Dzień w Belgradzie

Na lotnisko w Belgradzie przyjeżdża po mnie siostra ze szwagrem. Jedziemy prosto na mój nocleg, bo pora już późna. Oni są już w Belgradzie od kilku dni (konferencja naukowa), więc odebrali dla mnie klucze.
Mała kwatera w okolicy konfrencyjnej ma wszystko co potrzeba. Czysto i schludnie. No i jest klima! Bo bez tego było by kiepsko zasnąć. Temperatury grubo ponad 30 stopni.
-
Mam tylko jeden dzień na zwiedzanie Belgradu. Wystarcza czasu na odwiedzenie najważniejszej cerkwii Sawy, spacer po Kalemagdanie, zajrzenie do Cerkwii św. Michała Archanioła i przejście główna ulicą Kneza Mihaila. No i jeszcze pyszne lody w Czarnej Owcy i obiad w Roll Barze.

Komunikacja miejska w całym mieście jest za darmo! Korzystamy z autobusów, żeby dotrzec w interesujące nas miejsca.
Cerkiew św. Sawy robi ogromne wrażenie (św. Sawa to najbardziej szanowany serbski święty). Zbudowana na miejscu starej światyni, która spłonęła w XVIw. Jest jedną z największych cerkwii prawosławnych na świecie, osiągając 79 metrów wysokości. Świątynia może pomieścić aż 10 tysięcy wiernych!
Na ogromnych wrotach wejściowych, pomiędzy innymi, znajdujemy również tekst w języku polskim. Ilość fresków i pozłacanych malowideł we wnętrzu robi ogromne wrażenie. Każdy fragment ścian jest pokryty zdobieniami. Podobnie wygladają krypty, gdzie też warto zajrzeć. W środku są sklepiki z ogromnym wyborem pamiątkowych ikon.

Słynny Hotel Moskwa zbudowany w 1908 roku (przebywał tu m.innymi Albert Einstein, Robert de Niro, Alfred Hitchcock) oglądam zza szyby autobusu. Moi towarzysze podróży byli już tam wcześniej.

Przechodzimy głównym deptakiem Kneza Mihaila, gdzie nie brakuje restauracji, sklepów z pamiątkami (i nie tylko), galerii sztuki czy miejscowych grajków. Kamienice, nieraz dosyć podniszczone, ale pełne są rzeźb i przeróżnych zdobień. Fajny klimat.

Kalemagdan to fortyfikacje z czasów celtyckich. Zabudowania, które można dziś oglądać pochodzą głownie z XVII wieku. Bramy, mury, turecki grobowiec, muzeum militarne. To ostatnie sobie darujemy. Zaglądamy za to do sklepiku ze starymi mapami, pan sprzedawca bardzo sympatyczny i koniecznie chce wiedzieć czy nam się w mieście podoba. Wokół i wewnątrz murów toczy się życie towarzyskie mieszkańców stolicy. Przyjemny park, ławeczki, świetny widok na ujście rzeki Sawy do Dunaju. Na koniec spaceru oglądamy pomnik Zwycięzcy (Pobednik) - wzniesiony dla uczczenia zwycięstwa Serbii w wojnach bałkańskich i I wojnie światowej. Z tamtych rejonów niesamowicie prezentuje się nieco oddalona Cerkiew św. Michała Archanioła. Zachodzimy tam na koniec wędrówki po mieście. Dużo mniejsza od Sawy, ale klimatyczna i nie taka zatłoczona.

Obiad w Rollo Bar, które to miejsce już dwukrotnie nawiedziła siostra ze szwagrem. Jedzenie faktycznie warte polecenia i w przystępnych cenach. Skusiłam się na risotto.

Na dworze gorąco i nie chce się już dłużej szwendać po mieście. Z Placu Republiki, gdzie znajduje się Muzeum Narodowe i pomnik Księcia Michała wsiadamy w autobus (a właściwie 2) powrotny na nocleg. Plac jest popularnym miejscem spotkań mieszkańców stolicy.

Czy jeden dzień na Belgrad to wystarczająco? Dla mnie tak. Miasto wprawdzie jest ciekawsze, niż mi wcześniej opisywano i oczywiście jest więcej do zobaczenia, ale nie mam niedosytu. Siostra ze szwagrem zwiedzili wcześniej Muzeum Narodowe (podobno zbiory robią wrażenie), a także dotarli komunikacją miejską do dzielnicy Zemun. Niegdyś odrębne miasto, obecnie jedna z dzielnic Belgradu. Ciekawa zabudowa, piękne widoki na Dunaj. Wdrapali się też na wieżę widokową Gardoš Tower i mówią, że było super!

Przed wyjazdem do Belgradu ostrzegano nas przed kieszonkowcami, a właściwie całymi złodziejskimi mafiami. Na szczęście nie doświadczyliśmy żadnych nieprzyjemnych przygód.

Zdjęcia (62)

Komentarze (0)