Geoblog.pl    gryka    Podróże    Szkocja 2012    Genesis
Zwiń mapę
2012
29
mar

Genesis

 
Wielka Brytania
Wielka Brytania, Brodick
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1463 km
 
A jak to się zaczęło?
Jak pewnie wielu osobom wiadomo w PL nie żyło nam się najlepiej. Danusia miała cały czas kłopot z pracą, nie mogła przez 1,5 roku nic sensownego znaleźć; poszukiwania „normalnej” pracy nie przynosiły jakichkolwiek rezultatów, szansa rozwinięcia skrzydeł w działalności własnej rozbijała się o brutalne warunki rynkowe i brak kapitału startowego, absurdalność polskiego życia osiągała szczyty, dramatyczny brak perspektyw zaglądał codziennie w oczy, a i nasze długi rosły... Coż więc było robić? Późnym latem zeszłego roku podjęliśmy decyzję o wyjeździe z PL. Zaczęliśmy rozglądać się po świecie, sprawdzać nasze możliwości, warunki emigracyjne, procedury itd. itd. Cała kupa żmudnej pracy. I znalezienie jakiegoś idealnego dla nas kierunku wcale nie było takie łatwe... Z pomocą nam przyszedł jesienią pewien pan imieniem Rafał, który ze swoją dziewczyną Moniką od wielu lat mieszka w Szkocji. Od słowa do słowa (i to przy pszenicznym piwku na Starym Rynku!) wyszło nam, że może Szkocja właśnie nie będzie takim głupim pomysłem...? No to się zaczęło. Sprawdzanie tego konkretnego miejsca, wyspy Arran, hotelu, warunki klimatyczne, walory krajoznawcze... Im więcej informacji zbieraliśmy, tym bardziej pomysł wyjazdu do Auchrannie Resort na Wyspie Arran nam się podobał:) No bo wszystko wyglądało rewelacyjnie. Sam kompleks hotelowy, w którym mieliśmy nadzieję znaleźć pracę był wspaniały: dwa hotele, domki, spa, baseny, sala gimnastyczna, sauna, restauracje... a to wszystko w fantastycznym miejscu. Dookoła góry, zielono, piękne kwiaty, rododendronowe lasy, morze, ptaki... Ech... Pięknie! Tym bardziej zaczęliśmy temat męczyć. Dzięki Rafałowi nawiązaliśmy bezpośredni kontakt z wysokim menedżerem w Auchrannie i już potem jego konkretnie molestowaliśmy. Dostaliśmy informację, że często na wiosnę pojawiają się wolne miejsca pracy, ale zazwyczaj na fizolskich stanowiskach. Dobra, na początek może być; ważne, żeby gdzieś się zaczepić. Ale na początku roku otrzymaliśmy wiadomość, że ta wiosna, to niestety nic pewnego i że tej pracy facet obiecać nam nie może. No to kicha. Uszy nam trochę oklapły, ale co mieliśmy robić...? Rozglądaliśmy się dalej i nie traciliśmy nadziei. Kurcze, a już się trochę na ten Arran napaliliśmy. Już tak sobie snuliśmy plany, że w czasie wolnym, kiedy będzie ładna pogoda, będziemy chodzić na spacery nam morze, zwiedzać najbliższą okolicę, zapuszcać się w dolinki, chodzić po górskich ścieżkach... A w dni deszczowe korzystać na maksa z dobrodziejstw kompleksu: baseny, sauna, siłownia, sala gimnastyczna.... A wieczorami guinnessik w lokalnym barze, najlepiej przy dźwiękach szkockiej kapeli...!:) Brzmiało to wszystko bajecznie, tym bardziej nie chcieliśmy tego tematu odpuścić. Co jakiś czas zgłaszaliśmy naszą gotowość. A w PL było dalej po staremu. No, może z tą różnicą, że wpadły do realizacji jakieś dodatkowe projekty za parę groszy, a Danusia zaczęła finalizować wydanie Jej kolejnej książki!:) To jednak w niczym nie hamowało naszego „chcenia” pojechania na Arran...
Jednak z Arranu nikt się nie odzywał. Aż do pewnego momentu, kiedy w pierwszej połowie lutego Danusia ze stoickim spokojem zakomunikowała, że właśnie dostała maila z Auchrannie, że mamy pracę i że za 2 tygodnie zaczynamy... To był grom z jasnego nieba!:) Ale tak naprawdę to wcale nie wiedzieliśmy czy się cieszyć czy co... Z jednej strony właśnie spełniło się kolejne marzenia, z drugiej strach paraliżował każdy kawałeczek nas... Dopiero wtedy zaczynało powoli docierać, co zmajstrowaliśmy... No, ale teraz było już za późno. Przerażał nas też niesamowicie krótki czas na przeprowadzkę, ale to akurat udało się szybko i bezproblemowo załatwić. Napisaliśmy Davidowi (nasz przyszły szef), że realia są takie, a nie inne, że trzeba pozamykać sprawy rodzinne, uregulować sprawy urzędowe, pozamykać wszystkie tematy, rozwiązać moją umowę o pracę itd. Zgodził się na nasz przyjazd pod koniec marca – zyskaliśmy więc dodatkowe 4 tygodnie. W sumie mieliśmy ich na wszystko sześć... A tych spraw do pozałatwiania okazała się niesamowita ilość. Całe szczęście, że w tym czasie złapała mnie jakaś infekcja i chorowałem grzecznie w domu. Dzięki temu miałem czas, że całą masę tematów ogarnąć. No i z samą moją pracą też było ciekawie. Bo w momencie kiedy się dowiedzieliśmy o wyjeździe i ustaliśmy ostateczną datę na 26 marca byłem na zwolnieniu lekarskim. A tak się akurat składało, że 29 lutego kończyła mi się czasowa umowa o pracę, która miała być przedłużona od 1 marca. Nie podjąłem tej kolejnej umowy, to wzbudziło powszechne i dość mocne zdziwienie:) Ale dzięki temu mogliśmy się ze wszystkim wyrobić na czas. Pracy było autentycznie sporo. Nawet sobie nie zdawaliśmy sprawy ile rzeczy trzeba ogarnąć. Niby już nam się wcześniej w życiu zdarzało tak wyjeżdżać, ale tym razem jakoś tak inaczej było... Starość to chyba!!:) Fakt faktem, że dzień po dniu odhaczaliśmy z długiej listy kolejne pozycje.
Poniedziałek 26 marca w końcu nadszedł...:)) Przekazaliśmy mieszkanie Basi (dziękujemy!!), zostawiliśmy Jej dyspozycje co i jak, mój brat Jacek (dzięki wielkie!!!) dostał nasze pełnomocnictwa na wszystko, żeby w razie W mógł za nas pozałatwiać jeszcze jakieś sprawy w PL i wystartowaliśmy!:) Polecieliśmy wpierw do Edynburga do rzeczonego Rafała i Moniki. Ugościli nas pięknie, akurat przeprowadzali się do swojego, nowego domu i była okazja, żeby im też pomóc, a 28 marca dotarliśmy na Isle of Arran!!! Już z promu widać było, że to miejsce nam się spodoba! Czuliśmy, jak zaczynają nam dygotać łydki... Zbliżaliśmy się do miejsca, w którym spędzimy przynajmniej kilka pierwszych miesięcy. Co nas czeka? Co przyniesie nam Los...? W sobotę mieliśmy zacząć pracę i tym też byliśmy przerażeni...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (11)
DODAJ KOMENTARZ
kiclaw
kiclaw - 2012-04-24 14:17
Powodzenia! :)
 
