego, zeby o wszystkim pisac!!!! Dosc powiedziec, ze spedzilismy cale dwa dni, tylko po to, zeby sie pokrecic po tych uliczkach...Oczywiscie cala masa fanastycznych fotek, szczegolnie tych robionych po zmroku! Uff... Naprawde sporo niesamowitych wrazen i to w miejscach tak fantastycznych!
Dzisiaj jest nasz ostatni dzien w Lijiang. Jutro z samego rana ruszamy do ponoc jednego z najpiekniejszych miejsc w tym rejonie. To odcinek Jangcy z bardzo glebokim wawozem. Chcemy tam spedzic 1 dzien wedrujac grania wawozu, a nastepnego dnia jechac dalej na polnoc, do kolejnych pieknych miejsc, ktore juz wrecz dotykaja Tybetu... Pierwszym przystankiem bedzie Zhondiang i potem Litang. Miejscowosc lezy na wysokosci powyzej 4000m n.p.m...:))))))))))))))) Tam juz jest potrzebna aklimatyzacja, wiec z pewnoscia w tamtych okolicach zabawimy troszke dluzej!:)
Oki. To na tyle! szczerze mowiac, to juz mnie bola palce od pisania...:))
* - miejsca skomentowane przez Danusie...
--------------------------------------------------------------------------------
Chiny V
No i znowu sie dzialo! Ta czesc Chin tak nas powala, ze mam trudnosci z ogarnieciem tego wszystkiego w slowa.
Na chwile musze wrocic do Lijiang. Wspomnialem, ze zatrzymalismy sie w przemilym, rodzinnym hostelu prowadzonym przez rodzine Naxi i o tym, ze zamierzamy ruszyc do Tiger Leaping Gorge (jeden z najlebszych wawozow na swiecie).
Hostel byl autentycznie super klimatyczny. Maly, skromny, ale zadbany i uroczy. Szefowala nim Mama Naxi, ktora po angielsku mowila znacznie gorzej ode mnie:) i trudno bylo sie z nia czesto dogadac, ale za to bylo bardzo wesolo! No i jedzenie!!!!!!!!!!!!! Sniadania i obiady byly wspolne dla wszystkich. Sniadania - jak kto wstal, a obiady ok.godz.18.00. Ale za to jakie! Np. obiad ostatniego dnia skladal sie z 9 dan: smazona ryba z ziolami, 2 rodzaje potrawek z kurczaka, 2 rodzaje innych mies i kilka dan warzywnych... do tego oczywiscie ryz:) Cos niesamowitego i to wszystko tylko za 8Y!!! (1$). Wiec pod tym katem wspominamy Mame baaaardzooo potywnie! I nie tylko pod tym. Otoz, pomimo slabego kontaktu jezykowego (jak by sie zdawalo...) zdecydowalismy sie ja poprosic o pomoc w dotarciu do wawozu. Chcielismy tam pojechac rano, zostawic bagaze w jakims hostelu przy wejsciu do wawozu, a potem ruszyc w trase na lekko i po "malym" spacerku wrocic tego samego dnia do tego samego miejsca. To wszystko jej cierpliwie tlumaczylismy...Ona tylko Ok, Ok, Ok...:) Wydawalo sie, ze beda klopoty i ze nie trafimy, tam gdzie chemy...Ale jedziemy!
Wsiedlismy w minibus z samego rana. Facet jechal bocznymi drogami przez 2 godziny. Potem zostalismy przerzuceni do innego busa...Nikt nie wiedzial, o co chodzi... Potem dotarlismy do wejscia na teren Parku Tiger Leaping Gorge. Wysiadka z busa. I co sie okazalo? Wszystko zalatwione przez Mame perfekcyjnie. Bylismy pod hostelem, gdzie mowiono po angielsku; moglismy sie przepakowac i zostawic bagaze; dostalismy jakies lewe bilety i bylismy juz na terenie Parku...:) Mama wszystko przygotowala! Tani transport, darmowe wejscie, hostel...! Rewelacja! tak wiec po pewnych watpliwosciach, stwierdzilismy, ze wszystko jest jak najbardziej OK i juz bez duzych placakow ruszylismy do wawozu.
No i...!!!!!!!!!!!!!! To, co zobaczylismy przeszlo nasze najsmielsze oczekiwania! Caly dzien trekkingu, trawersem, po zboczu kanionu. Wyobrazcie sobie: piekna pogoda, slonce, kanion glebokosci 3900m, w dole brunatne wody Jangcy, w gorze wysokie, strzeliste szczyty fantastycznych gor, a Ty gdzies po srodku, na waskiej sciezce...I te widoki! Cos nieprawdopodobnego! Jednoglosnie zaliczylismy to miejsce do trojki najbardziej spektakularnych widokow, jakie mielismy okazje osobiscie w zyciu ogladac...Przez cala droge towarzyszyly nam piekne gory, kapitalnie oswietlone, a w dole, daleko w dole, cienka wstazka poteznej rzeki...Widok takiego glebokiego wawozu i swiadomosc tego, ze jest w samym jego srodku jest niesamowita! Zrobilismy cala mase cudnych fotek! Ufff...Naprawde trudno o czyms takim tylko pisac, to trzeba zobaczyc!
Mniej wiecej w polowie drogi trafilismy do schroniska, gdzie zjedlismy obiad, a po kilku kolejnych godzinach dotarlismy do przedostatniego na trasie guesthaus'u. Wypilismy piwko i trzeba bylo wracac. Zaczynalo sie sciemniac i mielismy pewne watpliwosci, czy uda nam sie dotrzec do wylotu doliny...Po zejsciu na "glowna" droge (gdzies w 1/3 wysokosci wawozu) bylo juz zupelnie ciemno, ale bylismy dobrze wyposazeni w sprzet swiecacy:) Mielismy tez szczescie, bo po pol godzinie udalo nam sie zlapac jakis zblakany samochod, ktory nas zabral do hostelu. Bylismy wykonczeni, ale niesamowicie szczesliwi! Takie widoki i takie miejsca ze spora nawiazka rekompensuja wszelkie trudy! Odebralismy bagaze, rozlokowalismy sie w tanim pokoju i spanie! Jutro czekal nas kolejny dzien:)