Droga z Bukowiny do Maramuresz to zachwyt w pełni. Poruszamy się podrzędnymi drogami, przez wioski i coraz to wspanialsze góry. Najpierw Park Narodowy Gór Rodniańskich. Pogoda znów przepiękna, tylko zimno się zrobiło. Piknik na dworze przy paru stopniach raczej odpada! Zatrzymujemy się gdzieś po drodze na rozgrzewającą herbatkę z cytryną. Wielkimi krokami wkracza architektura drewniana. Drewniane, rzeźbione przydrożne krzyże i zdobne drewniane bramy. No i oczywiście drewniane kościoły.
Naszym pierwszym punktem na trasie jest Barsana. Są tu dwa miejsca warte odwiedzenia. Pierwszy to kompleks klasztorny, gdzie jest po prostu urokliwie. To jeden z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych w całej Rumunii. Jednak to co najbardziej nas kusi to stary kościół, położony kawałek dalej. Cerkiew Wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni – drewniana cerkiew z 1720 r., jedna z ośmiu wpisanych na listę UNESCO. Od małego parkingu idzie się ścieżynką przez stary cmentarz, gdzie podobno chowano chorych na dżumę, z widokiem na okoliczne sady i wzgórza. Sama świątynka jest przepięknie malowana wewnątrz, w stylu barokowym.
Kolejnym drewnianym kościołem, który odwiedzamy, jest Cerkiew Św. Mikołaja w Budesti. Znowu, żeby dojść do świątyni, trzeba przejść przez cmentarz, pełen żywych i sztucznych kwiatów, drewnianych i metalowych krzyży. Sam kościół jest zamknięty, ale spotykamy przed wejściem dwójkę turystów, którzy już zadzwonili po kogoś, kto ma nam otworzyć drzwi. Po kilku minutach zjawia się pani klucznik, kasuje bilety i wpuszcza nas do wnętrza. Wow! Dywany, kolorowe proporce, freski, ikony z charakterystycznymi haftowanymi „narzutami”…Czego tu nie ma! Można nawet bez dodatkowej opłaty robić zdjęcia, pod warunkiem nie używania lampy błyskowej. Sama wioska Budesti jest jedną z typowych marmoroskich wsi, gdzie można odwiedzić lokalnych artystów czy podziwiać drewniane chaty.
Został nam z naszej listy jeszcze jeden drewniany kościół - Cerkiew pod wezwaniem Świętych Archaniołów w Șurdești, który kusi 54 metrową wieżą, jedną z najwyższych tego typu w Europie, wybudowaną bez użycia gwoździ! Zbudowana w 1721 roku. Po dojechaniu na miejsce, zgrzyt. Wieża jest w remoncie! Kawałki drewna lecą jeden po drugim z hukiem na ziemię. Dach kościoła jest już pokryty nową dachówką, o jaśniejszym kolorze. Swoją drogą ciekawe, jak często trzeba taką operację powtarzać? Drewniane budowle są przecież bardzo podatne na zniszczenia. Wskakujemy do kościoła pomiędzy spadającymi z nieba klepkami… Nie spodziewamy się, że w środku będzie pani, która domaga się wykupienia normalnego biletu wstępu, „bo tym bardziej potrzebują pieniędzy na renowację” . Co racja to racja. Nie żałujemy. Wnętrza znów pięknie malowane scenami biblijnymi.
Podobnie jak w przypadku malowanych klasztorów na Bukowinie, drewniane kościoły Maramureszu są niby podobne, ale jednak każdy jest niepowtarzalny i ma swój klimat. Jesteśmy nimi i całą tą krainą zauroczeni!