Geoblog.pl    gryka    Podróże    Japonia 2017    W komfortowych kapsułkach
Zwiń mapę
2017
19
lis

W komfortowych kapsułkach

 
Japonia
Japonia, Osaka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12734 km
 
No i stało się.
Samolot do Osaki odleciał bez nas :( Jeszcze - tak już raczej tylko dla świętego spokoju - podjechaliśmy lotniskowym autobusikiem do magazynowych hangarów, skąd mieliśmy odlatywać. Cicho, ciemno, spokojnie. Jakaś stewardesa likwidowała ostatni poster przy stanowiskach odprawy. Zapytaliśmy czy sa jakieś szanse itd, ale odpowiedź była jednoznaczna. Doradziła nam, że jeśli chcemy szukać jakichś kolejnych połączeń, to żeby bilety kupić przez internet, bo będzie dużo taniej niż przy stanowisku Peach Airlines... Zrezygnowani i trochę źli wróciliśmy na główną halę odlotów. Poszukiwania jakiegoś kompa, albo choćby normalnego dostępu do internetu nie było łatwe. Jakoś sie jednak udało. Ale znowu kicha. Na jedyny lot jeszcze tego samego dnia o godz.20 biletów już nie ma!! A na dzień następny za kosmiczne pieniądze! Rozdzieliśmy się na lotnisku i nie mogliśmy się razem skonsultować. Postanowiłem, że zaryzykuję i te bilety kupię. A jakiś nocleg w Naha się znajdzie. Jednak wszystko szło jak po grudzie. Internet po japońsku, niektóre klawisze też, połączenie niewyobrażalnie wolne. Miazga. Spocony byłem już na maksa, kiedy to w momencie dokonywania płatności wszystko mi się wysypało! Nie miałem pojęcia co dalej. Czy zjadło kasę? Czy kupiliśmy te bilety? Nic. Wróciłem do Danki. Nie wiedzieliśmy co robić. Podeszliśmy jeszcze do okienka linii lotniczych ANA z pytaniem o loty do Osaki na ten dzień. Bardzo ładnie zadbana pani ze ślicznym uśmiechem oświadczyła, że oczywiście, nie ma problemu, bilety są, startuje o tej, a ląduje o tej itd. Cena? Cena zaporowa. Coś w nas w tym momencie pękło. Ale z drugiej strony odezwała się w nas chyba już od dawna uśpiona żyłka podróżnika :) Postanowiliśmy zaryzykować. Kupiliśmy cos do przegryzienia i picia i ze wszystkimi manatkami z powrotem podjechaliśmy do naszych ulubionych hal magazynowych. Chcieliśmy poczekać pół dnia na ten ostatni lot i zobaczyć, co się będzie działo. Nie mieliśmy nic do stracenia, oprócz kasy na nowy bilet i zapłaconego noclegu w Osace, który przepadnie, a w perspektywie nocka spędzona nie wiadomo gdzie. Dobra. Ochrona dziwnie nas obserwowała w tej hali, ale jakoś daliśmy radę. Koniec końców polecieliśmy samolotem o 20 do Osaki. Kosztował dwa razy więcej niż wcześniej płaciliśmy, i w Osace byliśmy o godz.23 zamiast 17. Ale byliśmy!
Całe szczęście dwie ostatnie noce w Japonii mieliśmy zaplanowane w hotelu kapsułowym. A one otwarte są 24/7 więc przynajmniej nie było problemu z recepcją i zameldowaniem.
Grand Sauna Shinsaibashi Hotel był niedaleko stacji Namba, więc z dotarciem do niego - pomimo późnej pory - nie było najmniejszego problemu. Byliśmy strasznie go ciekawi! Pierwsze momenty fatalne, bo kompletnie nie wiadomo o co chodzi. Wszelkie informacje po japońsku, a obsługa hotelowa bardzo miła, ale ni w ząb po angielsku. Ale w skrócie. Duży hotel, piękna recepcja itd. Wpierw trzeba zostawic buty w specjalnych szafkach. Te moje nie pachniały najlepiej, ale nie miałem wyjścia. Dopiero z kluczykiem od szafki z butami można było podejść do recepcji. Tam zameldowanie i wymiana tegoż kluczyka na kartę dostępu do hotelu. No i teraz muszą być dwie wersje, bo hotele kapsułowe nie są zazwyczaj koedukacyjne.
Ok, piszę za Tomka, bo jego w części damskiej nie było :-) Obejmuje ona pomieszczenia na parterze. Z recepcją sąsiaduje zamknięta część wypoczynkowa, gdzie są wygodne kanapy, termos z gorąca wodą i stosy filmów DVD. Dalej przechodzimy do części kąpielowej, gdzie jest parę pryszniców w pełni wyposażonych w szampony, żele pod prysznic i balsamy do ciała, a po drugiej stronie korytarza toalety i umywalki z wszelkimi udogodnieniami i przyborami toaletowymi (są szczoteczki do zębów, ale o dziwo brakuje pasty). Ignoruję z premedytacją czekające na progu różowe klapki Hello Kitty. Zakładam swoje i na szczęście nikt mnie za to nie ściga.
