Jak zawsze przed jakimkolwiek lotem z wysp, sprawdzamy prognozę pogody. Silny wiatr może nam skutecznie pokrzyżować plany, bo promy na mainland (czyli większą wyspę z lotniskiem) mogą nie pływać. Zwykle zdarza się to zimą. Mamy wczesną jesień, prognoza wygląda ok. A tu rano niespodzianka... Już w drodze na prom zaczynamy się niepokoić, cały świat zasnuty jest gęstą mgłą. Dodam, że takie zjawisko na Arranie widzimy pierwszy raz... (jestesmy tu ponad 3 lata). I okazuje się, że nawet najstarsi "górale" takiej mgły nie pamiętają...Popłynie prom czy nie? Cały ranek siedzimy na promie, czekając na decyzję kapitana. Godziny lecą, a my tracimy powoli szansę na nasz samolot...Good bye wakacje?!!
Nie, nie, z nami nie tak łatwo Losie! Szybki kontakt do naszego niezawodnego kumpla Rafała, sprawdza nam loty i polecimy jutro z Edynburga do Aten, zamiast dziś z Glasgow do Chani. Jeśli tylko prom w ogóle popłynie!
Popłynął, a my po noce na lądzie u Rafala, następnego dnia z rana lecimy do Aten :-)