Zapowiada się przyjemny słoneczny dzionek, tzn. na północnym i południowym wybrzeżu Madery… W górach interioru wciąż kłębią się ciemne chmury i w prognozie ulewne deszcze. Wciąż wyczekujemy dnia, kiedy będzie można pojechać na Pico do Arieiro i przespacerować się w prawdziwie górskiej scenerii.
Na pewno nie dziś.
Rozmawiamy z naszym hostelowym gospodarzem, który mówi, że tak deszczowej pogody na Maderze we wrześniu to dawno nie mieli… Miejscowym to na rękę, bo sierpień z kolei był wyjątkowo suchy i upalny…
Do tej pory przejechaliśmy fragment widokowej północnej drogi od Sao Vincente do Porto Moniz. Tym razem chcemy przejechać odcinek od Santany do Ponta Delgada, jak najwięcej korzystając z lokalnych (beztunelowych) dróg i zatrzymywać się na licznych punktach widokowych. Czyli – wycieczka po amerykańsku hehe.
Wszystko udało się zgodnie z planem, a efekt opadniętej szczęki w wielu punktach murowany!
Na koniec dnia podjechaliśmy jeszcze na Praia de Prainha (zwana też Praia do Canical), czyli sławną plażę z naturalnym, ciemnym piaskiem. Wzdłuż drogi stoi tam zwykle cały rząd samochodów. Jest już dość późno, kiedy tam docieramy, więc bez problemu zostawiamy auto przy drodze i wędrujemy na dół, na plażę. Przyjemne miejsce, jak na maderskie plaże, które ogólnie nie zachwycają raczej. Nam oczywiście zależy na snorkelingu i nawet się udało nieco pokrążyć z maską w okolicach skał po lewej stronie plaży, choć łatwo nie było… Wejście w płetwach po piasku do dość mocno wzburzonego morza (tak, chyba się nie doczekamy spokojnej toni!) nie należy do łatwych zadań. Jakoś tyłem, byle przyjąć pozycję do pływania! Nie spodziewamy się wiele, ale szczerze mówiąc, jest całkiem nieźle, biorąc pod uwagę okoliczności. Wkrótce po wyjściu z wody… zaczyna padać…