Dalej mamy dwa korytarze z kapsułami De-lux po obu stronach przejścia. Oznacza to, że każda kobieta dostaje swój mikro-pokoik z przesuwnymi drzwiami (czemu nie ma do nich klucza??), mikro-biurkiem, krzesłem, lustrem i kapsułowym łóżkiem, które w moim przypadku było na piętrze, a moja sąsiadka miała łóżko na dole (kapsuły były ułożone piętrowo). W kapsułce pełen wypas, idealna temperatura powietrza i regulacja nawiewu, TV (mi zupełnie niepotrzebne), lampka i zasłonka. Śpi się wyśmienicie! Wszystkie panie, których notabene nie było tam za dużo, zachowują się bardzo cichutko. Genialnie. No może ta więzienna piżamka mogłaby mieć przyjemniejszy w dodatku materiał i kolor, no ale nie chciejmy za wiele :-)
Cześć męska zajmowała wszystkie pietra hotelu, poza parterem. Piętra 2 i 3 dla zwykłych śmiertelników, piętra 4 i 5, to kapsuły de-lux - cokolwiek to znaczy, bo tam nie mogłem zaglądać, a piętro 6 dla VIP-ów, no i tam też mnie nie było. Piętro nr 7 to osobna historia. Trochę to potrwało zanim zorientowałem się co jest grane. Jak się po hotelu poruszać, o co chodzi, gdzie co jest itd. Wszystko po omacku. Ale ok. Była osobna część z szafkami i przebieralnią. Tam się zostawia ewentualny bagaż i odzież wierzchnią i zakłada coś w stylu szpitalnej (a może bardziej - więziennej) piżamki. W tejże piżamce porusza się po całym hotelu, łącznie z recepcją. Wygląda to dość komicznie, kiedy stado facetów paraduje w takich samych kubraczkach. Ale do rzeczy. Do dyspozycji gości było wszystko. Wypasione toalety i łazienki, wszystko wyposażone w 100%! Ręczniki i ręczniczki, wszelkie kosmetyki, szampony, mydła, olejki, kremy, pachnidełka, szczoteczki do zębów, patyczki do uszu, wykałaczki, jednorazowe golidełka, oczywiście klapeczki do normalnego użytku, klapeczki do toalet itd... jednym słowem: wszystko! Można się w takim hotelu pojawić bez niczego, a i tak ma się wszystko. Poza łazienkami były miejsca do posiedzenia z dosłownie tysiącami gier i komiksów, mikro salon pachinko, palarnia, automaty ze wszystkim, pralnia, suszarnia itd itd. Byłem w szoku. Nie natychmiast, bo trzeba było to wszystko odkryć...Ale potem już tak! No i same kapsuły oczywiście! Korytarzyki z kapsułami po lewej i po prawej. Dwa poziomy po każdej stronie. W takiej sekcji może ze 40 kapsuł. Moja na dole. Roletka a la żaluzje. A w środku bajka! Klima, światełka, gniazdka, radio, telewizor, internet. To nic, że instrukcja obsługi po japońsku :) Małe, ale bardzo wygodne gniazdko! Spało mi się tam fenomenalnie, pomimo tego, że czasami słychać było co robią sąsiedzi.... No i piętro nr 7. Taki obrazek. Moje kapsułki były na 3. Więc wszedłem do windy i wcisnąłem 7. Drzwi się otworzyły i moim oczom ukazało się.... Całe piętro nagich facetów! :) Sauny, baseny i baseniki, gorące łaźnie, zimne łaźnie, masaże, bąbelki itd. Wszystko! Nawet część tych wodnych uciech dostępna była pod gołym niebem. Rewelacja! Oczywiście oprócz tego wszystkiego wciąż dostępne wszelkie możliwe kosmetyki, ręczniczki, szlafroczki itd. Ten hotel okazał się jednym z ciekawszych i zaskakujących doświadczeń z Japonii. Pierwsze chwile w nim spędzone może nie były łatwe, ale jak już sie człowiek ogarnął - no to relaks! Jedynym chyba minusem tego miejsca był fakt, że jeśli się miało duże bagaże (a ja miałem!), które nie mieszczą się do szafki w przebieralniach, to trzeba to zostawić w recepcji. Więc ważnym jest, żeby z tegoż bagażu zabrać ze sobą na górę wszystko, co będzie potrzebne na noc. Ale poza tym – bajka! No i jeszcze to, ze takie hotele zaprogramowane są z zasady na jedna noc, więc nawet, jeśli zostaje się dluzej, trzeba się za kazdym razem wymeldowywac i zameldowywac na nowo. Troche upierdliwe, ale do przezycia, tym bardziej, ze bagaze można bez problemu zostawic w recepcji.
