Beatty to senna osada Dzikiego Zachodu, gdzie kiedyś również mieszkali poszukiwacze złota. Po ulicach łażą zabłakane osły, a większość miejscowych przebywa w knajpce weteranów wojennych (VFW), dokąd to trafiamy dzięki rekomendacji recepcjonisty w naszym motelu El Portal. Klimat bardzo swojski, Tomek załapuje się na danie dnia (czyli wielki stek z frytkami), ja wciągam smażone krewetki i sałatkę. Do tego piwko. Tomek koniecznie chce usiąść z miejscowymi przy barze, więc go zostawiam na chwilę i idę skorzystać z motelowego basenu. Woda jest lodowata! Po tak gorącym dniu to niezły szok dla organizmu, ale po paru minutach robi się całkiem przyjemnie. Basen ma może z 10 metrów, ale trochę popływać się da.
Motel znów ma wszystko czego nam trzeba. Robimy przegląd naszych toreb z jedzeniem. Na szczęście prawie nic się nie marnuje, jedynie koncentrat kawowy, który używamy do mrożonej kawy (czyli po prostu do koncentratu dodajemy lód i mleko, jesli mamy) ma już dość.