I wreszcie jesteśmy!
Jest już ciemno, kiedy odnajdujemy umówiony kemping. W tamtych czasach nie mieliśmy jeszcze komórek, żeby dać znać reszcie, co się z nami dzieje. Nie zapomnę, jak szliśmy główną alejką na terenie ośrodka i śpiewaliśmy (a właściwie trzeba by napisać: darliśmy się) nieformalny hymn AWF-u: „Więc wstań, do góry głowę wznieś i śpiewaj naszą pieśń: AWF! AWF!”. To wszystko z ekscytacji, że prawdopodobnie zaraz zobaczymy się z resztą ekipy, ale też dlatego, żeby w dziesiątkach domków znaleźć te zajęte przez naszych!
Chwilę później dołączyły do nas głosy pozostałych! Wcześniej ich usłyszeliśmy, niż zobaczyliśmy.
Radość spotkania była ogromna, a opowieściom nie było końca. Każdy dotarł tu swoją unikalną trasą i każdy z przygodami. Byliśmy ostatni ;-)
Sama miejscowość okazała się mało atrakcyjna...