Cóż, plan był szalony, ale się udał! Weekend na Malcie to mało, ale wystarczajaco, żeby musnąć klimat i zobaczyć to, co najciekawsze.
Następnym razem wybiorę się tam z Tomkiem :-) Żal mi, że nie widział tych wszystkich pieknych miejsc.
Samolot Ryanair do Edynburga miał prawie 2- godzinne opoźnienie... Normalnie nie miało by to aż takiego znaczenia, ale ja musiałam jeszcze zdążyć na ostatni prom z Ardrossan do Brodick o 20.00! Najpierw autobus do Glasgow, a potem szalona jazda taksówką na prom. To była moja jedyna szansa, żeby zdążyć. Ufff...udało sie dosłownie w ostatniej chwili. Z uszczuplonym portfelem, ale szczęśliwa podziwiałam jeszcze kolejny zachód słońca z pokładu promu. Nad moją wyspą Arran.