W stanie Nevada na naszej liście są tylko 2 miejsca: Las Vegas i Dolina Śmierci.
Zmierzamy dziś w kierunku tego drugiego. Zapas wody w baniakach i benzyny w baku zrobiony. Zobaczymy, co nas tu czeka, ale z pewnością nie chcielibyśmy tam ugrzęznąć...
Dolina Śmierci zaskakuje nas bardzo pozytywnie. Park oczywiście odwiedzaja turyści, ale zdecydowanie tłumów nie ma. Temperatura ok 45 stopni, więc będzie to typowe zwiedzanie po amerykańsku - od punktu do punktu. Nie zamierzamy chodzić tu po żadnych szlakach. Jeszcze nam życie miłe!
A co nas tak pozytywnie zaskoczyło? Krajobraz jest urozmaicony, od solnej pustyni (Badwater, Devil's Golf Course), po wielobarwne góry (Artist's Pallete), oazy (Furnace Creek), rozległe panoramy (Zabriskie Point, Dante's View), aż po piaszczyste wydmy (Mosquite Dunes). Każde miejsce warte odwiedzin! Drogi są utwardzone, za wyjątkiem krótkiego fragmentu, wiodącego do Devil's Golf Course.
Na Zabriskie Point spotykamy sympatycznych Polaków z Irlandii i robimy sobie wzajemne fotki. Dzięki!
Dante's View Point leży nam najbardziej nie po drodze. Żeby tam dotrzeć trzeba się wysoko i daleko wspiąć krętą dróżką. W okolicy szalały niedawno pożary i podobno z tego powodu widoczność z góry nie jest zbyt dobra, ale pomimo to rozległa panorama robi niesamowite wrażenie! Widzimy stąd malutkie samochody poruszające się wolno skrajem ogromnej solnej pustyni.
Nie spotykamy żadnych zwierząt, ale nie jest tak, że nie ma tu żadnego życia. Można zobaczyć chociażby zielone kolczaste krzewy.