BPE
BPE - 2012-04-24 14:37
wow....no to faktycznie odważny krok........dla mnie nawet przeprowadzka do innego województwa była rewolucją w zyciu, ale nie wiem, czy odwazyłabym się gdzies dalej.....moze wczesniej, jak nie było dziecka.....

tak czy inaczej - powodzenia i czekamy na relacje :-))
 
sypkarola
sypkarola - 2012-04-24 15:02
Ale niespodzianka! Z całego serca trzymam za Was kciuki! Powodzenia na nowym SZLAKU:))
 
Mario
Mario - 2012-04-24 15:12
Uważajcie na siebie, pracujcie, zwiedzajcie, odpoczywajcie... i prosimy nie zapominajcie o Geoblogowiczach :)

Wszystkiego Najlepszego na "Nowej Drodze Życia"
 
lewuszki
lewuszki - 2012-04-24 15:16
Witamy w UK, kraju, gdzie każdemu pracującu na pełny etat przysługuje 28 dni wolnego w roku i skąd można się dostać do każdego miejsca w Europie ( a może i na swiecie). Aktywnych geoblogowiczów jest tu sporo, więc mamy nadzieję, że i Wam się tu spodoba:)
 
gryka
gryka - 2012-04-24 15:18
Dzięki! Nie zapomnimy, a już niebawem napiszemy i bolesnych początkach, ale też o pięknej Wyspie!. No i trochę fotek wrzucimy choć już nam się udało część tych najlepszych stracić...
 
mikasz
mikasz - 2012-04-24 18:23
Powodzenia!!! Oby tylko pogoda często dawała Wam szansę na przeczesanie tych fantastycznych terenów powyżej.
 
zula
zula - 2012-04-24 21:41
Szczęścia w nowej "przygodzie" życia !
 
mdm
mdm - 2012-04-25 10:32
Pisać! Pisać! :)
 
Aga
Aga - 2012-04-27 09:54
mocno trzymam kciuki :):):)
 
mirka66
mirka66 - 2012-05-10 19:49
Powodzenia,powodzenia,powodzenia.:)))
 
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022