Po słodko przespanej nocy został nam ostatni dzień w Japonii. Wiedzieliśmy juz jak się po Osace poruszać, więc było dużo łatwiej niż za pierwszym razem. W planach mieliśmy m.in. odwiedzenie tutejszego akwarium (ponoć dużego), a z informacji wcześniej zdobytych wynikało, że można kupić kombinowany bilet turystyczny obejmujący wejście do akwarium i wszystkie metra na jeden dzień. Kupiliśmy więc Kaiyu Ticket na pierwszej stacji i w rejs. Odwiedziliśmy słynny Knife Tower - sklep z nożami, bo chcieliśmy coś dla Szwagra kupić. Ale jednak nic z tego, bo tam tylko noże kuchenne. Ale za to jakie!!!! Cuda, cudeńka i majstersztyki! Właścicielka ochoczo o nich opowiadała, zaprezentowała ich ostrość, a ja byłem w ciężkim szoku. Te noże były fantastyczne! Ich ceny też.... Ale ta miła pani podała nam namiary sklepu, gdzie jest szansa, że mały miecz Tanto kupimy. Dotarliśmy tam bez problemu, ale niestety też bez sukcesów. Tanto były kiepskie, nie do końca oryginalne, nie prezentowały się najlepiej i ostatecznie temat zamknęliśmy.
Metrem do stacji Osakako i byliśmy już w rejonie akwarium. Niestety to była niedziela, no i pełno Japończyków wszędzie. Cały kompleks rozrywkowy, z rzeczonym akwarium, legolandem, centrum handlowo-jedzeniowym, wielkim kołem młyńskim itd. Miejsce nawet bardzo fajne. Akwarium Kaiyukan niezłe i ciekawe, ale jakoś nie powaliło. Największy zbiornik miał 9m głębokości i mnóstwo wszystkiego we wnętrzu. Całkiem niezłe ekspozycje i dziesiątki mniejszych akwariow z wszelkiego rodzaju wodnymi zwierzakami.
Po akwarium jedzonko w pobliskim kompleksie, gdzie nieopatrznie zamówiłem do obiadu duże piwo. Pani bardzo grzeczna - jak to na typową Japonkę przystało - ochoczo spełniła prośbę klienta i dostałem piwo w przynajmniej dwulitrowym, zmrożonym kuflu! Danusia wyglądała na przerażoną, a ja na wniebowziętego! :) Potem już tylko wielkie młyńskie koło - Tempozan Ferris. Musieliśmy troszkę odczekać, bo akurat wiało dość mocno i koło zostało unieruchomione. Ale skoro i tak czekaliśmy, to postanowiliśmy poczekać jeszcze z pół godzinki, żeby zobaczyć z góry zapalające się światła Osaki. Oj, i warto było poczekać. Koło niesamowite. Ponad 112 metrów wysokości! Dookoła fantastyczne widoki! Całe miasto, port z luksusowym liniowcem, który mogliśmy podziwiać z góry z jego basenami itd, mosty, góry zamykające horyzont z jednej strony i wysepki w Zatoce Osaka z drugiej. To było niby tylko 17 minut na tym kole, ale zabawa kapitalna! Niestety to był ostatni punkt naszego japońskiego programu :( Jakoś tak smutno.... W drodze powrotnej do naszych kapsułek zahaczyliśmy o knajpkę z taśmowym sushi, gdzie byliśmy za pierwszym razem. I wciąż pyszniutkie! Jednak tuńczyk najlepszy :) Potem już tylko sklep, spacer przez przyhotelową dzielnice America Mura i spać. Tej drugiej nocy to czuliśmy się już w tym hotelu jak u siebie. Wszystko jasne, wiadomo co i jak, gdzie co jest. Oczywiście gorąca kąpiel w basenie pod gołym niebem na 7 piętrze tuż przed snem.... Ostatnia noc w Japonii...
Bardzo dobrze, że mieliśmy taki nocleg na koniec, bo mogliśmy się dobrze wyspać (choc krotko) i autentycznie doskonale odpocząć. Przed nami był maraton powrotny do domu. Pobudka o 5 rano, szybkie śniadanie i spacer do stacji kolejowej Namba. Stamtąd godzinka pociągiem na lotnisko. Samolot do Pekinu. Tam ponad trzy godziny na totalnie beznadziejnym lotnisku i znowu czekanie w olbrzymich kolejkach do odprawy - pomimo transferu. Potem 11 godzin lotu do Londynu. Potem ponad godzinę metrem na dworzec autobusowy i jakieś jedzenie. Czekanie na nocny autobus do Glasgow. Potem 8 godzin w tym autobusie. Śniadanie i spacer na Central Station w Glasgow. Odczekanie na pociąg i po godzince w Ardrossan. Potem godzinka promem i już byliśmy na Arranie. Potem autobus do Lamlash i umarliśmy ze zmęczenia. Ale z uśmiechami na twarzach! :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (42)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
MK
MK - 2018-01-16 13:55
Piekna historia i wspaniale zdjecia!!!
 
gryka
gryka - 2018-01-16 20:19
Dziękujemy i pozdrawiamy :-)
 
 
zwiedzili 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 551 wpisów551 643 komentarze643 9796 zdjęć9796 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022
 
 
10.07.2022 - 22.07.2022