Ha!
No i właśnie tu tkwi sęk! Arran zachwyca na każdym kroku. Pewnie zauważyliście, że dodaliśmy kilka fotek do wcześniejszych kawałków. Cudnie jest wszędzie. Koło naszego domu, na polu golfowym, w dolince przy hotelu, w pałacowych ogrodach, nawet w samym Brodicku. Atmosfera miejsca zachwyca nas bardzo często i praktycznie w każdym miejscu! Kwiaty, zwierzaki, ludzie... I ta czystość wody i powietrza! Prawie jak w Nowej Zelandii...:)
Ale to wszystko nic!
Jadąc na Arran wiedzieliśmy, że są na niej górki. Rafał nam opowiadał o swoich wypadach w góry, całodziennych trekach itd. No dobra. Ale te górki mają zaledwie 800 metrów wysokości z niewielkim hakiem, to co takiego fascynującego może być w takich pagórkach??! Ano może... Już przyglądając im się z promu, kiedy zbliżaliśmy się do Wyspy, czuliśmy, że nam się spodobają. No bo właśnie. Prom, to też jeden z bardziej eksytujących momentów związanych z życiem na Arranie. Niby nie płynie długo, bo jakieś 45-50 minut, ale zawsze. Jest się jednak odseparowanym od lądu stałego (a tak właściwie, to jaki on stały, tylko jeszcze większa wyspa...) i skazany tylko na transport promowy. Kiedy jest sztorm, albo bardzo marna pogoda (a to Szkocja jednak, więc sielanki to tutaj nie ma...), to prom nie płynie i kicha totalna! Ma to swój niekwestionowany urok, ale też zagrożenia pewne. Kiedy jest się umówionym na jakieś ważne spotkanie, albo ma samolot, albo coś tam, to warto na Ląd popłynąć dzień wcześniej... Tak na wszelki wypadek!
Sam prom jako taki zupełnie bez emocji. Nie jest to luksusowa jednostka z basenami i klubami nocnymi, ale plastikowe krzesełka są, a i kawę w kubeczkach kupić się da!:) Ale nie o to biega. Znowu o Arran! Jak dla nas, to Wyspa robi piorunujące wrażenie właśnie z perspektywy promu, a zbliżając się do niej coś chwyta za gardło. Zresztą... ocenę pozostawiamy Wam!:))
Aha! No i do gór oczywiście wrócimy... Już niebawem!:)))