Nawet nie zauwazylismy kiedy, ale jedyny, poza nami, czlowiek wymknal sie przez malenkie, nocne drzwiczki na ulice. My wciaz stalismy w czyms, co powinno byc hotelowym lobby z recepcja. Nie mielismy pojecia co dalej. Bylismy juz zdecydowani zasnac na tych fotelach. Nie mialo sensu szukac czegokolwiek innego, bo sytuacja mogla byc podobna, a w tym hotelu mielismy zarezerwowane dwie pierwsze noce w Japonii. Niezle sie to zaczynalo. Nie ma co…
Okazalo sie jednak, ze wczesniejsze proby komunikacji z tym facetem wcale nie byly takie beznadziejne. Po paru minutach pojawila sie jakas kobieta. Okazalo sie, ze to recepcjonistka!!! Tuz obok byl blizniaczy hotel nalezacy do tego samego wlasciciela i zaproponowala nam nocleg za te same pieniadze w drugim wiezowcu. Bylismy uratowani Dzieki temu Japonczykowi wedzacemu sie wczesniej we wlasnym dymie.
To byl chyba najmniejszy pokoj swiata! Jak rozwinelismy nasze maty do spania futon, to zostalo moze 1,5 metra kwadratowego powierzchni. Jak polozylismy nasze bagaze, to tej powierzchni nam zabraklo… Sam hotel tez niczego sobie. Po godz.22 czynny tylko jeden prysznic na moze ze sto pokoi! Ale za to kibelki z panelem sterowania, z podgrzewana klapa, mikro prysznicem prosto w tylek, osuszaniem i automatycznym splukiwaniem. Bylo jeszcze tam kilka innych przyciskow, ale instrukcja w krzaczkach. Cud, ze sie w ogole udawalo cos tam zrobic :) Lazienki z obowiazkowymi pantoflami i pelnym zestawem przyborow toaletowych. No i poduszki... Ksiezniczka z bajki Andersena bylaby zadowolona! Moze nie pod materacem, ale w poduszkach pelno grochu! :) Jednak wbrew naszym oczekiwaniom i w tym pokoiczku, i na tych matach, i na tych poduszkach - spalo nam sie genialnie! No i bylismy w Japonii! Pierwsza noc w Osace! Cala reszta miala w tym momencie drugorzedne znaczenie.
Na Osake mielismy przeznaczone dwie noce, a w planach zorientowanie sie w terenie, odwiedzenie naszego pierwszego zamku Osaka-jo , wdrapanie sie na trzystumetrowy wiezowec z tarasem widokowym na cala okolice – Abeno Tower, a wieczorem odwiedzenie okolic Namba. Wszystko poszlo dosc gladko. Zaczelismy uczyc sie poruszania po miescie (metra, bilety, rozne typy pociagow itd) i odgadywac, co oznaczaja poszczegolne nazwy jedzenia w knajpkach.
Zamek Osaka interesujacy. To bylo nasze pierwsze doswiadczenie z tego typu budowla. Otaczajacy park i pozostale budynki sprawialy bardzo przyjemne wrazenie. Za to widok z wiezy Abeno zapieral dech w piersiach! 300 metrow nad ziemia i fantastyczna panorama calej okolicy! Oczywiscie super szybka winda na gore, mnostwo sklepow, knajpki i tysiace ludzi dookola. Ale wrazenie niesamowite! Wieczorem zafundowlismy sobie spacer zatloczonymi uliczkami w okolicy Namba. To miejsce, gdzie miasto zaczyna tetnic pelnia swojego zycia zazwyczaj po zmroku! Wrazen z tego spacer sporo, ale zdecydowanie warto wspomniec o jednym. SUSHI! Mielismy oczywiscie okazje wczesniej skosztowac tej potrawy, ale jeszcze nigdy w Japonii. Pierwsze zanurzenie zebow w doskonalym kawalku swiezego tunczyka ulozonego z pietyzmem na wybornym ryzu – bylo mistycznym przezyciem! Kupilismy cztery kawaleczki u jednego z wybitnych mistrzow tej sztuki kulinarnej w Osace. Zaplacilismy sporo, ale zdecydowanie warto bylo! Rozochocilo nas to na tyle, ze kiedy po kilkunastu minutach wloczenia sie po kolorowych uliczkach natrafilismy na typowa restauracje sushi, nie mielismy nawet przez moment zadnych watpliwosci, czy powinnismy wchodzic do srodka. Trzeba bylo chwilke odczekac na ulicy, bo knajpa pelna, ale wszystko szybko i sprawnie szlo. Siadasz przy czyms w rodzaju baru. Masz przed soba podreczny talerzyk, kubeczek, goraca wode, paleczki, przyprawy, sosy, serwetki itd. Na tym niby-barze przesuwa sie tasma z talerzykami, na ktorych ulozone sa przerozne roznosci I patrzysz, jak szpak w piec groszy, starajac sie rozgryzc o co chodzi... Male talerzyki, w roznych kolorach, kazdy kolor w innej cenie, z malymi porcjami sushi wszelkiej masci. Idea prosta: zabierasz z tasmy co Ci slina i oko podpowiada, zjadasz to; odstawiasz talerzyk; znowu patrzysz na tasme z przejezdzajacymi przed oczami przysmakami, zgarniasz kolejny talerzyk z kolejna porcyjka sushi; zjadasz; patrzysz na tasme…itd… Kiedy juz Ci sie wydaje, ze skonczyles, naduszasz guziczek przy Twoim miejscu; przychodzi pani i zlicza talerzyki stojace obok Ciebie; wypisuje rachunek, przy wyjsciu idziesz do kasy i placisz. Genialne!
Druga i ostatnia noc w Osace. Nasz salon o rozmiarach klatki dla chomika czeka na nas.