Kolejna noc zastała nas w pobliżu Hanoweru, a konkretnie w Garbsen. Było już ciemno, kiedy szukaliśmy bezpiecznego miejsca na rozbicie namiotu. Kilka drzewek, my siup w środek.
Rano obudził nas jakiś dziwny, niepokojący hałas. Jakby coś jeździło dosłownie wokół nas... Trochę czasu minęło, zanim uświadomiliśmy sobie, co słyszymy. Dokładniej rzecz ujmując, wyjrzeliśmy z namiotu i okazało się, że... rozbiliśmy się na malutkiej wysepce z kilkoma drzewkami, a wokół nas kursują autobusy miejskie...! To była pętla autobusowa!
Tak szybko to chyba nigdy nie zwijałam namiotu! Tego by jeszcze brakowało, żeby nas niemiecka policja zgarnęła...