Od rano znów pełne zachmurzenie. Suniemy pustą szosą, a przed nami i wokół nas tylko biel, biel, biel...
Krótko przed Vik przeżywamy naszą pierwszą śnieżycę na Islandii. Uff... jakoś brniemy dalej.
I tu pierwsze prawdziwe wow naszej podróży. Plaża w Vik! Dzikie fale rozbijające się z impetem o skaliste wybrzeże, malownicze ostańce i ta czarna plaża pokryta warstwą nieskazitelnej bieli. No i wychodzi nawet na chwilę SŁOŃCE!