Wreszcie!
Przez tych kilka lat od ostatniej wizyty zdazylismy sie dosc mocno za Azja stesknic!
I niemalze od zawsze strasznie nas korcilo, zeby odwiedzic Japonie. Niestety do tej pory byla to misja skazana na niepowodzenie. Glownie z racji mocno ograniczonych srodkow finansowych, ale tez ostatnimy czasy byl problem, zeby wyrwac sie dokadkolwiek na dluzej niz 2 tygodnie. Ale w tym roku sie udalo! Udalo sie z odpowiednim wyprzedzeniem zalatwic trzytygodniowy urlop i zgromadzic na koncie pare groszy pozwalajacych na podjecie tego wyzwania!
Zaczelismy wiec przygotowania! Bilety lotnicze, mnostwo informacji z wielu zrodel, lista rzeczy do zabrania, lista miejsc do odwiedzenia, noclegi, ubezpieczenia, harmonogram na miejscu i Japan Railway Pass. Bylismy gotowi, zeby 31 pazdziernika wyruszyc wreszcie na dlugo wyczekiwana wizyte w Kraju Kwitnacej Wisni! (choc w tym czasie drzewa maja zdecydowanie jesienne, a nie kwitnace barwy!)
Z racji naszego miejsca zamieszkania dotarcie na miejsce nie bylo latwe. Wieczorem musielismy wyplynac promem z Wyspy; potem pociagiem do Glasgow; tam mielismy nocleg u hosta z Hospitality Club i choc facet był bardzo mily, to niestety rozkladana amerykanka na 2 dorosle osoby okazala się dość kiepskim legowiskiem i zamiast wypoczac przed kolejnym etapem podrozy, to raczej dolozylismy sobie spora dawke zmeczenia…. bywa! Wczesnym rankiem wsiedlismy w Glasgow do pociagu, ktory dowiozl nas do Londynu; potem juz tylko prawie godzinka metrem (z przesiadka, oczywiscie) i juz bylismy na lotnisku! Pierwszy lot 11 godzin do Pekinu. Zostaly nam przydzielone miejsca oddzielnie! Kiedy sie zorientowalismy, bylo juz troche za pozno, zeby to odkrecic. Gdyby komus przyszlo do glowy, zeby korzystac z Air China, to koniecznie trzeba poprosic przy check-inie o miejsca obok siebie (przecwiczylismy to w drodze powrotnej).
Po drodze kapitalne widoki na dzikie góry Rosji, a nawet udalo nam sie wypatrzec Wielki Mur!
W Pekinie 3 godziny postoju. Lotnisko w naszym odczuciu koszmarne i wszystko szlo okropnie wolno! Mimo tego, ze bylismy tranzytem, musielismy stac w mega dlugiej kolejce do odprawy. Ceny na lotnisku podsrubowane do granic wytrzymalosci, wiec postanowilismy nie wymieniac zadnych yuanow, skonczyc nasze kanapki i skorzystac ze stanowiska z woda pitna (warto miec zupke chinska albo herbate, bo wrzatek tez mozna dostac za darmo!).
Potem juz tylko 3 kolejne godziny lotu do Osaki; potem juz tylko zalatwienie formalnosci na lotnisku z wymiana RailPassa i pieniedzy , co nam troszke czasu zajelo; potem juz tylko odszukanie odpowiedniego pociagu na odpowiednim dworcu, ogarniecie co i jak i godzinka pociagiem do miasta; potem juz tylko kilka minut piechota na nocleg i……
Nic. Nikogo. Ciemno. 22:30. Malenkie drzwiczki do srodka. Zero informacji, zero recepcji. Jakis czlowiek palacy papierosa w podejrzanie wygladajacym kacie z kilkoma fotelami. Jakakolwiek proba komunikacji z nim wydawala sie beznadziejna. Kilka automatow z napojami. My z bagazami, po dwoch dobach podrozy, totalnie zmeczeni, niezdolni juz do niczego, stoimi posrodku ciemnego korytarzyka wypelnionymi tabliczkami w jezyku japonskim, dym papierosowy dookola. Glucho. Nic.