Dziś jedziemy odwiedzić nasz pierwszy park narodowy: Joshua Tree N.P. Najpierw musimy wyjechać z LA, co oznacza stanie w kolejnym długim sznurku na autostradzie... Trochę pomaga pas fast track, który mamy wykupiony w pakiecie.
Praktycznie po drodze do parku mamy miasteczko Palm Springs, więc postanawiamy wdepnąć tam na kawkę. Jeszcze nie ma godziny 10 rano, a temperatury dochodzą już 40 stopni... Główna aleja z uroczymi palmami zachęcałaby może do spaceru, ale nie dziś... Po pięciu minutach na zewnątrz jesteśmy zlani potem. Pod słynnym pomnikiem Marilyn Monroe akurat jakaś wycieczka Azjatów robi sobie po kolei selfie. Jeszcze tu wrócimy. Tymczasem czas na kawę...koniecznie mrożoną, w klimatyzowanej kawiarni!
Uśpione miasteczko na pustyni przypomina nam nieco Alice Springs w sercu Australii. Jakiś tu taki pozytywny, leniwy klimat.